Powered By Blogger

5 maja 2009

Felietony Adama Leksa


Foto:
Wyk. Tadeusz Zieliński
Na zdjęciu Kol. Adam Leks

ROZMOWY KTÓRE MIEWAŁ KRÓL SALOMON MĄDRY


O programach i nie tylko

Zawsze zastanawiało mnie jak ludziska dają się nabierać na hasła i programy polityczne prezentowane im w różnych kampaniach wyborczych. Odpowiedź na to znalazłem w nieśmiertelnych "Przygodach Dobrego Wojaka Szwejka" autorstwa Jaroslawa Haszka, jak i innych jego dziełach, których jak państwo mogliście się niejednokrotnie przekonać jestem fanem upatrując w nich pociechę duchową na to
co się dookoła nas dzieje ("Jak tam było, tak było, zawsze jakoś było, jeszcze nigdy
nie było, żeby jakoś nie było").

W jednym z rozdziałów tego arcydzieła autor opisuje historię ze swojego życia związaną z czasami, kiedy był redaktorem miesięcznika "Świat Zwierząt". Wiedząc,
że ilość gatunków Bożych stworzeń jest na wyczerpaniu a znając niezaspokojoną ciekawość czytelników wciąż oczekujących na nowe, postanowił je wymyślić. Na pierwszy ogień "poszedł" wieloryb syrobrzycki - twór istniejący tylko w głowie jego autora, który "nie przekraczał rozmiarami dorsza i miał pęcherz napełniony kwasem mrówkowym narkotyzującym rybki gdy chciał je pożreć". Po owym wielorybie "wypuszczonym" na próbę, Haszek dokonał szeregu dalszych "odkryć".
Z pośród tych ciekawszych wymienię tutaj "bałagułę chytrego, ssaka z gatunku nabierców, wołu jadalnego, praojca krowy, wymoczka sepiowego, którego włączyłem (Haszek) do gatunku szczurów wędrownych". Do tego wszystkiego można by jeszcze dodać równie "ciekawy" gatunek kota domowego z wierzchołka góry Kilimandżaro
czy pchłę inżyniera Khuna, nazwaną tak na cześć kolegi redaktora "Świata Zwie-
rząt". Oczywiście bez jego zgody.

Opisywana przeze mnie zabawa Haszka z czytelnikami jego gazety trwałaby zape-
wne jeszcze długo, gdyby nie ta okoliczność, że w swojej "odkrywczej" robocie tak się rozzuchwalił, iż postanowił jeszcze udzielać porad czytelnikom. Nie trzeba chyba pi-
sać ile one były warte. Dość powiedzieć, że "wywołały istny popłoch, ponieważ trafił szlag pszczoły pana Pazourka, a pszczelarstwo na Szumawie uległo zagładzie (...)
na drób zwaliła się zaraza generalna". Kończąc tę wielce obiecująco zapowiadającą się karierę, Haszek zdążył jeszcze w "Świecie Zwierząt" dać ogłoszenie o sprzedaży trzy miesięcznych "podpalanych" szczeniąt wilkołaka, po którym jego następcę zaczęli masowo oblegać chętni dokonania zakupu tego rzadkiego zwierza.

W późniejszych latach autor "Przygód Dobrego Wojaka" wciąż nie mógł się nadzi-
wić ludzkiej naiwności i łatwowierności, czemu dawał niejednokrotnie wyraz w swo-
jej twórczości. Nie mogę się jej nadziwić i ja, gdy różni politycy wymyślając swoje programy wyborcze i hasła robią to na podobieństwo "odkryć" Haszka w świecie przyrody. Jednak gdy były redaktor "Świata Zwierząt" w końcu wyleciał z roboty, to
jakoś nie słychać aby pomysłodawca uczynienia z Polski drugiej Irlandii drżał o swo-
ją posadę. Podobnie jak autor już dawno zapomnianej koncepcji drugiej Japonii, któremu także nic się nie stało. Z ich planów jak zwykle wyszły nici, zresztą pewnie nawet przez chwilę nie traktowali ich serio.

"Nie pomóc nikomu, to jeden z powodów dzięki którym politycy zachodzą tak wyso-
ko" jak zauważa przytomnie bohater książki "Paragraf 22". Zapewne dlatego mogą być pewni dalszego ciągu własnej kariery. W tej chwili pierwszy z nich powoli się szykuje
do fotelu prezydenta Polski, drugi zaś w ramach emerytury politycznej (choć kto to wie!) i kariery Nikodema Dyzmy został "mędrcem" Europy. I pewnie na tym jeszcze nie koniec. Nowe zaszczyty i dostojeństwa wciąż czekają na posłusznych - a raczej gotowych na regularne sprzeniewierzanie się programom i hasłom, w imię których zostali wybrani. Takaja to już ich job ... mat' sobacza profiessija. Nu a nam Priwislieńcom nic do tego.

Adam Leks

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz