Powered By Blogger

29 czerwca 2008

"Chuligan Boruc"


Źródło: "Dziennik"
http://www.dziennik.pl/sport/pilkanozna/article16503/Boruc_prowokowal_koszulka_z_papiezem.html

Brytyjscy parlamentarzyści chcą ukarać Polaka
Boruc prowokował koszulką z papieżem

Polski bramkarz znów prowokował kibiców swoim zachowaniem. Schodząc z boiska po zwycięskim meczu Celtiku z Glasgow Rangers 3:2, zaprezentował koszulkę z napisem "Boże, błogosław papieża". Członkowie brytyjskiego parlamentu skrytykowali zachowanie Artura Boruca i chcą jego ukarania.
Strojem Boruca szczególnie zniesmaczony był Gregory Campbell, członek parlamentu z ramienia Unii Demokratycznej, który wspólnie z trzema partyjnymi kolegami wystosował oficjalne stanowisko w tej sprawie - donosi portal news.scotsman.com.
Członkowie Unii Demokratycznej wyrazili głębokie poparcie i szacunek dla pracy Rangersów i Celtiku, którzy od wielu lat starają się wyplenić ze stadionów politykę i podziały religijne. Dodali jednak, że są "zaniepokojeni brakiem reakcji władz Celtiku oraz szkockiej federacji piłkarskiej na takie manifestacje polskiego bramkarza". Obawiają się, że takie zachowanie może doprowadzić do zaostrzenia stosunków pomiędzy kibicami obu drużyn.
"Gdyby takiego czynu dopuścił się 18-latek, który nie wie, jaki te mecze miały kiedyś przebieg - to jestem jeszcze w stanie zrozumieć. Ale to już trzeci czy czwarty raz, kiedy wokół Boruca na tym tle dochodzi do kontrowersji" - wyjaśnia Campbell.

Marta Daszkiewicz
środa, 30 kwietnia 2008 13:51

~~~~~~~~~~

Otrzymałem list od Pana Piotra Sławińskiego, który z przyjemnością zamieszczam.
Jednocześnie informuję, że autor tego artykułu jest działaczem Ligi Obrony Suwerenności i pełnomocnikiem tej organizacji na województwo lubelskie.

Grzegorz Piotr Wysok

~~~~~~~~~~

"Chuligan Boruc"

Tak prasa brytyjska określa naszego bramkarza grającego w Celtiku. Chuligan ten – piszą Brytyjczycy ośmiela się żegnać przed meczami, a raz nałożył nawet koszulkę z napisem "Boże, błogosław papieża". Kibice angielscy poczuli się urażeni w swoich uczuciach. Od dziesięcioleci bowiem śpiewają na stadionach sprośne piosenki obrażające katolików i papieża, a tu pojawia się zwyrodnialec, który śmie przyznać się do katolicyzmu. A przecież nasz bramkarz nikogo nie obraża, ma po prostu w sobie Ducha Narodu Polskiego. Czym prawdziwy Polak odróżnia się od "kosmopolaka" - najlepiej pokazały ostatnie mistrzostwa Europy, gdzie właściwie tylko Boruc bronił honoru polskiej drużyny.
Drogi Polaku, życie przemija jak błyskawica, obudź się, odciśnij ślad w historii świata – spełnij obowiązek wobec narodu i Boga. Do wyboru masz gnuśnienie przed telewizorem, narzekając jak niewolnik lub życie godne prawdziwego mężczyzny.
Codzienna uczciwa praca jest rzeczą chwalebną, lecz dzisiaj - gdy są podcinane fundamenty narodu, niszczona jest istota jego wyjątkowości – poprzestawanie na powszednich obowiązkach, upodabnia Cię do konia. On też codziennie uczciwie i ciężko pracuje, ale trudno go nazwać "dobrym Polakiem".
Polska już kilkaset lat temu odkryła prostą drogę rozwoju osobistego człowieka. Natomiast zachód w swej pysze miota się po manowcach absolutyzmów i totalitaryzmów - czci rocznicę rewolucji francuskiej – rocznicę rzezi, kiedy to eleganci francuscy przechadzali się w rękawiczkach i spodniach z ludzkiej skóry swoich braci.
Dzisiaj nasz kraj, historia, rodzina są wściekle atakowane przez światowe media. I mimo to, że Ty Polaku zapomniałeś czym jest Duch Narodu Polskiego - nasi wrogowie znają jego potęgę i drżą. Boją się przebudzenia Polski i tego, że nasza prawdziwa idea wolności pokona ich kolejną poczwarę wolnościową, tzw. tolerancję.
Nie zawiedź ich w tych obawach!
Czym jest Duch Polskiego Narodu, czym jest ta idea, za którą bez skargi i lęku oddawały życie pokolenia Polaków, co było ważniejsze od pieniędzy i życia?
Naród nasz stworzył państwo, które wśród powodzi absolutyzmu było dumną wyspą swobód, dla którego celem był człowiek i jego rozwój. Państwo, które czuło wstręt do cudzego mienia, a ludom ościennym niosło wolność. Uczyło młodzież, że zdrada nie jest polityką , a przemoc – bohaterstwem. Państwo, które nie znało żadnych form prześladowania ludzi za to kim są i w co wierzą; które można było przebyć wzdłuż i wszerz bez obawy o życie i mienie; w którym własność była rzeczą świętą, a wolność osobista chroniona prawem.
Geniusz naszego narodu zostawił daleko za sobą w tyle nie tylko ówczesną Europę, ale i dzisiejszą, która nadal wyżej stawia zwierzęcą siłę od człowieczeństwa.
Dzisiaj Polaku,musisz się określić czy podtrzymasz nasze wspaniałe dziedzictwo- będziesz chuliganem jak Boruc - czy jak śmieć popłyniesz z prądem politycznej poprawności.

