Powered By Blogger

30 kwietnia 2009

1 Maja święto okupantów



Po raz pierwszy na ziemiach polskich 1 Maja jako "święto pracy" wprowadziły wła-
dze Generalnego Gubernatorstwa. Narodowo-socjalistyczna III Rzesza przeminęła, jednak w Polsce Ludowej - podobnie jak w całym "miłującym pokój" obozie socjalistycznym, któremu przewodził tym razem Związek Radziecki "święto pracy" pozostało, a nawet zyskało na splendorze czego wyrazem były masowe spędy lud-
ności zmuszanej do "radowania się" i przemarszu przed trybunami, na których za-
siadali aktualni "umiłowani przywódcy".

Wydawać by się mogło, że wraz z upadkiem ZSRR zniknie i ten relikt niechlubnej przeszłości, jednak po ustanowieniu tzw. III Rzeczypospolitej nikt nie kwapił się do zacierania śladów niedawnej zależności - wychodząc widać ze słusznego założenia, że ta cała niepodległość to tylko chwilowy "wypadek przy pracy". I oto po szczęśliwie zakończonym procesie dostosowawczym Polka znów znalazła swojego "Wielkiego Brata" (a może to on ją sobie znalazł?) tym razem w postaci Unii Europejskiej, do której właśnie w dniu 1 maja 2004 r. zostaliśmy przyłączeni.

Dziś gdy mija już pięciolecie (piatilietka) naszej przynależności do "obozu postępu", pierwszy maja celebruje się jako święto tego "dziejowego sukcesu" czemu dał ostatnio wyraz prezydent Kaczyński wygłaszając 30 kwietnia br. Okolicznościowe orędzie do Narodu. Krótko mówiąc, mamy się cieszyć nie bacząc na chwilowe trudności i coraz cieńsze portfele, a wyższe ceny. I tak to historia zatoczyła koło, a Pierwszy Maja jak
był, tak i pozostał świętem naszych okupantów.

Grzegorz Piotr Wysok

29 kwietnia 2009

Video dokument

Dnia 22 IV br. w lubelskim Klubie "Graffiti"
odbyło się spotkanie z p. Stanisławem Michalkiewiczem
pt. "Terror politycznej poprawności".

Po spotkaniu jeden z redaktorów "Biuletynu" - Kol. Piotr Sławiński
przeprowadził krótki wywiad z p. Michalkiewiczem, który poniżej zamieszczamy.
Konferencja była w całości filmowana i wkrótce ukaże się
ponad godzinny film z tego spotkania.


Video 1:
Stanisław Michalkiewicz
o sprawie Grzegorza Wysoka





Powyższy film można
również obejrzeć w Telewizji Narodowej - http://www.youtube.com/user/eugeniuszsendecki

Grzegorz Piotr Wysok

28 kwietnia 2009

Do czytelników


Redakcja "Biuletynu" z niepokojem i smutkiem odnotowuje nasilające się na-
ciski i usiłowania ze strony różnych osób, w tym także znanych i skądinąd zasłużo-
nych dla środowiska narodowego, aby z góry wykluczyć rozmaite osoby, organizacje i ugrupowania, o których wzmianki bądź relacje z organizowanych spotkań pojawiły się na stronie internetowej naszego pisma. Świadczy to o istnieniu ogromnych pokładów wzajemnych uprzedzeń, niechęci i nienawiści w naszym środowisku, co dużo lepiej niż działania wrogich sił i agentury tłumaczy chroniczną niemoc ruchu narodowego. W ten sposób do niczego dojść nie można. Własna niemoc jest dużo gorsza niż obca przemoc.

My wyrastamy ze stanowiska wychodzenia ponad własną małość i konsekwentnego jednoczenia tych, którzy tego chcą i potrafią się podporządkować wspólnemu celowi. Nasz "Biuletyn" nie jest organem żadnej frakcji, ani nie sprzyja niczyjej prywacie politycznej. Jest pismem redagowanym przez grupę przyjaciół, zupełnie niezależnym
i stanowi unikalną pozycję na polskiej scenie politycznej. Nie jest niczyją tubą propagandową i o swojej linii decyduje samo. Pozostanie zatem wierne postawie ignorowania "czarnych list" i apeli o wykluczanie czyichkolwiek rywali, choć na łamach naszej strony prowadzonej przez wolnych od uprzedzeń narodowców nie zawsze
jest miejsce dla wszystkich, którzy przesyłają nam swoje publikacje -

- kliknij!

Tadeusz Zieliński

27 kwietnia 2009

Wniosek


Lublin, 24 IV 2009

Grzegorz Wysok
ul. Niecała 10/44
20-080 Lublin
tel. (0-81) 53-278-05

Sygn. akt 1DS/2446/08

Prokuratura Rejonowa Lublin-Północ
ul. Okopowa 2 a
20-950 Lublin
tel. (0-81) 52-882-51
fax (0-81) 53-497-04

Wniosek o przyjęcie
dodatkowych materiałów dowodowych


Proszę o włączenie do akt sprawy następujących dowodów
w postaci artykułów i materiałów wideo dotyczących sprawy "Biuletynu"
bądź ściśle z nią związanych.

Grzegorz Wysok


Załączniki:

1. kserokopia artykułu Piotra Zychowicza ("Rzeczypospolita")
2. kserokopia artykułu Stanisława Michalkiewicza ("Najwyższy Czas!")
3. kserokopia artykułu Stanisława Michalkiewicza
pt. "Zimowy raid z Turyngii do Polski" ("Goniec Toronto" z 11.01.2009)
4. kserokopia artykułu Stanisława Michalkiewicza
pt. "Ordung muss sein!" ("Goniec Toronto" z 25.04.2009)
5. kserokopia artykułu Andrzeja Kumora
(przedruk w: "Tylko Polska" nr 7 z 12.02.2009)
6. płyta CD z nagraniami trzech filmów z udziałem
redaktora S. Michalkiewicza

26 kwietnia 2009

Ogłoszenie


Redakcja "Biuletynu" serdecznie zaprasza na
wykład ks. Karola Stehlina pt.: "Różaniec jest naszym orężem".
Ks. Stehlin jest przełożonym Bractwa Świętego Piusa X w Europie Środkowo-
Wschodniej oraz redaktorem miesięcznika "Zawsze wierni".

Przyjeżdża do Lublina na zaproszenie Organizacji Monarchistów Polskich.
Wykład odbędzie się 11 maja (poniedziałek) o godz. 18.00 w sali
konferencyjnej hotelu Mercure Unia Lublin przy al. Racławickich 12.
Wstęp wolny.

Serdecznie zapraszamy!

25 kwietnia 2009

Video dokument

Prezentujemy kolejny film z udziałem p. Stanisława Michalkiewicza, w którym ustosunkowuje się m.in. do działań lubelskiej prokuratury przeciwko "Biuletynowi"
i opinii "biegłego" dr Konrada Zielińskiego. Dziękujemy mu serdecznie za zaangażowanie w obronie wolności.

Przypominamy, że na naszej internetowej stronie zamieszczone jest zawiadomie-
nie o możliwości popełnienia przestępstwa z art. 233 par. 4 kk, który głosi "Kto jako biegły (…) przedstawia fałszywą opinię (…) mającą służyć jako dowód w postępowaniu (…) podlega karze pozbawienia wolności do lat 3". Z pełnym tekstem tego wniosku można zapoznać się na stronie:

- kliknij!

(post z 9 marca 2009 r.)

Pomimo, że mija już blisko dwa miesiące od jego złożenia,
brak informacji o podjęciu jakichkolwiek działań przez właściwe organy.
Chyba więc faktycznie w Polsce są równi i równiejsi...


Video 1:
Faszyzacja życia trwa:
JKM miał rację z pasami bezpieczeństwa
- Stanisław Michalkiewicz


24 kwietnia 2009

Michalkiewicz w Lublinie

Terror politycznej poprawności.

Spotkanie z Grzegorzem Wysokiem
i Stanisławem Michalkiewiczem w Lublinie

Bezpośrednim powodem wizyty red. Stanisława Michalkiewicza w dniu 22 kwie-
tnia 2009 r. była konieczność stawienia się w Prokuraturze Rejonowej Lublin-Północ celem złożenia zeznań w sprawie "Biuletynu". Korzystając tej niecodziennej okazji udało się wspólnie z Unią Polityki Realnej zorganizować w Klubie "Graffiti" spotkanie nt. "Terror politycznej poprawności". W pierwszej części red. Wysok przedstawił swoje kłopoty z bezpodstawnymi oskarżeniami jakie przedstawiła mu lubelska Prokuratura z poduszczenia "Gazety Wyborczej" na podstawie oszczerczej opinii "biegłego"
dr Konrada Zielińskiego (UMCS).

Po zreferowaniu sprawy będącej namacalnym dowodem na narastanie "terroru politycznej poprawności" głos zabrał Stanisław Michalkiewicz. W swoim wystąpieniu przedstawił korzenie "political correction", które dostrzegł w pismach włoskiego komunisty Antonio Gramsciego. Gramsci - w odróżnieniu od Marksa nie bez racji uważał, że to nie byt kształtuje ludzką świadomość lecz jest zupełnie odwrotnie.
Aby więc skutecznie zapanować nad społeczeństwem i zniszczyć to co lewacy określają "mentalnością burżuazyjną" (a w istocie podstawy cywilizacji łacińskiej) trzeba dokonać takich zmian w myśleniu, aby powrót do normalności stał się niemożliwy. Stąd płynie imperatyw popierania wszelkiego rodzaju patologii, zboczeń, a nade wszystko relatywizmu w dziedzinie moralnej i wieloznaczności w pojęciowaniu. Pomysły Gramsciego uzupełnione o przemyślenia innego guru lewactwa łączącego marksizm z freudyzmem - Herberta Marcuse’a podchwyciła zrewoltowana w 1968 roku młodzież szukająca jakiegoś uzasadnienia dla swojego buntu prowadzonego pod absurdalnym hasłem: "Prawda to faszystka, precz z prawdą!".

Dziś tzw. "pokolenie ‘68" jest u władzy w Europie i USA czego przykładem jest
kariera Joszki Fischera (lewaka, b. Ministra Spraw Zagranicznych RFN) czy żydowsko-niemiecko-francuskiego polityka-trockisty Daniela Bendit-Cohna wsławionego osta-
tnio rzuceniem gróźb wobec Prezydenta Czech Wacława Klausa. Rozpoczęty w 1968 roku "marsz przez instytucje" doprowadził do tego, że dzisiejszy establishment w krajach zachodnich jest opanowany przez lewaków nienawidzących wszystkiego,
co w jakikolwiek sposób przywiązane jest do wartości chrześcijańskich. To oni tworzą
dziś prawo i je realizują dominując w środkach masowego przekazu i instytucjach kulturotwórczych. W takiej sytuacji nic dziwnego, że osoby które chcą się temu przeciwstawiać są w różnoraki sposób niszczone. Właśnie casus "Biuletynu"
Grzegorza Wysoka jest przykładem takich działań.