Piotr Sławiński

27 czerwca 2008

dr Dariusz Libionka


Dariusz Libionka (rocznik 1964) to taki nasz lubelski kieszonkowy Gross. Ten absolwent historii KUL (1991- praca magisterska pod kierunkiem prof. R. Bendera) wychodzi z siebie aby gdzie tylko może przywalać nielubianym Polakom, których jak tylko może oskarża o antysemityzm. Z IPN gdzie pracował za czasów prezesury Leona Kieresa został szczęśliwie usunięty, obecnie zaś wyżywa się na łamach żydowskiej gazety dla Polaków ("Gazety Wyborczej") gdzie zamieszcza swoje paszkwile. Ze szczególną zajadłością atakuje profesorów swojej bądź co bądź Alma Mater (np. ks. prof. Kruszyńskiego – przedwojennego Rektora KUL – znawcę cywilizacji żydowskiej i autora szeregu prac na ten temat). Warto zapamiętać to nazwisko – na pewno zrobi karierę!

Grzegorz Piotr Wysok

24 czerwca 2008

Dosłużył się...


W swoich marzeniach był już gensekiem ONZ, prezydentem zjednoczonej Europy, Sekretarzem Generalnym NATO lub choćby szefem MKOLu. Mówiąc językiem Haszka opisującego sny o potędze wachmistrza żandarmerii Flanderki "W duchu widział wspaniałe obrazy jakie tliły się w zwojach jego urzędowego mózgu: odznaczenia, szybki awans i przeniesienie do wyższej hierarchii służbowej, świetna kariera". Skończyło się na tym, że żywy dowód hańby naszego pokolenia – bo inaczej nie można określić dwukrotnego oboru tego byłego aparatczyka PZPR, syna żydowskiego oprawcy z UB, nie obmytego wodą Chrztu Świętego pijaka i nieomal magistra na urząd prezydenta RP – zatrudniono przez Kongres Żydów Europejskich (European Jewish Congress) w charakterze przewodniczącego organizacji o przydługiej nieco nazwie: Europejskie Forum Na Rzecz Tolerancji. Rada Europejskich Przedstawicieli Społeczeństw Obywatelskich. Organizacja, której będzie przewodniczył Aleksander Kwaśniewski za cel stawia sobie – a jakże by inaczej – walkę z ksenofobią i antysemityzmem narastającym ponoć na naszym kontynencie. Obok Kwaśniewskiego w radzie zasiąść ma także były prezydent Czech Wacław Havel. Desygnujących na to stanowisko "Olka" Żydom nie przeszkadza, że na czele tego swego rodzaju nowego "Gestapo" stanie funkcjonariusz totalitarnej partii, która między innymi odpowiada za wyrzucenie w 1968 roku Żydów z Polski. Wręcz przeciwnie. Wiaczesław Mosze Kantor szef Kongresu Żydów Europejskich stwierdza, że "Jest to wyraz uznania, jakim ten wybitny polityk jest postrzegany przez międzynarodową społeczność żydowską" (7). "Wart robotnik zapłaty swojej" poucza pismo – jednak w przypadku "Kwasa" tak zasłużonego dla niszczenia polskiego narodu dość niska ranga jaką mu nadano budzi mimo wszystko pewien niedosyt. A tak bardzo się starał... żywimy nadzieję, że nie zabraknie mu na nowym stanowisku odpowiedniej ilości wysokoprocentowej pejsachówki i odpowiedniej (koszernej) zakąski.

Grzegorz Piotr Wysok

__________

7) Jak podaje na łamach "Opoki" prof. M. Giertych – Kwaśniewski uczestniczył w tym roku w tajnym spotkaniu klubu Bilderberg odbywającym się w Chantilly (Virginia, USA). Klub ten skupia najważniejszych przywódców świata zachodniego i pretenduje do roli rządu światowego.

23 czerwca 2008

"Bezczelne są te k...y i zuchwałe!"


Źródło: "Rzeczpospolita"
- http://www.rp.pl/artykul/149575.html

Drugi Izrael w Polsce?

Alternatywa dla Bliskiego Wschodu. Lewicowy działacz chce utworzyć w niemieckiej Turyngii drugie żydowskie państwo. Jeżeli mu się nie uda, nie wyklucza, że spróbuje zrealizować projekt w Polsce.

Ronen Eidelman (na zdjęciu) jest żydowskim artystą, działaczem społecznym i pisarzem. Urodził się w Nowym Jorku, ale większość życia spędził w Tel Awiwie. Teraz mieszka w Turyngii, gdzie studiuje sztukę. To właśnie tu wpadł na pomysł utworzenia drugiego żydowskiego państwa. – Nie jest wcale powiedziane, że Izrael może być tylko na Bliskim Wschodzie. Wielu Żydów tęskni za Europą – powiedział "Rzeczpospolitej".

Eidelman założył Ruch na rzecz Żydowskiego Państwa w Turyngii. Napisał manifest, zaprojektował herb i rozpoczął zbieranie podpisów w Internecie. Na 22 czerwca zaplanował wielki wiec w Weimarze. – Chciałbym, żeby mój ruch przerodził się w poważną polityczną inicjatywę – podkreślił.

Powstanie żydowskiego państwa ma leżeć w interesie zarówno Żydów, jak i Niemców. Tereny byłej NRD z powodu wysokiego bezrobocia i braku perspektyw powoli się wyludniają, gospodarka podupada. Duża żydowska imigracja rozwiązałaby te problemy. Poza tym, jak podkreśla Eidelman, Turyngia jest zamieszkana niemal przez samym rodowitych Niemców i trochę etnicznej różnorodności dobrze by jej zrobiło.

Istnienie Izraela jest zaś poważnie zagrożone. Kraj ten otaczają sami wrogowie, a prezydent Iranu wzywa do "wymazania go z mapy świata". Gdyby istniało drugie żydowskie państwo, Izraelczycy mieliby gdzie uciekać w razie spełnienia gróźb Mahmuda Ahmadineżada. – Oczywiście mam nadzieję, że nic takiego nigdy się nie stanie. Trzeba jednak przygotować sobie wyjście awaryjne – podkreślił Eidelman.
Jaki miałby być status drugiego Izraela? – Na początek autonomia. Moglibyśmy funkcjonować tak jak Katalonia – podkreśla Eidelman. – Zresztą obecnie Europa się jednoczy, granice zanikają i niedługo państwa narodowe nie będą miały znaczenia. Żydzi mieszkają tu od tysięcy lat. Powinniśmy wziąć udział w procesie jednoczenia się kontynentu.

Gdyby pomysł nie wypalił, na przykład wskutek obiekcji niemieckich władz, Eidelman nie wyklucza, że mógłby zrealizować go w Polsce. Bodźcem do działania był bowiem dla niego film Sławomira Sierakowskiego z "Krytyki Politycznej", w którym wezwał on Żydów do powrotu do Polski.

– Nie znam dobrze waszego kraju. Ale jeśli więcej osób tęskni za Żydami, to czemu nie? Gdybyśmy dostali zaproszenie, to drugi Izrael mógłby powstać w Polsce – mówi "Rzeczpospolitej" Eidelman. Wskazuje, że przed wojną to właśnie w Polsce mieszkała najliczniejsza żydowska społeczność. Miejsce, w którym mogłoby powstać żydowskie państwo, mogłoby zostać wykrojone z byłych niemieckich terenów, które Polska otrzymała po wojnie.

Podobne pomysły wywołują jednak oburzenie wśród Izraelczyków. – W każdym narodzie znajdą się wariaci. Izrael jest jedynym żydowskim państwem i zamiast przygotowywać sobie ucieczkę, powinniśmy go bronić – powiedział "Rz" prof. Gerald Steinberg z Uniwersytetu Bar-Ilan w Tel Awiwie. – To tak, jakby ktoś powiedział, że trzeba przenieść Polskę do Afryki, bo ile można się użerać z Rosją i Niemcami – dodał.

Eidelman przypomina jednak, że zaraz po wojnie wcale nie było oczywiste, gdzie powstanie żydowskie państwo. Podobno brano pod uwagę osiedlenie Żydów właśnie gdzieś na terenie Niemiec. Brytyjczycy mieli zaś zaproponować odstąpienie im jednej ze swoich afrykańskich kolonii.