Unia Europejska, do której niestety przy naszej zgodzie zostaliśmy w 2004 r. przyłączeni posiada już przygotowane narzędzia terroru wobec niepokornych. Obłudnie nazywa się je Zestawem Praw Podstawowych. Jest to typowy przykład politycznej poprawności, a mianowicie zmiany w dziedzinie języka - gdy słowom dawniej oznaczającym coś zupełnie innego przypisuje się nowe, niejasne treści:
"że łagier - wolność, knut - zdobyczą, a kiedy wolno po troszeczku w tej dialektyce
się wyćwiczą to moją staną się zdobyczą" - jak przestrzegał swego czasu Janusz Szpotański. I tutaj dochodzimy do konkluzji, że aplikowanie politycznej popra-
wności (czyli zduszanie wolności człowieka) w zamyśle marksistów dokonać się
ma ewolucyjnie, a więc bez "przerywania snu ofierze".

Jakie remedium na terror politycznej poprawności proponuje red. Michalkiewicz?
Po prostu trzeba być sobą, trzeba czuć się mimo wszystko wolnym i pielęgnować postawy konserwatywne rozumiane jako poczucie misji. Gdy wokół siebie, w swoich rodzinach, wśród znajomych, ale i na forum publicznym zachowamy tę postawę to
nasi wrogowie (w głębszym znaczeniu wrogowie cywilizacji łacińskiej) będą bezradni. Cywilizacja nasza opiera się bowiem na solidnych fundamentach - greckiego stosu-
nku do prawdy zawartego w klasycznej filozofii, prawa rzymskiego i chrześcijańskiego poczucia godności wszystkich ludzi. Wierne trzymanie się tych sprawdzonych za-
sad sprawi, że "nie przemogą".

Wykładu wysłuchało ponad 100 osób. Można było nabyć książki Stanisława Michalkiewicza, bezpłatnie zaopatrzyć się w archiwalne i aktualne numery "Biule-
tynu" oraz wziąć udział w dyskusji i porozmawiać z prelegentami. Mimo zaproszenia
na spotkanie nie przybył nikt z lokalnych mediów (poza TV UPR i Telewizją Na-
rodową), które przygotowały materiał filmowy z konferencji.

Tadeusz Zieliński
(zdjęcia)

__________

Fotoreportaż:


Foto 01:
Grzegorz Wysok, Stanisław Michalkiewicz
i Marian Kowalski - kandydat nr 1 do Europarlamentu
z listy UPR Okręgu Lubelskiego



Foto 02:
Wystąpienie Kol. Grzegorza Wysoka



Foto 03:
Książki red. Michalkiewicza
szły "jak świeże bułeczki"



Foto 04:
Autor podpisuje swoje publikacje



Foto 05:
Red. Wysok w rozmowie
z p. Czesławem Klocem - członkiem Zarządu
lubelskiego Stowarzyszenia Ruchu
Obrony Rodziny i Jednostki



Foto 06:
Dostępne były wszystkie numery "Biuletynu"



Foto 07:
Ekipy TV UPR i Telewizji Narodowej przy pracy



Foto 08:
Spotkanie trwało ponad dwie godziny

23 kwietnia 2009

Piszą o nas...

Minęło pięć miesięcy od momentu, kiedy Prokuratura Rejonowa
Lublin-Połnoc przedstawiła naszemu Koledze zarzuty znieważenia Żydów, publicznego nawływania do nienawiści i propagowania ustroju faszystowskiego. Sprawa została podniesiona przez prokuraturę po zawiadomieniu lokalnej
"Gazety Wyborczej".

Tym razem głos zabrał polonijny tygodnik z Toronto pt. "Goniec", gdzie p. redaktor Stanisław Michalkiewicz zamieścił swój artykuł, który z przyjemnością przedstawiamy na internetowej stronie naszego pisma. Dziękujemy Redakcji za życzliwość, zaś szczególne słowa podziękowania kierujemy pod adresem autora publikacji, który wielokrotnie już wypowiadał się w tej sprawie.

Tadeusz Zieliński



25.04.2009

Ordnung muss sein!

Jak wiadomo, nasi Ojcowie-Założyciele to znaczy Aleksander Kwaśniewski, Tadeusz Mazowiecki, Waldemar Pawlak i Ryszard Bugaj, w 1997 roku wpisali do konstytucji, że Rzeczpospolita Polska jest "demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej". Trudno w jednym i stosunkowo krótkim zdaniu zmieścić więcej nonsensów i bełkotów, ale nie o to w tej chwili chodzi, by to "rozbierać z uwagą", niczym Wojski opowieść o królowej Dydonie przy okazji pojedynku Doweyki z Domeyką, tylko – że ten idiotyczny zapis mógł stać się przyczyną szalenie jurydycznej atmosfery, jaka ostatnio u nas zapanowała. Nawet dzieci, którym nauczyciele w szkołach mówią, że dwa i dwa równa się cztery, zamiast przyjmować to do aprobującej wiadomości, bezczelnie pytają pedagogów, czy mają na to świadków. Skoro atmosferą jurydyczną nasiąknęły nawet dzieci, to cóż dopiero mówić o politykach dorosłych, którzy z niejednego komina wygartywali?

Przoduje oczywiście były prezydent naszego państwa Lech Wałęsa, rozpaczliwie podciągając kalesony, żeby ukryć różne wstydliwe zakątki, ale co z tego, skoro, kiedy tylko podciągnie z przodu, to opadają mu z tyłu, a kiedy podciągnie z tyłu, to odsłania przody, a kiedy w rozpaczy wnosi ręce ku niebu, to już robi się ostateczna katastrofa i cała legenda na nic. Najgorzej, że z tych nerwów już sam nie pamięta, co opowiadał poprzedniego dnia, więc kolejne wersje legendy mnożą się jak króliki, wywołując mimowolny efekt komiczny. Ale nic nie ma za darmo i za każdą, nawet tak niewinną rozrywkę trzeba płacić i oto prokuratura w Bydgoszczy otrzymała rozkaz wszczęcia śledztwa, czy autorzy książki o Lechu Wałęsie, doktorzy Gontarczyk i Cenckiewicz, nie ujawnili aby tajemnicy państwowej. Nie bardzo wiadomo, o jaką tajemnicę w tym przypadku chodzi – czy o to, że Lech wałęsa był konfidentem Służby Bezpieczeństwa, czy o to, że potem przepoczwarzył się w płomiennego bojownika o wolność i demokrację oraz laureata pokojowej Nagrody Nobla, czy o to, że jako prezydent wypożyczył sobie tajne dokumenty z gdańskiej delegatury Urzędu Ochrony państwa, czy o to, że zapomniał tych dokumentów zwrócić, czy wreszcie o to, że oficer UOP sporządził jednak notatkę, jakie dokumenty w teczce Lecha Wałęsy były, a jakich już nie ma.

Akurat gdy piszę te słowa, w państwowej telewizji komentuje te tajemnice – nie wiadomo – bolesne, czy chwalebne - generał Gromosław Czempiński, który – jak mówią złośliwi – "samego jeszcze znał Stalina", a jeśli nawet nie znał, to ostrogi i szlify szlifował za głębokiej komuny, kiedy to podobnież zwerbował samego doktora Andrzeja Olechowskiego do sławnego "wywiadu gospodarczego". Dr Olechowski też kandydował na prezydenta Rzeczypospolitej, obok Aleksandra Kwaśniewskiego, tajnego współpracownika o pseudonimie "Alek", z którym w swoim czasie rywalizował również Lech Wałęsa. Kiedy uświadomimy sobie, że każdy z tych kandydatów do prezydentury był mocno trzymany za krocze przez oficerów prowadzących, a już bez wątpienia – przez ich zwierzchników, to utwierdzamy się w przekonaniu, iż punkt ciężkości władzy w III Rzeczypospolitej niezmiennie spoczywa poza konstytucyjnymi organami państwa. Ale nie o to chodzi, bo istotne jest, że śledztwo wszczęte przez prokuraturę w Bydgoszczy pokazuje, w jaki sposób rządząca Polską razwiedka będzie zakładała obywatelom knebel, pozbawiając ich konstytucyjnych swobód w zakresie swobody badań naukowych. Konfidenci świeccy i duchowni zostaną osłonięci mgłą tajemnicy państwowej i to najlepszego gatunku, a każdy zuchwalec, który zechce się przez tę zasłonę przedrzeć, umrze podwójnie – ciałem i duszą.

Nie jest to oczywiście sposób jedyny, bo oto onegdaj zostałem przesłuchany w charakterze świadka przez lubelską prokuraturę, która z donosu niejakiego pana Adamaszka, zatrudnionego w charakterze dziennikarza w lubelskiej edycji "Gazety Wyborczej", prowadzi postępowanie przeciwko Grzegorzowi Wysokowi, który wydaje biuletyn i prowadzi stronę internetową. Pan Adamaszek oskarżył go o antysemityzm i inne straszliwe zbrodnie. Prokuratura skorzystała z pomocy biegłego w osobie doktora habilitowanego Konrada Zielińskiego z UMCS, który najwyraźniej "powinność swej służby zrozumiał" i uwypuklił wszystkie przewinienia Grzegorza Wysoka, jak tam potrafił. Może jeszcze za dużo nie wie, ale gorliwości mu nie brakuje, bo oto zaniepokoił się ("niepokój budzi"), że Grzegorz Wysok jedyną analogię do rzezi Polaków na Kresach Wschodnich w roku 1943 znalazł w zagładzie Ormian. Pan doktor habilitowany Konrad Zieliński wysnuł z tego wniosek, że Grzegorz Wysok "zdaje się" w ten sposób "zaprzeczać istnieniu Holokaustu, jakkolwiek nie wyraża tego dosłownie". Co tu dużo mówić... Czy doktor habilitowany Konrad Zieliński, który tak bystro potrafi spenetrować każdą myślozbrodnię nie marnuje się aby na UMCS-ie? Jak tylko Rzeczpospolita Polska znowu zacznie w pełni urzeczywistniać zasady sprawiedliwości społecznej, powinien zostać profesorem belwederskim i to w pierwszej kolejności
-"bo nie jest światło, by pod korcem stało, ani sól ziemi do przypraw kuchennych" - przypomina poeta.

Jeśli więc komuś się wydawało, że wymiarowi sprawiedliwości zabraknie ofiarnych współpracowników w dziele wykrywania, demaskowania i piętnowania myślozbrodni, to lubelski przypadek musi go i oświecić i uspokoić. Ochotników nie zabraknie, tak samo, jak nie brakowało ich za czasów Chorążego Pokoju i jeszcze wcześniej – kiedy to surowa ręka zwalczała "tchórzliwe zamachy na niemieckie dzieło odbudowy". Najwyraźniej kolejna pieriedyszka powoli dobiega końca; pofikaliśmy sobie przez 20 lat – i wystarczy. Teraz nadchodzi Ordnung, który, jak wiadomo muss sein, jak to przy Anschlussie. Po co tubylczemu narodowi wolność słowa, kiedy powinno mu przecież wystarczyć do wierzenia kilka zbawiennych prawd, na straży których będą stali uczeni w rodzaju pana doktora habilitowanego Konrada Zielińskiego, o którym na pewno jeszcze niejedno usłyszymy. Bo że niezawisły wymiar sprawiedliwości musiał dostać stosowne rozkazy, to wydaje się pewne na podstawie mnożących się poszlak.