Strona projektu Eidelmana - http://medinatweimar.org/

Piotr Zychowicz
17-06-2008, ostatnia aktualizacja 17-06-2008 01:32

~~~~~~~~~~

"Bezczelne są te k...y i zachłanne!"

W dzienniku "Rzeczpospolita" z 17.06.2008 ukazał się artykuł Piotra Zychowicza pod wymownym tytułem "Drugi Izrael w Polsce". Z treści publikacji wynika, iż niejaki Ronon Eidelman – żydowski artysta, pisarz i lewicowy działacz urodzony w Nowym Jorku, mieszkający wiele lat w Tel Awiwie, a obecnie studiujący w niemieckiej Turyngii wpadł (zresztą na nie nowy) (4) pomysł utworzenia drugiego żydowskiego państwa w Europie. W tym celu powołał Ruch na rzecz Żydowskiego Państwa w Turyngii (3). Napisał manifest, zaprojektował herb i rozpoczął akcję zbierania podpisów poparcia. Zdaniem Eidelmana powstanie drugiego państwa żydowskiego leży w interesie zarówno Żydów jak i Niemców albowiem tereny byłego NRD z powodu bezrobocia powoli się wyludniają. Napływ Żydów na te tereny mógłby ten trend powstrzymać. Nowy Izrael miałby początkowo funkcjonować jako rejon autonomiczny (na kształt hiszpańskiej Katalonii): "Zresztą Europa się jednoczy i niedługo państwa narodowe nie będą miały znaczenia." - zauważa. Gdyby pomysł z Turyngią np. na skutek oporu ludności nie wypalił. Eidelman przewiduje tworzenie państewka żydowskiego w Polsce np. na ziemiach zachodnich. Żydowski działacz nie ukrywa, że bodźcem dla jego planów był film Sławomira Sierakowskiego (5) "Krytyki politycznej", w którym ten lewacki publicysta wezwał Żydów do powrotu do Polski. Tyle "Rzeczpospolita", która w tym samym numerze zamieszcza również wywiad z Ronaldem S. Lauderem prezesem Światowego Kongresu Żydów i honorowym przewodniczącym Światowej Organizacji Restytucji Mienia Żydowskiego (6) pt. “Ukradziona własność musi być zwrócona. Ten prominentny przedstawiciel "przedsiębiorstwa holokaust" domagającego się od Polski wypłaty haraczu w wysokości około 65 miliardów dolarów w butnych wypowiedziach miota groźby pod adresem ojca Tadeusza Rydzyka, postponuje naród Polski za rzekome zbrodnie (mord kielecki będący prowokacją UB – MKWD, marzec 68 itp.) a jednocześnie komplementuje rząd Donalda Tuska po, którym spodziewa się jak to określa "Uczciwych odszkodowań" i kompromisu "Który weźmie pod uwagę możliwości finansowe kraju i dobro jego mieszkańców". Tłumacząc na język zrozumiały oznacza to, że łaskawie rozłoży się kwoty roszczeń na raty. Całość wywiadu okraszona jest obłudnymi zachwytami nad Janem Pawłem II, który przeciwstawiany jest antysemicie – Rydzykowi.
Jako komentarz do tych uroszczeń jak ulał pasują słowa wypowiedziane przez pewnego austriackiego żołnierza na kartach "Przygód Dobrego Wojaka Szwejka" pod adresem leciwych dam czyniących mu awanse "Bezczelne są te k...y i zuchwałe".

Grzegorz Piotr Wysok

__________

3) Tak ma wyglądać herb żydowskiego państwa w Turyngii:


4) Pierwszy raz pomysł utworzenia żydowskiego państwa na terytorium Rzeczypospolitej (Podole) pojawił się w roku 1759. Wiązał się z działalnością Jakuba Franka – ucznia Sabataja Cwi – uzurpującego sobie rolę mesjasza. Frankiści przyjęli w tym celu pozornie chrzest aby na mocy obowiązującego wówczas prawa wejść do stanu szlacheckiego. Akcja Franka nie powiodła się, a on sam został uwięziony w Częstochowie skąd uwolnili go 1772 roku Rosjanie. W latach następnych działał na rzecz rozbioru państwa polskiego m. in. na dworze austriackim. (zob. S Didier, "Rola Neofitów w Polsce", Warszawa, 1934)
Druga próba utworzenia tzw. Judeopolonii podjęta została w momencie wybuchu I wojny światowej przez Niemiecki Komitet Wyzwolenia Żydów Rosyjskich (Deutsche Komitee Zur Befreinug der Russischen Juden). Żydostwo niemieckie gremialnie popierało Niemcy w wojnie licząc na utworzenie państwa obejmującego terytorium Królestwa Polskiego, Litwę, Białoruś i część Ukrainy z Odessą włącznie. Zamieszkiwać go miało 3,5 mln. Litwinów i Łotyszów, 5-6 mln. Ukraińców 4 mln. Białorusinów, 8 mln. Polaków, 1 mln. kolonistów niemieckich i około 6-7 mln. Żydów. Niemcy i Żydzi mieli stanowić warstwę rządzącą, językiem urzędowym byłby niemiecki i jidisz. Plan ten na skutek swej utopijności i klęski wojennej cesarskich Niemiec nie wszedł w życie. (zob. A. Szczęśniak, "Judeopolonia", Radom, 2001.)
Trzecia próba tworzenia żydowskiego państewka na Lubelszczyźnie (Lublinlandu) podjęta została przez hitlerowców na przełomie 1939 i 40 roku. Podobne zamiary miał też żydowski polityk Włodzimierz Żabotyński (syjoniści – rewizjoniści) zob. J. Giertych, "Niedoszłe państwo żydowskie w Lubelszczyźnie, Komunikaty towarzystwa im. R. Dmowskiego" Tom II, Londyn, 1979 – 80.

5) Na temat tego intelektualnego "guru" wszystkich lewaków o rozbieganym spojrzeniu nałogowego onanisty, którego pełno we wszystkich mediach pisałem w poprzednim numerze "Biuletynu".

6) Odznaczonego przez swego polskiego pobratymca A. Kwaśniewskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Zasług RP.

21 czerwca 2008

"Bolek"


Przez kraj przetacza się dyskusja wokół książki dwóch historyków IPN S. Cenckiewicza i P. Gontarczyka na temat agenturalnej współpracy Lecha Wałęsy z SB. Książka dotyczy lat 1970 – 1978 i późniejszego okresu kiedy to Wałęsa sprawując urząd Prezydenta niszczył dokumenty na temat swej przeszłości. Są to sprawy interesujące choć polskiej opinii publicznej znane już od dawna. Zarzut współpracy przywódcy "Solidarności" z SB stawiany był już przez Annę Walentynowicz, Andrzeja i Joannę Gwiazdów, Krzysztofa Wyszkowskiego i innych. Mówiło się o tym już w latach 80, L. Wałęsa znalazł się na liście Maciarewicza (1992), a w okresie wyborów (1995) pisała na ten temat prasa. Wartość pracy historyków IPN polega więc na tym, że dotarli do dokumentów i dokonali ich krytycznej analizy. Sytuacja przypomina trochę sprawę Katynia. W PRL – wszyscy (no może prawie wszyscy) wiedzieli, że jest to zbrodnia sowiecka – oczekiwano jednak, że władze to oficjalnie potwierdzą. Podobnie jest i w tym wypadku.

Jak zaznaczyłem sprawa opisana w książce dotyczy agenta SB "Bolek". Do wyjaśnienia pozostaje kwestia późniejszej drogi "naszego Noblisty". Pytanie brzmi: czy zrywając współpracę z SB Wałęsa przeszedł pod kuratelę wojskowego wywiadu PRL? Pewne świadectwa wskazują, że tak właśnie mogło być. Reżyser filmów "Plusy dodatnie, plusy ujemne" i "T. W. Bolek" - Grzegorz Braun skłonny jest bronić tej hipotezy. Na spotkaniu z mieszkańcami Lublina zorganizowanym przez Związek Obywatelski Braun przetoczył wypowiedź Wałęsy do funkcjonariuszy SB - "jeżeli się ode mnie nie odczepicie – zamelduję gdzie trzeba". Pomiędzy SB a wywiadem wojskowym istniała w PRL rywalizacja. Zwycięsko z tego starcia jak wiadomo wyszli wojskowi, którymi kierował gen. Czesław Kiszczak – reżyser "Okrągłego Stołu" i ojciec "polskiej transformacji ustrojowej". Momentem definitywnego zwycięstwa Kiszczaka nad SB był rok 1984 (zabójstwo księdza Popiełuszki). Od tego momentu rola bezpieki (SB) zredukowała się do łapania płotek, a strategię polityczną władz zaczyna realizować "razwiedka" (wywiad wojskowy). Niestety z książki Gontarczyka i Cenckiewicza nie dowiemy się tego. Jest to oczywiście usprawiedliwione brakiem wglądu historyków w dokumenty wywiadu PRL – stanowiące zbiór "zastrzeżony". Być może tych dokumentów już nie ma w kraju. Zważywszy na fakt, że inni przywódcy strajków 1980 roku (Sienkiewicz, Jurczyk) też okazali się agentami – hipoteza Brauna brzmi prawdopodobnie. W tym kontekście trzeba też widzieć rewelacje Anny Walentynowicz o przywiezieniu Wałęsy na strajk motorówką z Dowództwa Marynarki Wojennej i jego późniejsze zachowania. Dalsze pytania, na które chcielibyśmy uzyskać odpowiedź to wpływ na Wałęsę trockistów z KOR. Jest wiadomym, że na, Pierwszym Zjeździe Solidarności trockiści z Kuroniem na czele prący w tym czasie do konfrontacji z władzami PRL woleli widzieć na czele Związku kogoś bardziej radykalnego (A. Gwiazda, J. Rulewski) i to właśnie ze strony tych środowisk wypływały informacje o agenturalnej roli Wałęsy. Później gdy trockiści porozumieli się z Kiszczakiem zaczęli się z tych oskarżeń wycofywać i teraz stoją na czele obrońców czci byłego prezydenta. Niestety w toczącej się obecnie dyskusji te istotne wątki nie są podnoszone, wręcz przeciwnie lansowana jest teza (nawet wśród tzw. prawicy), że jeśli Wałęsa był "Bolkiem" to tylko do pewnego momentu, później zaś stał się bohaterem (czyim?!)i w pełni się zrehabilitował. Tak więc dyskusja wokół książki historyków IPN paradoksalnie przyczynia się do zaciemniania prawdy o naszej najnowszej przeszłości. Dzieje schyłku PRL czekają na naprawdę niezależnych badaczy.

Polska to kraj, który ma niezwykłe "szczęście" do agentów usytuowanych na czele nawy państwowej. Agentem wywiadu: japońskiego, austriackiego i niemieckiego był jak wiadomo Józef Piłsudski cieszący się do dziś niezasłużoną sławą "bohatera narodowego". Prawda o tym szkodniku mimo upływu lat nie może przebić się do powszechnej świadomości. Cóż – zrobiono wiele (łącznie z zabójstwami) aby te hańbiące fakty zatrzeć. W przypadku Wałęsy jak na razie trupów brak – to budzi pewien optymizm.

Grzegorz Piotr Wysok

17 czerwca 2008

W 65. rocznicę ludobójstwa na Kresach


"Mego ojca piłą rżnęli -
myśmy wszystko zapomnieli"
S. Wyspiański


W tym miesiącu mija 65 rocznica apogeum najokrutniejszego ludobójstwa dokonanego przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) oraz jej zbrojną formację Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) wspieraną przez dywizję SS Galicien (złożoną z ukraińskich ochotników w służbie III Rzeszy) na ludności polskich Kresów Wschodnich. Rzezie na Polakach rozpoczęły się już we wrześniu 1939. Z rąk band ukraińskich i żydowskich ginęli żołnierze i oficerowie WP, urzędnicy, osadnicy wojskowi, właściciele majątków. Nowa fala zbrodni zaczęła się wraz z wkroczeniem wojsk niemieckich. W czerwcu i lipcu 1941 szowiniści ukraińscy krwawo rozprawiali się ze swymi faktycznymi i potencjalnymi przeciwnikami głównie z warstw wyższych.

14 października 1942 roku na południowym Polesiu zorganizowano pierwszy oddział ukraińskiej partyzantki, a dzień ten uważany za datę powstania UPA, jest dziś na Ukrainie uroczyście fetowany. Pierwszy masowy mord na ludności polskiej miał miejsce 13 i 15 listopada 1942 roku we wsi Obórki (pow. Sarny) gdzie zginęło około 70 osób. W styczniu 1943 roku we wsi Porośle (pow. włodzimierski) zabito 170, a w dniach 21 i 22kwietnia 1943 roku w Janowej Dolinie (pow. kostopolski) ofiarą Ukraińców padło około 600 Polaków. Realizując uchwałę OUN z lutego 1943 roku przystąpiono do całkowitej eksterminacji ludności polskiej. W marcu 1943 roku zdezerterowało z bronią w ręku około 4 tysięcy ukraińskich policjantów pozostających dotychczas w służbie niemieckiej co wydatnie zasiliło szeregi istniejących już band UPA. Eskalacja napadów na polskie wsie nastąpiła w lipcu 1943. 11 lipca w Hucie Pieniackiej wymordowano w kościele tysiąc osób. Ludzi palono żywcem. Tego dnia padło łącznie około 20 tysięcy Polaków.

Najtragiczniejszy był sam "obrzęd" mordów połączony zazwyczaj z błogosławieństwem kapłana i poświęcaniem narzędzi mordu: siekier, kos, wideł i noży. Dla zbrodniarzy nie było rozróżnienia między mężczyznami i kobietami, dorosłymi czy dziećmi. Dysponując przewagą obezwładnionych ale jeszcze żywych ludzi wrzucano do studzien, nabijano na pale, obcinano nogi, ręce, piersi, rozpruwano brzuchy, wyłupywano oczy, cięto piłami, rozrywano końmi a nawet krzyżowano. Dzieci nabijano na sztachety płotów, wieszano na drzewach tworząc tzw. "wianuszki", roztrzaskiwano o ściany domów. Większe wsie i osiedla zdobywano w walce z bronią w ręku a następnie plądrowano, palono i niszczono planowo dom po domu. Wycinano nawet drzewa w sadach. Nie oszczędzano wiernych i kapłanów zebranych w kościołach na nabożeństwach. W tym szale zezwierzęcenia zabijano także swoich pobratymców, którzy nie chcieli uczestniczyć w rzeziach lub łamali obowiązującą dyscyplinę. Zdarzały się nierzadko wypadki zmuszania do własnoręcznego zabijania współmałżonka o ile pochodził ze znienawidzonych "Lachów". Według uczciwego historyka ukraińskiego Wiktora Poliszczuka z rąk OUN-UPA zginąć miało nawet około 40 tysięcy Ukraińców, zaś liczba ofiar pośród Polaków nie jest dokładnie znana. Szacuje się, że zginęło łącznie w latach 1939-1945 od 120 do 150 tysięcy. Do tego należy dodać jeszcze kilka tysięcy ofiar z okresu już po wojnie, na terenach zarówno włączonych do ZSRR jak i w granicach Polski Ludowej.