Na tle tych przygotowań do stopniowego pozbawienia naszego narodu konstytucyjnych swobód, jak nie pod pretekstem "tajemnicy państwowej", to pod pretekstem zwalczania "antysemityzmu", "ksenofobii", czy "rasizmu" – chociaż z tym ostatnim, po genewskich parkosyzmach, na razie lepiej chyba nie przesadzać – no i oczywiście – homofobii, czyli wszelkich przejawów sprzeciwu wobec uroszczeń sodomitów, na przekomarzania między Platformą Obywatelską oraz Prawem i Sprawiedliwością w związku z rozpoczęciem konkursu o 54 wesołych posad w Parlamencie Europejskim można spokojnie wzruszyć ramionami, chociaż oczywiście ta część werdyktu niezawisłego sądu, która zakazuje PiS-owi poruszania również w przyszłości tematów zawartych w zakwestionowanym spocie telewizyjnym, jest kolejną poszlaką wskazującą, że niezawisłe sądy stosowne rozkazy chyba otrzymały.

W tej sytuacji możemy z całkowitym spokojem oczekiwać na rezultat śledztwa, wszczętego przez Prokuraturę Krajową w sprawie finansowania kampanii wyborczej posła Janusza Palikota, któremu lubelscy studenci i emeryci wpłacali na fundusz wyborczy nawet po kilkanaście tysięcy złotych! Już tam iustitia wykaże ponad wszelką wątpliwość, że poseł Janusz Palikot ponad śnieg bielszym się stanie, jakby został skropiony hyzopem – bo jak oskarżać - to oskarżać, a jak oczyszczać – to oczyszczać.

Stanisław Michalkiewicz

Źródło: "Goniec"
nr 17(276) z 24-30 kwietnia 2009 r.

22 kwietnia 2009

Zaproszenie


Na zdjęciu:
dr Anna Łobaczewska -
przewodnicząca Ruchu Obrony Rodziny i Jednostki

Redakcja "Biuletynu" zaprasza na seminarium współorganizowane
z Ruchem Obrony Rodziny i Jednostki nt. "Wpływ New Age na edukację
i kulturę". Konferencja odbędzie się 25 kwietnia 2009 r. (sobota) w
budynku Szkoły Podstawowej nr 24 przy ul. Niecałej 1 w Lublinie.

Program:
- godz. 11.00 - "Koncepcje R. Steinera podstawą New Age" - siostra
Michaela (Zofia Pawlik)
- godz. 12.00 - "New Age w edukacji" - dr Anna Łobaczewska
- godz. 12.30 - "Przejawy New Age w kulturze i filmie" - przedstawiciel
Centrum Przeciwdziałania Psychomanipulacji w Lublinie
- godz. 13.30 - dyskusja panelowa
- godz. 14.00 - zamknięcie

W czasie konferencji będzie można nieodpłatnie nabyć archiwalne
numery "Biuletynu" oraz ciekawe publikacje na temat sekt.

Kontakt:

Stowarzyszenie
Ruch Obrony Rodziny i Jednostki OPP
ul. Motylowa 5
20-826 Lublin
tel.0-691-888-624
e-mail: RORIJ@free.ngo.pl
http://free.ngo.pl/rorij

21 kwietnia 2009

Felietony Adama Leksa


Foto:
Wyk. Tadeusz Zieliński
Na zdjęciu Kol. Adam Leks

ROZMOWY KTÓRE MIEWAŁ KRÓL SALOMON MĄDRY


III RP gruppenfuhrerem Wolfem?

W czasach mojej młodości jednym z kultowych seriali była "Stawka większa
niż życie". W ostatnim jego odcinku kapitan Kloss wpada na ślad tajemniczego generała SS Wolfa odpowiedzialnego za liczne zbrodnie. W finałowej scenie oka-
zuje się, że ów mityczny gruppenfuhrer SS (stopień generalski w tych rodzajach broni) naprawdę nie istnieje, tylko paru wysokich oficerów SS wymyśliło sobie taki zbiorowy pseudonim, aby zmylić przeciwnika i wymigać się od odpowiedzialności. No do-
brze, ale co to ma wspólnego z naszymi czasami? Otóż okazuje się, że ma!

Mój kolega kupił sobie niedawno skuter. Po zakupie musiał go zarejestrować. Po uiszczeniu 100 zł jego motor został wpisany do ewidencji pojazdów poruszających
się po naszych ulicach, na dowód czego otrzymał stosowną tablicę rejestracyjną i tymczasowe pozwolenie opiewające na dwa tygodnie jazdy po krajowych drogach.
Po powrocie do domu włożył to wszystko do szuflady, ponieważ pora była jeszcze zimowa więc nie nadająca się do jazdy jednośladem. W końcu zawitała długo wyczekiwana wiosna i można było wreszcie ruszyć w trasę. Jednak mój znajomy
miał i drugi motor zakupiony w zeszłym roku na którym mógł jeszcze jeździć do po-
łowy kwietnia tj. do końca okresu na który mu pozwalało wykupione wcześniej w firmie ubezpieczeniowej OC i ubezpieczenie od nieszczęśliwych wypadków związanych z ruchem drogowym (kierowcy i pasażerów). Pomny więc na ten fakt dalej sobie spokojnie na nim jeździł. Po ustaniu okresu owego ubezpieczenia postanowił prze-
siąść się na nowy skuter, więc w tym celu udał się do ubezpieczyciela aby wykupić na niego stosowny pakiet OC. Jakież było jego zdziwienie gdy w owym punkcie dowiedział się, że jest przestępcą bowiem nie dokonał tego wcześniej tj. w okresie 2 tygodni upływających od rejestracji tego pojazdu. Groziła mu za to kara 2 tys. złotych. Na jego tłumaczenie, że w ogóle nie jeździł wspomnianym skuterem ubezpieczyciel wzruszył tylko ramionami i powiedział, że to go wcale nie tłumaczy, ponieważ takie jest prawo. Nie wiem jak dla niego dalej potoczy się ta sprawa, natomiast wnioski z niej płynące są dla mnie oczywiste. Przede wszystkim dlaczego "moje" a więc i "nasze" państwo nie wierzy swoim obywatelom tylko traktuje ich jak potencjalnych przestępców? Przecież kolega mógł faktycznie nie jeździć na nowym skuterze, więc dlaczegóż na Boga zakładać od razu najgorsze! Jednak po dłuższym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że jest tak ponieważ "nasze" państwo nas wszystkich ocenia wedle siebie, czyli jak najgorzej. I nie jest to jedyny przykład na trafność mego spostrzeżenia, bowiem prawie codziennie stykamy z taką postawą. Kto na górze zmusza innych do takiego traktowania obywateli Najjaśniejszej Rzeczpospolitej? Prezydent? Premier? Parlament? Sądzę, że nie. Odpowiedzialność za to co jest w różnym stopniu spoczywa na wszystkich "naszych" decydentach.

I tutaj dochodzimy do gruppenfuhrera Wolfa. III RP to właśnie taki zbiorowy
generał SS który rządzi nami jak chce. Dziesiątki, setki, tysiące jego sług robią z Polakami co się im tylko zamarzy także i z naszej winy, bowiem swoją biernością przyzwalamy na to wszystko. Złe drzewo jakim była PRL nigdy nie rodziło dobrych owoców. Nie muszę chyba dodawać, że za jeden z takich owoców uważam właśnie III RP. "Czasem wszystko musi się zmienić, aby wszystko pozostało po staremu". Te sło-
wa Giuseppe Lampedusy z "Lamparta" jak ulał pasują do trybu w jakim się odbywała sławetna transformacja ustrojowa Polski po 1989 roku. Po takim genezis nie może
być dalej dobrze. Musimy więc się nadal męczyć, w tej niewypowiedzianej
wojnie państwa przeciwko własnym obywatelom.

Adam Leks

__________

Prawdziwy bohater Europy?

Pośród mędrców Sodomy i Gomory, którzy siebie i własne kraje za srebrniki wy-
przedają znalazł się jeden sprawiedliwy! Wacław Klaus, bo o nim tu mowa ma czelność wypowiadania się o sprawach waląc wprost, co o nich naprawdę myśli. Biorąc pod uwagę dyskrecję innych mężów stanu, na naszym kontynencie jest to zjawisko wyjątkowe. Warto dodać, że za dyskrecję przywykło się uważać niewypowiedzianą część własnych myśli. No cóż - jedni są dyskretni, inni zaś jak Wacław Klaus wolą mówić prawdę. Zaiste - szczególnie u polityków to rzecz godna podziwu i to w dodatku u syna narodu nie uchodzącego w naszych oczach za odważny. Widocznie Pan Bóg wszystkim nacjom daje po równo. Wszystkim - ale chyba z pewnym wyjątkiem.

Takich eunuchów jakimi są polscy politycy próżno szukać w całej Europie a i pe-
wnie na całym świecie. Jakże aktualne są więc słowa wypowiedziane niegdyś przez Churchilla pod naszym adresem: "Najdzielniejsi z dzielnych, lecz rządzeni przez najnikczemniejszych z nikczemnych". Dlatego szczerze zazdroszczę Czechom takiego przywódcy, który prawdę i wiarę w swój naród przedkłada nade wszystko, stając się z tego powodu trędowatym dla kosmopolitów rządzących w Europie. Ich irytacja nie dziwi jednak, bowiem Wacław Klaus w swoich filipikach ma czelność wytykać, że Unia Europejska jest naga niczym król w bajce Andersena. Postawa prezydenta Czech jest przykładem na to, że można być dobrym politykiem nie będąc jedno-
cześnie kłamcą. Oby więcej takich ludzi!

Adam Leks

20 kwietnia 2009

Zawiadomienie


22 kwietnia 2009 r. (środa) odbędzie się spotkanie z p. red. Stanisławem Michalkiewiczem pod hasłem "Terror politycznej poprawności" połączone z konferencją prasową Grzegorza Wysoka na temat działalności lubelskiej
prokuratury i łamania wolnego słowa w Polsce.

Początek - godź. 17.30
Miejsce - Klub "Graffiti", Al. Józefa Piłsudskiego 13
(wejście przez budynek Straży Miejskiej).
Organizatorzy spotkania - UPR Lublin, redakcja "Biuletynu".

Mile widziani będą P.T. dziennikarze.

19 kwietnia 2009

Oświadczenie


Lublin, 17.04.2009

"Idź POD PRĄD" - miesięcznik
ul. Czeremchowa 12/19
20-807 Lublin
tel. 0-502-211-360

Oświadczenie
dla Prokuratury Rejonowej w Lublinie
ul. Okopowa 2

Redakcja miesięcznika "Idź POD PRĄD" wyraża głębokie zaniepokojenie
działaniami Prokuratury w stosunku do p. Grzegorza Wysoka wydającego "Biuletyn Narodowy". Nie podzielamy części poglądów p. Wysoka, ale uważamy, że w
interesie pluralizmu debaty publicznej w RP, także Jego głos powinien być słyszalny.