Wokół ludobójstwa ukraińskiego panuje zmowa milczenia. Na samej Ukrainie kwitnie kult OUN-UPA. Zbrodniarzom buduje się okazałe pomniki, nazywa ich imieniem ulice. Brak jakiejkolwiek skruchy i chęci przyznania się do winy ludobójstwa. Co najwyżej wspomina się półgębkiem o "konflikcie polsko ukraińskim i wojnie chłopskiej". Jest to absurd zważywszy na fakt, że nawet proporcje ludnościowe na Wołyniu (15 proc. Polaków i 70 procent Ukraińców) nie pozwalają nazwać rzezi "wojną" z uwagi na dysproporcję sił. Była to najzwyczajniejsza, zaplanowana i kierowana przez czynniki polityczne rzeź, czystka etniczna na niespotykaną w dziejach Europy skalę. Niestety nie dociera to do świadomości i sumień zaczadzonych ideologią Doncewa i Bandery współczesnych przywódców i znacznej części ludności Ukrainy. Co gorsza Ukraińcom basują co niektórzy historycy w Polsce (np. Grzegorz Motyka, Instytut Europy Środkowo-Wschodniej z prof. Jerzym Kłoczowskim (tajnym współpracownikiem SB o kryptonimie "Historyk" na czele). Do tych głosów należy dodać środowiska trockistowskie skupione wokół "Gazety Wyborczej" i niestety neopiłsudczyków zapatrzonych w perspektywę "strategicznego sojuszu" z Ukrainą. Charakterystyczna jest postawa Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który odmówił swego patronatu nad obchodami rocznicy rzezi wołyńskich, znalazł jednak czas na przepraszanie w imieniu Polski za rzekome zbrodnie dokonane na Ukraińcach (Pawłokoma, dnia 13 maja 2006) za co chwalił go "sam" prof. Geremek. Polacy, a zwłaszcza środowiska kresowe czują z tego powodu wielką gorycz.



Należy zadać pytanie, dlaczego tak się dzieje? Odpowiedzi jest kilka, które się wzajemnie uzupełniają. Po pierwsze: "za komuny" nie wolno było zbyt wiele o tamtych wydarzeniach mówić w imię fałszywie pojmowanej przyjaźni z narodami ZSRR chociaż trzeba przyznać, że wydawano i w tamtym czasie wiele cennych opracowań na ten temat (np. książki profesora Edwarda Prusa czy Henryka Cybulskiego). Szerszej opinii publicznej prezentowano tylko te epizody walki z UPA, które wiązały się ze śmiercią gen. Karola Świerczewskiego oraz działaniami w Bieszczadach, czyniono to jednak jednostronnie i w sposób wybiórczy.

Po drugie. OUN-UPA znalazło sobie możnych protektorów w postaci Amerykanów. W okresie "zimnej wojny" rządy państw zachodnich wspierały wszystkie ugrupowania, które mogły szkodzić przeciwnikowi tj. krajom komunistycznym. Nie patrzono na oblicze ideowe "sojuszników". Mogli to być trockiści, dysydenci, ale również faszyści oraz szowiniści. Tak właśnie było w przypadku OUN-UPA. Wzięto ich na żołd, darowano nawet ludobójstwo dokonane wespół z Niemcami na ludności żydowskiej (co jak wiemy nie ulega nigdy przedawnieniu), cóż w takim razie mówić w przypadku tak "mało wartościowego" elementu jakim byli kresowi Polacy. Dzisiaj rządzący na Ukrainie spadkobiercy Bandery to też sojusznicy Zachodu, trzeba więc nadal ich hołubić i wspierać.

Po trzecie. Rządzące Polską ekipy w istocie są agenturą swych zachodnich protektorów. Tzw. "prawica" czyli PiS to lokaje Amerykanów wykonujący a nawet wyprzedzający ich zachcianki, często z narażeniem polskiego interesu państwowego i narodowego (np. akcje przeciw Białorusi, jednostronne wspieranie "pomarańczowych" na Ukrainie itd.). PiS-owcy tłumaczą to na użytek patriotycznej acz naiwnej opinii publicznej w kraju realizacją koncepcji J. Piłsudskiego (prometeizm) rozbudzając przy okazji nienawiść do Rosji. Drugi odłam sił establishmentu czyli PO i lewica jako agentury niemieckie również z życzliwością patrzą na poczynania szowinistów ukraińskich. Wykonując swoje zadanie antagonizowania Polski ze wschodnim mocarstwem po to aby mógł kwitnąć "strategiczny sojusz" Niemiec z Rosją. Do tego dochodzą sympatie historyczne Ukraińców do Niemców. Inna grupa "elit" popiera szowinizm ukraiński ze względów ideologicznej wrogości wobec Polski. Są to potomkowie KPP i KPZU w rodzaju nieżyjącego już Jacka Kuronia, który "cieszył się, że Lwów jest ukraiński". Polonofobia tych ludzi, zadeklarowanych "demokratów" nie przeszkadza im popierać ukraińskich faszystów! Jeszcze inni nawiązując do myśli Jerzego Giedroycia relatywizują zbrodnie uważając, że "bez niepodległej Ukrainy nie ma wolnej Polski".

Po czwarte. Z powyższym wiąże się ściśle działalność ukraińskiej piątej kolumny w strukturach władz Polski. Silne lobby ukraińskie istnieje wśród działaczy prawie wszystkich partii, na uniwersytetach, w administracji państwowej jak również Kancelarii Prezydenta. Lobby to korzysta z finansowego wsparcia ukraińskiej diaspory głównie z Kanady i Niemiec. Związek Ukraińców w Polsce na łamach swego tygodnika "Nasze Słowo" gloryfikuje UPA a polskich żołnierzy AK nazywa bandytami. Robi to w dodatku za pieniądze otrzymywane z budżetu państwa polskiego!

Po piąte, różnice cywilizacyjne. Większość Ukraińców zdradza predylekcję do cywilizacji turańskiej. Cechą charakterystyczną dla tej zbiorowości jest między innymi kult siły i przemocy oraz obojętny stosunek do prawdy. Za dobro przyjmuje się to co w danym momencie służy zaspokojeniu potrzeb własnego zrzeszenia. Przy takim zapatrywaniu się nic dziwnego, że musiało dojść do konfliktu i rozprawy z sąsiadami przynależnymi do cywilizacji łacińskiej. Widać tu też wyraźnie wpływ ducha kozaczyzny i hajdamaków. Gdy na to cywilizacyjne podglebie zadziałała propaganda podgrzewająca nienawiść polała się niewinna krew.

Dziś po 65 latach od tragedii żyje już niewielu świadków tych wydarzeń. Nieznane często groby ofiar zarosły trawą i chaszczami. W dodatku czyni się wiele aby pamięć o zagładzie polskich Kresów wymazać z pamięci zbiorowej obecnego pokolenia. W imię źle pojętych zasad i kalkulacji politycznych, przez głupotę i bezmyślność daje się w ręce następców zbrodniarzy argument przemawiający za ich racjami. Nie łudźmy się. Milczenie z naszej strony Ukraińcy traktują jako dowód słabości, co dla turanców jest zachętą do eskalacji swych żądań i oczekiwań i coraz większej bezczelności. Dobrze, że istnieją jeszcze w Polsce środowiska, które chcą pamiętać.

Grzegorz Wysok
red. naczelny "Biuletynu"

14 czerwca 2008

Dr Grunstein patronem UE?


Otrzymałem satyryczny - pisany na gorąco - artykuł p. Adama Leksa dotyczący histerii wokół wyniku referendum w Irlandii, który z przyjemnością zamieszczam.

Grzegorz Piotr Wysok