Odrazą jest zwalczanie przeciwników politycznych i ich poglądów za pomocą metod administracyjnych czy sądowych. Wolność słowa jako wielka zdobycz demokracji niesie w sobie niebezpieczeństwo publikowania poglądów ogólnie przyjętych za niepra-womyślne. Należy je zwalczać merytoryczną dyskusją a nie cenzurą. Te ogólne zasady są oczywiste. Jednak w odczuciu społecznym, działania podejmowane wobec pana Wysoka, mogą być tak właśnie odbierane. Nasza obywatelska troska nie tylko o pluralizm, ale i o społeczne postrzeganie urzędu Prokuratury nakazuje skierowanie tego oświadczenia.

Wyrażamy głębokie przekonanie, że powyższe myśli nie są obce Prokuraturze Rejonowej w Lublinie i że postępowanie w sprawie p. Wysoka zostanie
niebawem umorzone.

W imieniu redakcji

/podpis/
Paweł Chojecki
Redaktor naczelny pisma "Idź POD PRĄD"
Prezes Okręgu Lubelskiego Unii Polityki Realnej

18 kwietnia 2009

O rajach


Foto:
Wyk. Tadeusz Zieliński
Na zdjęciu Kol. Adam Leks

Felieton Adama Leksa

Podobno piekło to pierwsza nieudana próba stworzenia raju. Drugą zapewne
było wprowadzenie komunizmu w Rosji i krajach ościennych (i nie tylko) z intencją rozciągnięcia go na cały świat zgodnie ze słowami Międzynarodówki "Gdy związek nasz bratni ogarnie ludzki ród". Za trzecią próbę należy uważać usiłowanie zaprowadzenia europejskiego upiornego ładu przez "fuhrera" narodu niemieckiego Adolfa Hitlera. Do tego wszystkiego można by dołączyć śmiałe eksperymenty czynione w czasie rewolucji francuskiej, dające "natchnienie" szeregowi późniejszych rewolucjonerów. Imprez organizowanych przez Czyngiz-chana i Timurlenka nie należy tutaj liczyć, ponieważ były one przedsiębrane tylko w celach doraźnych i w zasadzie osobistych.

"Wierzę w reinkarnację ideologii" jak mawia poeta, więc pomny tych słów oczekuję na następną próbę stworzenia raju, którą jest bez najmniejszej wątpliwości Unia Europejska. Na nasze nieszczęście "uszczęśliwiaczy" ludzkości jest wciąż bezliku - starzy odchodzą, w ich miejsce wciąż pojawiają się nowi. Nic na to nie można poradzić. Dobre czasy, gdy podobni im ludzie gnili po więzieniach odeszły już dawno bezpowrotnie. Wobec tego nam biednym ich ofiarom pozostaje tak jak w wierszu Puszkina jedynie "wzdychać i myśleć wciąż to jedno, kiedy cię (o Unio) diabli
wreszcie wezmą!"

Adam Leks

17 kwietnia 2009

Roman Kluska na KUL


W ostatnich miesiącach uaktywnił się działający od 1986 r.
na KUL Akademicki Klub Myśli Społeczno-Politycznej "Vade Mecum".

16 kwietnia na zaproszenie młodzieży przybył do Lublina p. Roman Kluska,
który podzielił się z licznie zgromadzonymi w Nowej Auli KUL słuchaczami swoimi doświadczeniami. Roman Kluska był szefem znakomicie rozwijającej się firmy "Optimus" (sprzęt i oprogramowanie komputerowe), jednak w odróżnieniu od wielu "biznesmenów" nie chciał dawać łapówek urzędnikom oraz wchodzić z nimi w niejasne układy. Spotkały go za to dotkliwe represje z aresztowaniem przez ABW włącznie. W wyniku nagonki prowadzonej przez prokuraturę, urząd skarbowy i media, firma "Optimus" wypadła z rynku i chociaż po niewczasie p. Kluska został całkowicie zrehabilitowany a nawet przeproszony nie mógł już odzyskać dawnej
czołowej pozycji w branży.

W trakcie prelekcji gość Klubu "Vade Mecum" przedstawił mechanizmy rządzące w polskiej gospodarce. Wskazał na patologiczne powiązania zachodzące pomiędzy urzędnikami wyposażonymi w ogromną władze interpretacyjną przepisów a biznesem oraz skrytykował prawo, które umożliwia korupcję i unikanie przez wtajemniczonych płacenia podatków. Jako przykład w tej dziedzinie wymienił metodę zbywania udziałów w przedsiębiorstwach w zamian za rzekomą zamianę na obligacje Skarbu Państwa, które w odróżnieniu od gotówki nie są objęte podatkiem. Oczywiście wiedza o takich i innych możliwościach jest dostępna tylko nielicznym, pod których tworzy się coraz bardziej zagmatwane i niejasne przepisy prawne. Zwykli śmiertelnicy muszą karnie płacić swój haracz i to oni utrzymują na swych barkach ciężar skorumpowanego co cna państwa. W ten sposób zabito w Polakach ducha przedsiębiorczości tak żywego
jeszcze na początku lat 90-tych ubiegłego wieku.

Roman Kluska przedstawił też swoją drogę do Boga. Doznane cierpienia połączone z lekturą "Dzienniczka" św. siostry Faustyny Kowalskiej uświadomiły mu konieczność pokory jako cnoty potrzebnej w życiu każdego człowieka. Zrozumienie faktu, że tak naprawdę wszystko jest w rękach Opatrzności a ludzkie plany i rachuby często zawodzą to jego zdaniem klucz do sukcesu i prawdziwego szczęścia w życiu. W czasie prelekcji kolportowany był ostatnie numery "Biuletynu" zawierające m.in. relacje z wcześniej organizowanych przez Klub "Vade Mecum" spotkań.

Grzegorz Piotr Wysok
współzałożyciel Klubu "Vade Mecum"
__________

Zdjęcia:
Tadeusz Zieliński


Foto 01:
Roman Kluska - twórca i były prezes
giełdowej spółki Optimus S.A., laureat Nagrody
Kisiela 2003 za "walkę z bezprawiem
aparatu państwowego"



Foto 02:
Gość wieczoru i prowadzący
spotkanie Kol. Tomek Rzymkowski
z Klubu Myśli Politycznej "Vade Mecum"



Foto: 03
Po wykładzie prelegent otrzymał od
organizatorów spotkania drobny upominek

16 kwietnia 2009

Herrenvolk po żydowsku

Otrzymałem list od mojego wiernego czytelnika
i znajomego, który z przyjemnością zamieszczam na moim blogu.
Jest to felieton p. red. Stanisława Michalkiewicza, który został opublikowany m.in. w jednym z ostatnich numerów tygodnika "Nasza Polska".

Grzegorz Piotr Wysok



Na zdjęciu:
Prezydent Iranu Mahmud Ahmadinedżad

0 kwietnia ogłoszono, że Stany Zjednoczone, Izrael, Niemcy i Polska postanowiły zbojkotować konferencję genewską pod egidą ONZ, poświęconą rasizmowi. Trochę to zaskakujące, bo we wszystkich państwach bojkotujących rasizm jest surowo potępiany, a w niektórych stanowi nawet przestępstwo podlegające ściganiu przy pomocy europejskiego nakazu aresztowania. Co więcej, w Eurosojuzie, jak wiadomo, działa wiedeńska centrala paneuropejskiego gestapo. Ukrywa się ona pod niewinnym szyldem Agencji Praw Podstawowych, ale jej zadaniem jest szpiegowanie wszystkich państw europejskich pod kątem rasizmu, antysemityzmu, ksenofobii i homofobii, czyli prób sprzeciwiania się sodomitom oraz organizowanie nagonek medialnych i inicjowanie śledztw i procesów przeciwko antysemitnikom, rasistom, kseno i homofobom przed niezawisłymi sądami, które też otrzymały już odpowiednie wytyczne za pośrednictwem oficerów prowadzących. Dlaczego zatem przy tak surowym podejściu do rasizmu państwa te postanowiły zbojkotować genewską konferencję? Przecież z krytykowaniem rasizmu przesadzić niepodobna! Jedna rasa – ludzka rasa – no i w ogóle – "wszyscy ludzie będą braćmi".

Owszem – i w ogóle, ale problem w tym, że wcale nie wszyscy. Na tej konferencji bowiem miał pojawić się prezydent Iranu i wygłosić płomienne przemówienie przeciwko syjonizmowi. Syjonizm jest zaś oficjalną ideologią państwową Izraela, więc nic dziwnego, że Izrael postanowił genewską konferencję zbojkotować. Przecież irański prezydent nie powie tam niczego, czego by sami Izraelczykowie nie wiedzieli, być może nawet jeszcze lepiej od niego, bo o ile by nawet przyjąć, że irański prezydent zna expedite historię i teraźniejszość syjonizmu, to przecież raczej nie zna jego planów na przyszłość, podczas gdy Izraelczykowie je znają. Zatem o ile nieobecność Izraelczyków można uznać za usprawiedliwioną, o tyle nieobecność innych państw już taka oczywista nie jest. No, może z wyjątkiem Stanów Zjednoczonych, bo przecież żyją jeszcze ludzie pamiętający określenie Patryka Buchanana, że Waszyngton stanowi "terytorium okupowane przez Izrael", no i że ogon wywija psem. Zresztą trudno, żeby pani Hilaria Clintonowa postąpiła inaczej, to chyba jasne? Można też próbować usprawiedliwienia nieobecności Niemiec, które postępują według mądrości etapu. Na jednym etapie realizują ostateczne rozwiązania, ale jak się etap zmieni, to trudno prześcignąć ich z lizusostwie. Na razie są właśnie na tym etapie, więc zachowują się wzorowo. Ale Polska? Dlaczego Polska? Przecież Polska nie jest jeszcze terytorium okupowanym przez Izrael, ani nawet - przez organizacje wiadomej diaspory? Ja oczywiście wiem, że wszystko dopiero przed nami, ale na razie z ust najwyższych dygnitarzy tyle płynie zapewnień o obronie interesu narodowego, że takie zmiany mogą nastąpić dopiero po ewentualnej ratyfikacji traktatu lizbońskiego. Chyba, że w tych deklaracjach nie chodzi o naród polski, tylko ten bardziej wartościowy. Jeśli tak, to oczywiście co innego, to wtedy nieobecność Polski na genewskiej konferencji też jest zrozumiała.

W tej sytuacji możemy już spokojnie zająć się samym syjonizmem. Czy rzeczywiście zasługuje on na taką krytykę, jaką postanowił schłostać go irański prezydent? Z pozoru wydawałoby się, że nie, bo twórca syjonizmu, Teodor Herzl, wychodził z założenia, że naród żydowski jest taki sam, jak każdy inny i właśnie dlatego, podobnie jak wszystkie inne narody, powinien się politycznie zorganizować w państwo. Taki pogląd jest istotą nacjonalizmu, który u nas, nie wiedzieć czemu, jest energicznie zwalczany przez żydowską gazetę dla Polaków, a w Eurokołchozie – przez wiedeńską centralę. Nawiasem mówiąc, syjonizm początkowo też był bardzo ostro krytykowany przez środowiska żydowskie, między innymi dlatego, że jego podstawowa teza podważała archaiczne, trybalistyczne przeświadczenie o wyjątkowości narodu żydowskiego.