~~~~~~~~~~

Dr Grunstein patronem UE?

Jak wiadomo Irlandczycy w Referendum powiedzieli Unii Europejskiej - Nie!, dlatego zdziwiły mnie komentarze, które pojawiły się niezwłocznie po ogłoszeniu rezultatów głosowania. Wynikało z nich niezbicie, że naród irlandzki nic nie rozumie, że nie dorósł do demokracji. że nie pojmuje wielkości idei europejskiej konstytucji, a w ogóle jego cała postawa jaką zaprezentował podczas Referendum kładzie się głębokim cieniem na dalszym istnieniu UE. Zapewne z tego też powodu naczelny autorytet oddelegowany do naszego kraju - Adam Michnik w „Gazecie Wyborczej” popełnił był artykuł pod jakże jednoznacznie brzmiącym tytułem „Poza Unią Europejską nie ma zbawienia”, zupełnie nie świadomie nawiązującym do znanego w czasach PRL-u hasła, że „poza bratnią wspólnotą socjalistycznych państw nie ma dla nikogo życia!” - ale ponieważ skojarzenia to przekleństwo, wiec skoncentrujmy się na merytorycznej treści która z niego wynika. Naczelną zaś myślą, która się poprzez artykuł przebija jest wniosek, iż idea Unii jest tak wielka, że jest warta poświęcenia wszystkiego. Wszystkiego? Zatem też i demokracji, z której idea referendum się przecież wywodzi. Dziwnie mi to zabrzmiało w ustach człowieka, który jeszcze do niedawna demokrację stawiał nade wszystko. Więc walka z demokracją irlandzką w imię demokracji?! Zawiera to sprzeczność? Tak, zawiera sprzeczność, ale sprzeczność ta jest sprzecznością realną i jak dalej mawiał Wódz Całej Postępowej Ludzkości całkowicie odzwierciedla dialektykę marksistów... pst! Oczywiście michnikowską! Ale nil desperandum i w ogóle w górę serca drodzy miłośnicy demokracji a w szczególności Adama Michnika! Chciałbym wam ku pokrzepieniu serc przypomnieć, że zazwyczaj to co w ustach innych brzmiałoby niedorzecznie czy jak „pusto brzmiący cymbał” wymawiane przez naczelnego „Wyborczej” nabiera bezzwłocznie cech spiżowych i uchodzi za krynicę mądrości - czyli jednak demokracji służy. Dlatego też aby niepotrzebnie nie narażać Jasnogrodu na takie męki wyrażające sie w herzklekotach, czy też niebezpiecznym rozdwojeniu jaźni, co dla niektórych jaśniaków mogłoby sie okazać w skutkach tragiczne, chciałbym zaproponować co następuje. Ponieważ naród irlandzki głosując na nie, dał wyraz swoim dotąd utajonym kontrrewolucyjnym - pardon! oczywiście antyunijnym przekonaniom, kładąc na razie tym kres dla nadzieji postępowej ludzkości występującej w cudownej obfitości w całej UE jak też poza nią - chciałbym zaproponować co następuje! Oczywiście najlepszym sposobem na opornych byłoby posłanie wszystkich do diabła lub psychiatryka , lecz wykonanie tych zaleceń mogłoby nastręczyć wiele trudności . O ile psychuszka mogła by pod pewnym warunkiem wchodzić w rachubę - to piekielny sposób już nie. Oczywiście nie z tego powodu, że wśród unijnych elit wiara w piekło - mówiąc delikatnie, nie jest zbytnio rozpowszechniona, ale dlatego, że z powodu dużej ilości grzeszników moce przerobowe piekła stają się powoli ograniczone i nawet odwołanie z ziemskiej delegacji diabłów prowadzących niewiele by tu zmieniło. W dodatku z pewnością odbiłoby się na jakości serwowanych piekielnych usług - w tym i kuszenia jako, że diabły ziemskie to wysokiej klasy fachowcy i zatrudnienie ich w piekielnej izbie przyjęć byłoby piekielnym marnotrastwem. Wówczas niejeden ziemski mędrzec mógłby się poczuć porzucony. Szybko by się okazało ile jest warta ich mądrość bez podpowiedzi szatańskich suflerów. Z tych też wyłożonych przeze mnie powodów uważam, że jedynym remedium na irlandzką antyunijność pozostaje metoda dr Grunsteina zaprezentowana szerszej publiczności w „Przygodach Dobrego Wojaka Szwejka”.