Ale, podobnie jak wszystko inne, syjonizm też ewoluował. Coraz większy wpływ na jego kształt wywierali żydowscy szowiniści. Szowiznim w stosunku do nacjonalizmu jest swego rodzaju ekscesem. O ile nacjonalizm można porównać do przekonania ojca rodziny, że w pierwszej kolejności jest odpowiedzialny za własne dzieci, a dopiero potem – za dzieci cudze, to szowinizm oznaczałby, że tenże ojciec, w trosce o zwiększenie szans życiowych własnych dzieci, zaczyna mordować dzieci cudze. Więc żydowscy szowiniści zatruli syjonizm archaicznym, trybalistycznym przekonaniem o wyjątkowości narodu żydowskiego w całym Wszechświecie. Jest to oczywiście brednia, bo z perspektywy Wszechświata zarówno naród żydowski, jak i wszystkie inne narody są kompletnie pozbawione znaczenia – ale brednia, użyteczna. Przy jej pomocy bowiem można ideologicznie uzasadnić wszelkie łotrostwa i usprawiedliwić międzynarodowe awanturnictwo. Narodowi wyjątkowemu wolno więcej, niż narodom mniej wartościowym. W szczególności wolno eksterminować narody mniej wartościowe, jeśli interes narodu wyjątkowego tego akurat wymaga. W ten oto sposób żydowscy szowiniści rzeczywiście przekształcili normalny syjonizm w obłędną doktrynę rasistowską. Syjonizm w tej postaci niczym bowiem nie różni się od poglądu o "rasie panów", jakim wybitny przywódca socjalistyczny Adolf Hitler zaczadził Niemców. Nic zatem dziwnego, że zdecydowana większość państwa świata nie widzi niczego osobliwego w krytyce, jakiej poddał współczesny syjonizm irański prezydent. No naturalnie, jakże by inaczej! Dlaczego jednak Polska przyłączyła się do bojkotu, solidaryzując się w ten sposób z wyznawcami "Herrenvolku" tyle, że już nie germańskiej, a semickiej proweniencji? Co z tego będzie miała?

Stanisław Michalkiewicz

15 kwietnia 2009

Strona LOS-u


Zachęcamy do zapoznania się z nowo otwartą stroną internetową
naszego Kolegi Piotra Sławińskiego - pełnomocnika Ligi Obrony Suwerenności
na Region Lubelski.
Mamy nadzieję, że blog stawia przed sobą ambitne cele.
Życzymy, aby nigdy nie uciekał od tematych trudnych i kontrowersyjnych,
tchórzliwie pomijanych na innych łamach i internecie.
Był otwarty na dyskusję, argumenty i kontrargumenty - nie uciekając
jednoczenie od wypracowywania własnej linii programowej i
własnego poglądu na polską rzeczywistość.

Adres: http://pslawinski-los.blogspot.com/

Tadeusz Zieliński

14 kwietnia 2009

Ogłoszenie

Redakcja "Biuletynu" serdecznie zaprasza na wykład ks. Jana Jenkinsa
pt.: "Czy można dwóm panom służyć? Mit interpretacji II Soboru Watykańskiego
w świetle Tradycji".
Ks. Jenkins jest kapłanem Bractwa św. Piusa X i przyjeżdża do Lublina na
zaproszenie Organizacji Monarchistów Polskich.
Wykład odbędzie się 20 kwietnia (poniedziałek) o godz. 18.00 w sali
konferencyjnej hotelu Mercure Unia Lublin przy al. Racławickich 12.
Wstęp wolny.

Serdecznie zapraszamy!

Tadeusz Zieliński
(zdjęcia)

__________

Fotoreportaż
z akcji informacyjnej:


13 kwietnia 2009

Wielkanocne życzenia


"Próżno kamień wagi wielkiej,
Żydzi na grób wtoczyli.
Próżno dla pewności wszelkiej,
Zbrojnej straży użyli.
Bo zmartwychwstał samowładnie
Jak przypowiedział dokładnie
Alleluja!"

Z okazji Świąt Zmartwychwstania Pańskiego
najserdeczniejsze życzenia Czytelnikom "Biuletynu"
składa Redakcja

12 kwietnia 2009

Oświadczenie


Lublin, 9 IV 2009

Oświadczenie

Stowarzyszenie Osób Represjonowanych w Stanie Wojennym wyraża swoje zaniepokojenie podejmowanymi w ostatnim czasie zmasowanymi atakami medialnymi na niezależnych historyków i zapowiedziami likwidacji Instytutu Pamięci Narodowej jako instytucji służącej badaniu najnowszej historii.

Jako osoby, które w okresie komunistycznego zniewolenia walczyliśmy m.in. o wolność słowa nie możemy pogodzić się z sytuacją, że obecne władze Państwa Polskiego starają się ograniczyć możliwości nieskrępowanego wyrażania poglądów i dyskusji naukowej. Stanowczo protestujemy także przeciwko podejmowanym coraz częściej próbom administracyjnego i sądowego represjonowania osób za ich poglądy.

Zapewniamy, że będziemy walczyć o poszanowanie prawdy i wolność
słowa tak jak czyniliśmy to w okresie pierwszej "Solidarności".

Za Zarząd Stowarzyszenia
Osób Represjonowanych w Stanie Wojennym

/podpis/
Prezes
Lech Ciężki

/podpis/
Sekretarz Zarządu
Grzegorz Wysok

11 kwietnia 2009

Pytanie o Wojtka

- Original Message -
From: "jarek"
To: "mndystrybucja@o2.pl"
Cc: "mndystrybucja@o2.pl"
Sent: Thursday, April 09, 2009 12:35 PM
Subject: śp. Wojtek Mazur

Cześć Grześku,

Przypadkiem, bo czytając o akcji "Hasbara" znalazłem
na Twoim blogu pożegnanie Wojtka "Historyka".
Nic o tym nie wiedziałem. SZOK! :-(
Co się stało?
Gdzie dokładnie spoczywa?

Ps. "Hasbara" jest doprawdy wierzchołkiem góry lodowej wobec działań
etatowych cenzorów (dla niepoznaki zwanych moderatorami/administratorami) na bodaj wszystkich bardziej znaczących (oczywiście pod względem ilości odwiedzeń) portalach internetowych.

Z życzeniami Pokoju Bożego z okazji Świąt Wielkiej Nocy.
Jarek Adamski



Wyk. Tadeusz Zieliński
Miejsce spoczynku śp. Wojtka Mazura
Sekcja S10 K18

Dziękuję za świąteczne życzenia. Ja również życzę wszelkich Łask Bożych.
Co do "Historyka" to zmarł na początku maja ub.r. Przyczyną śmierci była choroba serca (prawdopodobnie wylew). Stało się to nagle - kilka dni wczeniej rozmawialiśmy na ulicy i nic nie zapowiadało tak tragicznego finału. Wojtek pochowany jest na cmentarzu przy Drodze Męczenników Majdanka w Lublinie. Ma ładny pomnik.

Grzegorz Piotr Wysok

10 kwietnia 2009

Video dokument

W Niedzielę Palmową (6 IV 2009 r.) odwiedziliśmy przebywającego
na leczeniu w tomaszowskim szpitalu p. prof. dr hab. Antoniego Jarosza -
rektora i twórcę Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Jarosławiu.

Prof. Jarosz naraził się tamtejszemu układowi i padł ofiarą represji (uwięzienie, pobicie, szkalowanie w mediach) w wyniku czego poważnie zapadł na zdrowiu.
Efektem naszej wizyty są dwa filmy które poniżej prezentujemy:



Video 1:
Prof. Jarosz w szpitalu po
wyjściu na wolność, kwiecień 2009





Video 2:
Jeden siedział, drugi siedzi,
trzeci - bedzie siedział. Rozmowa
z pacjentami szpitala w Tomaszowie.




Powyższy filmy można również obejrzeć w Telewizji Narodowej - http://www.youtube.com/user/eugeniuszsendecki

Redakcja "Biuletynu"

9 kwietnia 2009

Nasza odpowiedź

- Original Message -
From: "Sławomir Wawrzyniak"
To: "mndystrybucja@o2.pl"
Cc: "mndystrybucja@o2.pl"
Sent: Thursday, April 09, 2009 13:59 PM
Subject: wiadomość

Do Redakcji "Biuletynu"

Otrzymałem od Was pismo, a potem zajrzałem na internetową stronę "Biuletynu".
Gazeta wydaje się być narodowa, tylko dlaczego wpisujecie się w struktury LPR? Tą formację już dawno skompromitował Roman Giertych. Popieram za to pogląd, iż PiS uzurpuje sobie prawo do bycia jedyną formacją prawicową na polskiej scenie politycznej. Za duże jest też na łamach Waszego pisma czysto doktrynalnych rozważań (Piotr Sowiński), a za mało publikacji na temat autentycznych ugrupowań polskiej prawicy. Jeżeli czas pozwoli wymienię je przy najbliższej okazji.
Proszę przekazać Panu Sendeckiemu moje gratulacje za udane klipy wideo, choć do niektórych z nich również miałbym zastrzeżenia natury merytorycznej.
Wszystkiego najlepszego z okazji zbliżających się Świąt Wielkanocnych.

Sławomir Wawrzyniak
prawicowiec z Bełżca k/Tomaszowa Lub.



A co Pan proponuje innego jak nie LPR? Roman Giertych nie jest obecnie we władzach partii. Właściwie wszystko zaczynamy od nowa - przynajmniej w naszym regionie. To od ludzi, którzy tworzą Stronnictwo będzie zależała jego wiarygodność i skuteczność.
Biuletyn jest otwarty na różne głosy - nie jest organem Ligi Polskich Rodzin.
Zachęcam do nadsyłania własnych tekstów (mogą być dyskusyjne).

Redaktor naczelny "Biuletynu"
Grzegorz Piotr Wysok

__________

Osobom sięgającym po lekturę naszego "Biuletynu" radzę zrezygnować z charakterystycznego dla prawicowego "wiecznego opozycjonisty" modelu nagacji. Pozwoli to nam spojrzeć na periodyk prowadzony przez red. Grzegorza Wysoka z Lublina obiektywnym okiem.

Pismo ma wiele zalet, ale wcale nie musi to znaczyć, iż należy utożsamiać się z całokształtem prezentowanych na jego łamach poglądów. Wysoki poziom merytoryczny, ciekawa szata graficzna, szeroka gama poruszanych tematów (w tym tzw. trudnych) czynią pismo jednym z ciekawszych i bardziej twórczych mediów prawicy narodowej. Ponadto teksty autorów "Biuletynu" dają nam możliwość bliższego poznania poglądów ludzi, których czyny i zachowania oceniamy przez pryzmat informacji zaczerpniętych z liberalnych mediów. Zbyt często skupiamy się na krytyce osób o poglądach narodowych, którzy mają odwagę wziąć na siebie odpowiedzialność za państwo czy choćby za politykę samorządów. Krytykować łatwo, pracować konstruktywnie i twórczo dużo trudniej. Tym większe słowa uznania należą się osobom, które w okresie gospodarczego kryzysu i politycznych zawirowań podjęły się trudu wydawania wspomnianego pisma. "Biuletyn" czyni ciekawszym fakt, iż obok tekstów natury historycznej znajdują się w nim materiały dotyczące aktualnych wydarzeń politycznych z kraju i ze świata. Nie brakuje w nim również krótkich esejów, recenzji, a także interesujących not i felietonów pod redakcją Adama Leksa.