Leczenie delikwentów wedle tej receptury, przedstawiało się następująco:
1) Dieta ścisła rano i wieczorem, przy czym podawano wszystkim aspirynę na poty
2) Płukanie żołądka
3) Lewatywa z wody mydlanej i gliceryny
4) Zawijanie w prześcieradło zmoczone w zimnej wodzie

Mało kto był w stanie znieść te stopnie mąk powtarzające się cyklicznie - więc prędzej czy później pragnął wyzdrowieć co skutkowało jeszcze jedną lewatywą dawaną mu na drogę aby kuracjusz - jak się wyraził dr Grunstein – „nie skarżył się, że go tu nie leczono”. Chociaż opisane tu leczenie dotyczyło jedynie symulantów pragnących się wymigać od wojaczki, to myślę, że w życiu cywilnym też mogłoby zdziałać cuda zwłaszcza gdy chodzi o wypędzenie z eurosceptyków szatana sabotażu i przywrócenie ich na łono Unii. Sceptycznie zaś nastawionych do tej metody i nie daj Boże lekceważących wyniki Referendum, chciałbym ostrzec, że przykład Irlandii może być zaraźliwy a wówczas może się okazać, iż od takich lewatyw zawisły losy Unii!

Adam Leks

10 czerwca 2008

Chwała Ci Irlandio!


No to Lisbon!

Irlandczycy odrzucili w czwartkowym referendum Traktat Lizboński, reformujący Unię Europejską. Przeciwko wypowiedziało się 53,4 proc. głosujących (862 415 osób) - poinformował Maurice Coughlan, odpowiedzialny za ostateczne ogłoszenie wyników. "Za" Traktatem opowiedziało się 46,6 proc. głosujących (752 451). Frekwencja wyborcza wyniosła 53,13 proc. Do głosowania uprawnionych było 3 051 278 Irlandczyków. Oddano 6 171 nieważnych głosów.

- Obóz na "tak" poniósł porażkę, gdyż źle zorganizowano i prowadzono kampanię przed referendum. Skupiono się jedynie na głosowaniu na "tak", zamiast zastanowić się, dlaczego ludzie nie chcą traktatu" – skomentował odrzucenie Traktatu Lizbońskiego Derek Hutcheson, szef wydziału Studiów Europejskich w University College w Dublinie.

– Z kolei – obóz na "nie" – trafił do ludzi, stosując prosty przekaz poprzez potęgowanie zagrożenia wokół aborcji, podatków, neutralności – dodał politolog. W opinii Hutchesona, "obecnie rząd i nie tylko – wszystkie partie, które nawoływały do głosowania na "tak" – powinny czuć w jakimś sensie zażenowanie wobec Brukseli". Irlandia jest jedynym krajem UE, w którym kwestia przyjęcia lub odrzucenia Traktatu jest rozstrzygana w referendum.

Znany ze sceptycznej postawy wobec procesu integracji europejskiej prezydent Republiki Czeskiej Vaclav Klaus wyraził zadowolenie z powodu odrzucenia Traktatu Lizbońskiego w referendum w Irlandii. Jego zdaniem, wynik głosowania oznacza "zwycięstwo wolności".

– W jednym jedynym spośród 27 państw UE odbyło się w sprawie Traktatu Lizbońskiego referendum. Tylko w jednym jedynym państwie UE politycy umożliwili obywatelom wyrażenie ich poglądu. Wynik jest chyba dla wszystkich jasnym przesłaniem. Jest zwycięstwem wolności i rozumu nad sztucznymi elitarystycznymi projektami i europejską biurokracją – głosi oświadczenie Klausa.

Źródło: PAP

~~~~~~~~~~

Dodatek nadzwyczajny do nr 1 "Biuletynu"
Mysz, która ryknęła

Chwała Ci Irlandio!

Wbrew presji, zaklęciom i srebrnikom autorytetów moralnych i wielkich tego świata znalazł się Dawid, który ośmielił się powiedzieć NIE unijnemu Goliatowi.
Gdy większość naszych rodaków była pogrążona w rozpaczy z powodu remisu na miarę klęski w meczu Mistrzostw Europy w odległej, acz dla nas bliskiej Irlandii zdarzył się cud.

Obywatele Zielonej Wyspy w głosowaniu powszechnym odrzucili Traktat Lizboński - kładąc (przynajmniej chwilowo) kres mrzonkom unijnych biurokratów na szybkie utworzenie Europejskiej Rzeszy. Na nic zdały się groźby i prośby, pieniądze i szantaż. Jak wielki to dla nich cios widać po jękach wydobywających się z telewizji, radia i innych reżimowych mediów. Poza Unią nie ma zbawienia wykrzykuje z łam "Gazety Wyborczej" - "Żyd Roku" któregoś tam red. Adam Michnik, rozdzierając na piersiach arcykapłańskie szaty. Znamienne jest także to, ze w patriocie Jarosławie Kaczyńskim, który jeszcze niedawno stręczył nam ten nieszczęsny Traktat obudziły się pewne wątpliwości. Czyżby to była lucide intervala byłego premiera?

Decyzja narodu irlandzkiego jest pewnego rodzaju heroizmem, zważywszy na okoliczność postawy tamtejszych elit, a nawet hierarchów kościoła, którzy niestety poparli bezbożną eurokonstytucję. Kłóci się to z dotychczasową tak doniosłą rolą kościoła irlandzkiego - wielowiekowego wychowawcy i strażnika praw i narodowego ducha Wyspy Św. Patryka. Czyżby przykład arcybiskupa Życińskiego byłby aż tak zaraźliwy?

Jako Polacy, którym podstępnie uniemożliwiono zabranie głosu w najważniejszej dla naszego państwowego i narodowego bytu sprawie, czujemy wielką wdzięczność dla Irlandczyków. Tyle na gorąco. Do tematu jeszcze z pewnością powrócimy na łamach "Biuletynu". Dziś nasuwają się tylko słowa wypowiedziane ongiś przez Churchilla: "To jeszcze nie koniec, to nawet nie początek końca, ale z pewnością koniec początku".

Amen.

Adam Leks i Grzegorz Piotr Wysok

5 czerwca 2008

Zamknięcie czerwcowego numeru


Numer zamknięto 05.06.2008 r. W następnym numerze ukaże się między innymi artykuł na temat tzw. Kościoła Nowego Przymierza, którego działalność budzi duże zainteresowanie i niepokój czytelników.

Grzegorz Piotr Wysok