Elementem uatrakcyjniającym treść elektronicznej wersji miesięcznika są bez wątpienia filmy Telewizji Narodowej poświęcone w całości najdonioślejszym i żywo dyskutowanym problemom. Komentarze i polemiki szerokiej rzeszy internałtów dodatkowo dodają filmom atrakcyjności. Materiały prezentowane przez dr Eugeniusza Sendeckiego, w znacznej mierze dotyczące podstaw ideowych konserwatyzmu pozwalają poznać bliżej zasady kierunku politycznego, już przez Dmowskiego uznanego za "upadły". Z kolei bardzo dobre publikacje Kol. Wysoka stanowią kompendium wiedzy o ruchu narodowym, postrzeganym z punktu widzenia osoby bezpośrednio zaangażowanej w odbudowę struktur LPR w Lublinie. Cieszy również fakt, iż redakcja "Biuletynu" nie izoluje się od Czytelników, a wprost przeciwnie - stwarza im możliwość dzielenia się własnymi przemyśleniami z szerszym gronem osób. Poza tym redaktorzy pisma odpowiadają na wiele nurtujących pytań. Mam nadzieję, że pojawienie się na jego łamach artykułów najmłodszej generacji dziennikarzy zachęci do jeszcze większej aktywności "starych" narodowców w pozytywnej
rywalizacji pokoleń.

Na koniec pozostaje mi życzyć Grzegorzowi, aby nie ugiął się pod ciężarem broniącego interesów żydostwa w Polsce wymiaru sprawiedliwości, dalej prowadził pismo w duchu katolickim i narodowym, a "europejczykom" poprzez
redakcyjną korektę ucierał nosa.

Tadeusz Zieliński

8 kwietnia 2009

W obronie wolności słowa

List do Redakcji

W związku z bezprecedensowymi atakami na swobodę
badań naukowych po ukazaniu się mojej książki o Lechu Wałęsie
powstał poniższy apel.
Jeżeli popiera Pan/Pani treść tego apelu i jest gotów złożyć
pod nim podpis, prosimy o pilne przesłanie swego imienia i nazwiska
oraz zawodu na adres: glebockihenryk@op.pl

Paweł Zyzak



Foto:
Paweł Zyzak - 24-letni magister historii z
krakowskiego IPN-u, autor książki "Lech Wałęsa. Idea i historia"

W obronie wolności słowa i swobody badań historycznych

Wydana niedawno przez prywatne wydawnictwo Arcana biografia polityczna Lecha Wałęsy, autora Pawła Zyzaka, stała się przyczyną trwającej od kilku dni niebywałej histerii części mediów i polityków. Obiektem szczególnie brutalnego ataku stał się Instytut Pamięci Narodowej tylko ze względu na fakt, iż autor książki, po jej złożeniu do druku, zatrudniony został w IPN w zastępstwie za urlopowanego pracownika, na prostym stanowisku technicznym. IPN został bezpodstawnie obarczony odpowiedzialnością za wydaną pracę. W ślad za bezpardonowymi atakami i inwektywami wobec IPN i jego pracowników poszły zapowiedzi części polityków zupełnej likwidacji lub drastycznego ograniczenia swobody działalności Instytutu.

Ponieważ wspomniana książka oparta została na pracy magisterskiej obronionej wcześniej na Uniwersytecie Jagiellońskim, obiektem podobnych ataków stał się Uniwersytet Jagielloński a szczególnie promotor tej pracy prof. Andrzej Nowak oraz jej recenzent, którego łączono z IPN, choć od dawna już w nim nie pracuje. Wkrótce, wobec tej jednej pracy magisterskiej, podjęta została w trybie nadzwyczajnym kontrola akredytacyjna Wydziału Historycznego UJ na zlecenie Rządu RP, reprezentowanego przez Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego p. Barbarę Kudrycką. Dziwi to tym bardziej, że niedawno w 2008 r., Komisja Akredytacyjna właśnie zakończyła kontrolę tego Wydziału z wynikiem pozytywnym.

Znakomita większość tych uczestników życia publicznego, którzy niezwykle brutalnie zaatakowali książkę jak i obie instytucje (IPN i UJ), wzywając do wyrzucenia z pracy autora i jego opiekuna naukowego, likwidacji instytucji (IPN) lub odcięcia im dofinansowania - jak sama przyznawała - nie zapoznała się z krytykowaną pracą opierając się jedynie na powtarzanych przez część mediów, nie zweryfikowanych zarzutach.

Szczególnie niepokojące były głosy wzywające do ograniczenia swobody wypowiedzi i badań historycznych w imię ochrony interesów osób publicznych. Ta seria medialnych ataków mających cechy nagonki oraz idących w ślad za tym konkretnych politycznych działań może świadczyć o próbach ustanowienia jednej, obowiązującej wszystkich wizji przeszłości. Wszystkie te fakty są bezprecedensowym w demokratycznym państwie przejawem prób ingerencji ze strony części polityków i sprzymierzonych z nimi mediów w gwarantowane przez konstytucję Rzeczypospolitej prawo do wolności słowa, jedną z najważniejszych wartości wolnej, demokratycznej i niepodległej Polski oraz oparte na tym prawo do ustalania i weryfikowania prawdy w drodze swobodnej debaty publicznej i badań naukowych.

Nie negując prawa do krytycznej oceny tej i innych książek historycznych uważamy, że dyskusja na ten temat powinna odbywać się przy użyciu argumentów poddawanych weryfikacji a nie inwektyw, pogróżek, publicznej nagonki, piętnowania i prób zastraszania. Dlatego sprzeciwiamy się próbom ograniczenia prawa do wolności słowa i swobody badań naukowych, zwłaszcza nad historią najnowszą prowadzonych w tak ważnych i zasłużonych dla polskiej humanistyki instytucjach jak UJ i IPN bez względu na to, czyje interesy czy dobre samopoczucie sposób osób publicznych mogą one naruszyć.

/podpis/

7 kwietnia 2009

Twaróg w "Wyborczej"

- Original Message -
From: "Adam Danek"
To: "mndystrybucja@o2.pl"
Cc: "mndystrybucja@o2.pl"
Sent: Thursday, April 09, 2009 15:25 PM

Subject: były działacz MW i LPR bryluje w "Gazecie Wyborczej"
składając hołdy Kuroniowi, Michnikowi i Balcerowiczowi.
Ciekawe, który to przypadek - "realizmu politycznego" czy "dywersji w świecie popkultury"



27.02.2009

Maciej Twaróg: Nowohucka strefa wolności

Dekadę lat 80. XX w. jako dorastający chłopak z Nowej Huty
wspominam dość ponuro. Zresztą, patrząc z perspektywy czasu na moje pokolenie - dorastaliśmy w Nowej Hucie nieco szybciej od naszych
rówieśników mieszkających gdzie indziej.

Dlaczego? Bo byliśmy bardziej świadomi tego, co wokół nas się dzieje. To przecież bezpośrednio nad nami unosił się cień pomnika Lenina z Alei Róż, siłą rzeczy odczuwaliśmy klimat strajków i pacyfikacji kombinatu, pamiętaliśmy śmierć Włosika czy zdewastowane i śmierdzące gazem łzawiącym nasze ulice i osiedla. W naszych domach oprócz "Dziennika Telewizyjnego" przewijała się podziemna bibuła, przynoszona gdzieś głęboko w spodniach przez rodziców lub starsze rodzeństwo.

Dzisiaj już wiemy, że na naszych oczach działa się historia - najnowsza historia Polski. Byliśmy świadkami wydarzeń, które wymusiły Okrągły Stół i upadek komunizmu w Polsce. Choć nikt z nas nie wierzył, że ta ponura dekada się kiedykolwiek skończy, to komunizm upadł. Zapewne nikt z nas nie przypuszczał, że po upadku komunizmu z jednej strony będzie nam dane poczuć smak upragnionej wolności, a z drugiej strony - nasz nowohucki świat zacznie popadać w totalną ruinę. To, co działo się na naszych oczach z Nową Hutą po 1989 r., było dla mnie większym szokiem i traumą niż dla starszego pokolenia czas i owoce stanu wojennego.



Na zdjęciu:
Maciej Twaróg z Krakowa

Wejście w strefę wolności

Wejście do strefy wolności nie zaczęło się dla mnie od pamiętnych
wyborów 4 czerwca. Wszyscy, których znałem, powtarzali w kółko: "głosować na Gila i Nowaka". Ale ja akurat głosować nie mogłem. Miałem wówczas 13 lat. Mój pierwszy wolny wybór to rok 1995 i oddanie głosu w "prezydenckich" na Jacka Kuronia. Facet ujmował mnie całe moje życie, od kiedy przyszło mi być świadomym tego, co się wokół mnie dzieje. Mając zatem dowód osobisty, w wolnej Polsce nie wyobrażałem sobie zaznaczenia krzyżyka przy innym nazwisku.

Moje prawdziwe wejście do upragnionej strefy wolności zaczęło się w Alei Róż jesienią 1989 r. - od zbiorowego malowania pomnika Lenina, od totalnego zdewastowania i podpalenia budki milicyjnej, od rzucania kamieniami w oddziały ZOMO i przefarbowanej już milicji na policję. To doświadczenie, które osobiście porównuję do zmasowanych działań berlińczyków, którzy burzyli swój mur, było głośnym krzykiem nowohuckiej młodzieży o zlikwidowanie znienawidzonego symbolu upadłego systemu. Nowohucianie nie mieli swojego muru - w Alei Róż niszczyli wówczas coś, co dusiło ich poczucie wolności. I choć dzisiaj ubolewam, że tak łatwo oddaliśmy ten pomnik, bo byłby dzisiaj wielką atrakcją turystyczną, to chyba w tamtym czasie nie było innego wyjścia. Dzieło Mariana Koniecznego z przestrzeni Alei Róż musiało po prostu zniknąć.

Potem w Nowej Hucie było już tylko gorzej. Nowa lokalna władza zupełnie się od nas odwróciła. Odwróciła się nawet ta część nowej władzy, która do magistratu dostała się dzięki Nowej Hucie. A na naszych podwórkach i osiedlach narastały problemy. Bezrobocie i beznadzieja dotykały dorosłych. To odbijało się także na nas. Zaczęliśmy dorastać, a wraz z tym zaczęliśmy poszukiwać nowych doznań, nowych wartości, nowego sposobu na życie. Poznawaliśmy smak alkoholu (i nie tylko), jeździliśmy na metalowe koncerty, zaliczaliśmy wyjazdy za Hutnikiem - robiliśmy wszystko, co odrywało nas od przesiadywania na ławkach pamiętających jeszcze junackie czasy. W międzyczasie ludzie teatru próbowali dawać nam alternatywę wobec szarej rzeczywistości naszych podwórek. Część z nas z tej oferty skorzystała. Inni poszli swoją drogą kończąc często z wyrokami karnymi. Części z nas udało się założyć swoje rodziny - przetrwali kryzysowe sytuacje, problemy z pracą, kłótnie i całą masę kredytów. Innym się nie powiodło. Brak wzorców i autorytetów? Nie ta druga połowa? Szkoda słów i papieru na ostateczne wyroki. Ale z pewnością nie jest to wina tego, iż zaczęliśmy żyć w wolnym kraju. Wszyscy tego pragnęliśmy.

Inna sprawa, że konstruktorzy III RP w pierwszych latach wolności częściej zajmowali się sami sobą - bardziej tym, kto na kogo kapował, kto od kogo był większą świnią - niż tym, co dzieje się z dorastającymi dzieciakami, z ich rodzinami, z ich dzielnicami i miastami... I choć po dwudziestu latach widać wyraźnie, że dorastające pokolenia w okresie upadku komunizmu wykorzystało stworzone szanse w III RP, wybiło się dość mocno z wykształceniem i karierą - większość z nas powie dość głośno, iż osiągnęła sukces - to jednak uzyskana wolność, która spadła nam jak z nieba, ma też drugą stronę medalu. Wielu z nas swoje szanse i nowe możliwości najzwyczajniej zmarnowało, straciło do reszty, nie odnalazło się w niej ani wówczas, ani teraz. Wielu z nas do dzisiaj nie wie, gdzie, po co i dlaczego żyje. Nie są zdolni do żadnej refleksji i zadumy. Nie są zdolni do niczego. Nikt nie dotarł do nich i nie pokazał, jak z daru wolności najlepiej korzystać.

Nowa Huta po 20 latach

Na całe szczęście bilans Nowej Huty po dwudziestu latach od upadku komunizmu jest zdecydowanie lepszy. Osobiście cieszę się z faktu przyłożenia kilku małych cegiełek w procesie rewitalizacji Nowej Huty, jaki rozpoczął się kilka lat temu. Po 1990 r. nie mogłem pogodzić się z tym, że tak nagle Kraków o nas zapomniał, zaczął nas zupełnie lekceważyć. Gdy zamykano u nas kolejne kina, gdy na betonowych boiskach brakowało nawet bramek, gdy upadały kolejne sekcje sportowe w naszych klubach, a Nową Hutą straszono dzieci przed snem - obiecałem sobie, że gdy będę miał możliwość cokolwiek w Nowej Hucie zmienić, to zrobię wszystko, aby to osiągnąć bez względu na koszty tych działań. Nie mam się czego i za co wstydzić. Modernizację tego wszystkiego, co zaniedbano u nas w ciągu dwóch dekad po upadku komunizmum należy mocno przyspieszyć, wprowadzić w proces totalny, bez żadnych tendencji hamulcowych. Wiem, że ja sam szansę na to dostałem dzięki przełomowi 1989 r. Nie wiem, co by było, gdyby nie ten proces...

Moje państwo po 20 latach

Dostrzegam i doceniam sukcesy Polski po 1989 r. Żyjemy dzisiaj wygodniej, lepiej, łatwiej, nowocześniej. Jednak po wrzuceniu tego wszystkiego na wagę, ostateczny wynik dwudziestolecia III RP jest dla mnie ujemny. I choć nie jest to wina twórców III RP, to dwudziestolecie wolności, a może bardziej ostatnie lata, sprawiły, że przestałem identyfikować się z własnym państwem. Brzydzę się dzisiaj jego bezwzględną machiną urzędniczą, bezkarnością wszelkiego rodzaju służb, wszechobecnością związkowych bonzów, głupotą i chamstwem polityczno-partyjnych elit, które przypominają zwykłą żulerkę. Nie po drodze mi z tym wszystkim. Mam olbrzymie pretensje o to, że nie udało się pierwszym rządom III RP wykasować wymienionych patologii, które później, z czasem, urosły do niebotycznych rozmiarów. A to wszystko, co zobaczyłem w ostatniej dwudziestolatce, niekiedy z dość bliska, odpycha mnie od przejmowania się państwowymi problemami, kryzysami, lustracjami, przysłuchiwaniu się partyjnym kłótniom, szarpaniu publicznego grosza pod siebie. Szkoda na to czasu. Lepiej poświecić go na życie prywatne, oraz na poszukiwanie nowych rozwiązań dla Nowej Huty.

Odkrycia mojego dwudziestolecia: Balcerowicz z Michnikiem

Jednak moje refleksje nad dwudziestoleciem polskiej wolności to nie tylko Nowa Huta. Muszę wspomnieć o moich symbolach tego dwudziestolecia wolności. Są w tym okresie dwa symbole, które odzyskały moją sympatię i szacunek. Te symbole to - Leszek Balcerowicz i Adam Michnik. Dlaczego oni? Był przecież Wałęsa, byli ludzie Kościoła czy inni opozycjoniści. Po dwudziestu latach od upadku komunizmu odkryłem racje tych dżentelmenów. Doceniłem ówczesną postawę i rozwiązania tego pierwszego, utożsamiając się dzisiaj z jego poglądami i popadłem w podziw dla postawy i osiągnięć tego drugiego. A przecież przez cały okres III RP Balcerowicza z Michnikiem traktowałem jak duet diabłów wcielonych i zło przeogromne. Dzisiaj widzę, iż są to ludzie, a raczej instytucje, które bezpowrotnie zmieniły obraz kraju, w którym staramy się jakoś godnie żyć.

Balcerowicz z Michnikiem to największe odkrycia i niespodzianki mojego dwudziestolecia wolnej Polski i Nowej Huty - wolnej od komunizmu, wolnej od pomnika Lenina w Alei Róż, wolnej od obowiązkowego rosyjskiego w szkołach, lecz z nadal potwornie zniszczonymi chodnikami, ulicami, parkami i placami zabaw w całej mojej dzielnicy. Mam nadzieję, że dożyję tego, iż te pokomunistyczne pozostałości zostaną zreformowane i w pełni wymienione. Tego sobie życzę na sześćdziesiąte urodziny mojego miasta i dwudziestą rocznicę upadku systemu, który ostatecznie okazał się porażką.

__________

* Maciej Twaróg - rocznik 1976, nowohucianin,
2002-2006 w Radzie Miasta Krakowa (lista LPR), na studiach
działał w Młodzieży Wszechpolskiej, red. naczelny pisma "Wszechpolak",
współtwórca "1949 club", autor bloga 1949.pl.

Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków



Foto:
Wyk. Tadeusz Zieliński
Na zdjęciu Kol. Adam Leks

Moja odpowiedź:

Słowa te brzmią niczym dziękczynna laudacja z okazji 70-tej rocznicy urodzin Józefa Stalina. Wprawdzie już od dawien dawna przyzwyczajony jestem do końskich panegiryków na cześć wędzidła, to jednak w ustach byłego narodowca świeżo(?) "nawróconego" na michnikowszczyznę brzmią one dziwacznie żeby nie powiedziec wprost że groteskowo.

Adam Leks

6 kwietnia 2009

Są równi i równiejsi


Foto: Tadeusz Zieliński
Dewastacja Placu Litewskiego przez "nieznanych sprawców"

Przykład bezczelności i barbarzyństwa.

4 kwiecień 2009 r., Plac Litewski - centrum Lublina
Impreza muzyczna sponsorowana m.in. przez "Gazetę Wyborczą".
Samochody parkują na trawniku. Władzom miasta, Policji i Straży Miejskiej to nie przeszkadza!
Szkoda, że nie wjechali do pobliskiej fontanny…

Redakcja "Biuletynu"

5 kwietnia 2009

Szkalujący artykuł


Narodowe Pogrzebanie Polski

Skandal. W centrum miasta
można zobaczyć naklejki propagujące nienawiść.

W kabinie z bankomatem PKO BP klienci mogli przeczytać, że arcybiskup Józef Życiński przynosi wstyd Kościołowi, a Tomasz Gross jest chwastem. Naklejki takiej treści przykleili na ścianach neofaszyści. I chociaż bankomat mieści się zaledwie kilka metrów od siedziby banku, obraźliwe napisy zniknęły dopiero po naszej interwencji.

- Jak to możliwe, że w pomieszczeniu tak poważanej instytucji jak bank wiszą takie napisy?! – denerwuje się nasza czytelniczka. – Trzy tygodnie temu poszłam wybrać pieniądze z bankomatu przy Krakowskim Przedmieściu i na ścianie zauważyłam te bluźnierstwa – dodaje. Kobieta liczyła, że PKO BP do którego należy bankomat pozbędzie się bulwersujących naklejek. – W końcu chyba codziennie ktoś tam sprząta i sprawdza maszynę – oburza się mieszkanka Lublina. – Ale naklejki nie zniknęły.

Sprawdziliśmy. W punkcie PKO BP przy Krakowskim Przedmieściu 39, ściana obok bankomatu jest pełna napisów propagujących nienawiść: "Arcybiskup Życiński odejdź, wstydu całemu Kościołowi oszczędź!", "Tomasz Gross – wyrwać chwasta!", "Komunia na rękę, a może do kieszeni?" Autorzy tych treści nawet się nie kryją. Na każdej naklejce jest podpis organizacji znanej jako Narodowe Odrodzenie Polski. O tym, że są to ludzie pełni nienawiści mówi zresztą jedna z nalepek: "Faszyzm?? My jesteśmy gorsi!" – w ten sposób określają się członkowie NOP. Prokuratura nie jest pewna, czy autorów tych napisów należy ścigać. – Żeby podjąć taką decyzję musimy najpierw zapoznać się z opinią językoznawcy – mówi Beata Syk-Jankowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej.

Marcin Kornak, redaktor naczelny antynazistowskiego pisma "Nigdy Więcej" nie ma wątpliwości, że NOP to groźna organizacja. – Jest to ugrupowanie, które działa legalnie. Ale według wielu badaczy tematu ma charakter neofaszystowski – tłumaczy Kornak. – W przygotowanej przez nas publikacji zebraliśmy kilkaset przykładów łamania prawa przez członków NOP. W połowie lat 90., w Łodzi, kilku jej członków było nawet skazanych za usiłowanie zabójstwa – dodaje.

Do sprawy równie krytycznie odnosi się rzecznik atakowanego przez członków NOP metropolity lubelskiego. – Odrzucanie komunii dawanej na rękę to jawny atak na papieża – komentuje ksiądz Mieczysław Puzewicz. – Z takimi naklejkami krytykującymi arcybiskupa już wcześniej się spotkałem. NOP to chyba narodowe pogrzebanie Polski, bo na pewno nie jej odrodzenie.

Przedstawiciele PKO BP, którym pokazaliśmy naklejki, nie potrafi wyjaśnić, jak to możliwe, że te same napisy są w jednym miejscu od kilku tygodni. - Z naszych ustaleń wynika, że naklejki zostały najprawdopodobniej naklejone minionej nocy. Ściągamy je, ale może ktoś uporczywie zakleja ten sam kawałek ściany. Firma, która zajmuje się sprzątaniem dostała kolejne zlecenie, by je usunąć – zapewnia Monika Floriańczyk z biura prasowego banku. – Codziennie sprzątamy to pomieszczenie, jednak trudno zerwać naklejki ze ścian sali.

Po naszym telefonie naklejki zniknęły z kabiny z bankomatem.

Piotr Tyczyński

__________

Wybrane komentarze:

"zpslublin"
02.04.2009 12:28
Neofaszyzm jest terminem używanym do opisania szeregu ugrupowań wyłaniających się po II wojnie światowej, które reprezentują znaczną część ideologii faszyzmu - http://pl.wikipedia.org/wiki/Neofaszyzm. Dlatego nie widzę w tych tekstach na naklejkach jakiejkolwiek takiej wymowy. A może się mylę? Czy jak ktoś coś pisze o kościele lub o żydach musi być od razu faszystą?

gracza7
02.04.2009 14:40
Oburzona jestem! Na bankomatach nie powinno być żadnych naklejek. Za pojawienie się ich powinien odpowiedzieć bank PKO BP. W końcu podobno zamontowano kamery, więc bankomaty są monitorowane i chyba nietrudno ustalić, kto i kiedy manipuluje przy bankomacie. Może to być Bułgar bądź Rumun, który chce sczytać nasze dane i ograbić nasze konto lub faszysta, który lży i opluwa dobre imię arcybiskupa Życińskiego.

pilu
02.04.2009 20:09
Który z tych tekstów propaguje nienawiść? Naklejki "Arcybiskup Życiński odejdź, wstydu całemu Kościołowi oszczędź!", "Tomasz Gross - wyrwać chwasta!", "Komunia na rękę, może do kieszeni?" propagują nienawiść? No, może ten o chwaście, ale czy dobry ogrodnik nie wyrywa chwastów, które zaśmiecają mu ogród? Czy kieruje się nienawiścią do chwastów czy raczej miłością do ogrodu? Ja tylko pytam, bo do NOP-u jest mi tak samo daleko jak do katolickiej oazy... Tak samo podejrzana organizacja.
To pan Puzewicz rozmawia z Wasza gazetą? Dziwne, bo z "Dziennikiem Wschodnim" nie chciał nigdy gadać... "Odrzucenie komunii dawanej na rękę to jawny atak na Papieża" - a jeszcze parę lat temu pan Puzewicz twierdził, że domaganie sie komunii na rękę to jawny atak na Papieża! To już taki pan... pan-chorągiewka... A skąd wiecie, że są to treści neofaszystowskie? A może to przykleili członkowie rodziny Radia Maryja? To neofaszystowskie czy katolickie? Każdy może przygotować taką naklejkę, z jakim chce tekstem i z jakim chce pod tym tekstem podpisem. No i dlaczego naklejki te pojawiły się akurat przy tym banku? Próbowaliście wyjaśnić tą sprawę?

Źródło:
2 kwietnia 2009 r.
Tygodnik lubelski "MM Moje Miasto"



Moja odpowiedź:

Napastliwe ataki na NOP nie od dzisiaj pojawiają się na łamach
polskojęzycznej prasy. Wszystkie komentarze dotyczące tego środowiska
pisane są w podobnym tonie alarmującym o zagrożeniu faszyzmem i przedstawiają działalność NOP jako jawne pogwałcenie obowiązującego prawa. Rozpatrując chociażby zagadnienie obecności tego ugrupowania na łamach gazet i portali można zwrócić uwagę, w jakim stopniu publikacje te odzwierciedlają rzeczywisty stan rzeczy. Problem to zasadniczy, gdyż nieobiektywne przedstawianie informacji pociąga wszak za sobą utratę zaufania społecznego, co w świetle obowiązującego prawa stanowi jawne przestępstwo.

Artykuł red. Piotra Tyczyńskiego wyraźnie sugeruje sympatie NOP do narodowego socjalizmu. Owszem, nurt ten jest silnie obecny w niektórych środowiskach politycznych, choć nie jest ani wyraźnie dominujący ani jedyny. Jako narodowcy nie obawiamy się go, ponieważ argument o "historycznej lekcji faszyzmu" ma podobną wartość, co okrzyczanie kogoś antysemitą: jest po prostu obliczony na zatkanie gęby wszystkim, którzy ośmielą się choćby tylko rozważać opcje polityczne inne niż ogólnie przyjęte. Tymczasem ani nacjonalizm, ani faszyzm nie wyczerpały swych możliwości i zasada swobodnego wyrażania własnych myśli nie tylko pozwala, ale wręcz nakazuje rozważać zadawane przez nie pytania. Również doświadczenie historii nie wydaje się ani kompletne, ani wiążące. Dostrzegamy intensywne próby jej oficjalnego zafałszowania w kwestiach dotyczących interpretacji faszyzmu i nacjonalizmu. Faszyzm we Włoszech (gdzie się narodził) wyglądał zupełnie inaczej niż faszyzm w Niemczech Hitlera, a już socjalizm np. w Korei Północnej realizowany jest zupełnie inaczej niż np. do niedawna socjalizm w Skandynawii.

Narodowe Odrodzenie Polski stanowi środowisko ideowo otwarte i twórcze, które nie zamyka żadnych kwestii i wcale nie uważa, że wszystko jest już postanowione i jasne, że wszelka walka polityczna jest już rozstrzygnięta na gorzyść bogatych Żydów i wykształconych masonów, że nastąpił "koniec historii idei nacjonalizmów" i że teraz pozostaje już tylko realizować jedynie słuszną drogę natarczywie lansowaną przez system demoliberalny - drogę bez rasizmu, ksenofobii i nacjonalizmu, czyli tę którą oni nam wszystkim narzucają. Jest to ważny walor i naszego bloga, a także jego szczególnie silna strona, bardzo wysoko oceniana przez znawców także z innych obozów politycznych - o ile nie są do nas uprzedzeni. Korzystamy przy tym z wolności słowa na tyle konsekwentnie, że chcemy aby dyskutowano także na zakazane przez innych tematy.

Tadeusz Zieliński
członek Lubelskiej Dzielnicy NOP

4 kwietnia 2009

Spotkanie


Przed wyborami do europarlamentu

4 kwietnia, w sali konferencyjnej Hotelu "Europa" odbyło się spotkanie mieszkańców Lublina z p. Marią Sendecką - członkiem Rady Politycznej Ligi Polskich Rodzin. Pani doktor przyjechała na zaproszenie Redakcji "Biuletynu" i podsumowała obecną sytuację polityczną w kraju. Szczególny akcent prelekcji położono na sprawy aktualne i niezwykle ważne dla Polaków, tj. wyborów do europarlamentu i zagrożeń wynikających z ratyfikacji przez Polskę Traktatu Lizbońskiego. Sprawa Traktatu jest najwyższej wagi, lecz w dyskusji społecznej, publicznej i medialnej zupełnie pomijana. Obecny na sali Kol. Adam Leks przypomniał, że ugrupowania tworzące LPR konsekwentnie przeciwstawiały się przyjęciu eurokonstytucji, ponieważ rozbudowuje ona jeszcze bardziej biurokrację i uderza w suwerenność Polski.

Drugą poruszoną na spotkaniu kwestią były wybory do Parlamentu Europejskiego. Omówiono stan przygotowań organizacyjnych Stronnictwa do kampanii wyborczej, główne kierunki programowe i wyniki politycznych porozumień w ramach wyborów do PE. Pani Sendecka podkreśliła, że dla narodowców wybory nie są sprawą życia i śmierci i należy traktować je jako sondaż popularności. - "Pragniemy te wybory wykorzystać do ośmieszenia instytucji unijnych, gdyż faktycznie europarlament jest tylko atrapą bez władzy, a przytulne miejsca znajdują tam jedynie karierowicze i amatorzy ogromnych pieniędzy podatnika. Nasz udział w wyborach podyktowany jest innymi motywami - chodzi głównie o cel propagandowy". Prelegentka zaapelowała o zbieranie podpisów zarówno pod listą "Libertas" jak i Ligi Polskich Rodzin.

Bardzo ciekawym głosem wzbogacił wiedzę uczestników redaktor naczelny "Biuletynu" Grzegorz Wysok, pełniący w Lublinie funkcję prezesa Ligi Polskich Rodzin. Odpowiedział na szereg pytań oraz nakreślił sytuację międzynarodową z uwypukleniem antagonizmu między USA a Unią Europejską. Zdaniem Kol. Wysoka Unia jako projekt zdominowany przez Niemcy jest wymierzona w hegemonię amerykańską i wcześniej czy później pomiędzy stronami musi dojść do ostrej konfrontacji o charakterze politycznym. Z kolei przybyła na spotkanie p. Eleonora Różańska-Kokszar, prezes lubelskiego Stowarzyszenia Pomocy Repatriantom wlała z serca działaczy zapał do dalszego zaangażowania oraz utwierdziła w przekonaniu, iż ugrupowania o narodowo-katolickim profilu są wciąż niezmiernie potrzebna naszej ojczyźnie.

Po części oficjalnej rozpoczęła się gorąca debata dotycząca dalszej wizji pracy Stronnictwa, jego planów politycznych i organizacyjnych. - "Cokolwiek nie robi Liga, jest od razu torpedowana przez media i wszystkie bez wyjątku środowiska polityczne, ale i w przeszłości nie zabrakło, niestety, poważnych błędów wewnątrz samej Ligi" - mówili obecni na sali członkowie LPR. W czasie dyskusji poruszono też sprawę Radia Maryja i Telewizji pod prezesurą Piotra Farfała. Wiele osób wyraziło oburzenie jednostronnym popieraniem PiS-u. Dyskutanci postulowali radykalne zmiany w TV, gdyż nowa ustawa (kneblowa) przygotowywana przez PO, SLD, PSL i PiS i tak wyeliminuje resztki narodowców z państwowych mediów. W trakcie spotkania każdy z uczestników bezpłatnie otrzymał marcowy numer naszego pisma.

Tadeusz Zieliński
(tekst + zdjęcia)

__________

Fotoreportaż:


Foto 01:
Dr Maria Sendecka i red.
Grzegorz Wysok witają uczestników spotkania


Foto 02:
Wystąpienie p. dr Sendeckiej


Foto 03:
W spotkaniu wzięło udział kilkadziesiąt osób


Foto 04:
Mieszkańcy Lublina słuchają wykładu Grzegorza Wysoka


Foto 05:
Uczestnicy spotkania na gorąco wymieniali swoje uwagi


Foto 06:
Dostępne były wszystkie numery "Biuletynu"

3 kwietnia 2009

List do Redakcji


Foto:
Wyk. Tadeusz Zieliński
Na zdjęciu - autor artykułu

Lublin, 1 kwiecień 2009 r.

Ot i wyszło szydło z worka!

To nie Rzeczypospolita "Polska" decyduje o wejściu do strefy EURO
suwerennie rezygnując ze złotego polskiego, a światowe i międzynarodowe
środowisko wielkiego kapitału za pośrednictwem swych emisariuszy zasiadających
w formalnych instytucjach w rodzaju: Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy, licznych fundacjach, a także w tajnych bytach masonów i iluminatów będących poza wszelką realną kontrolą narodu polskiego. To oni ostatecznie
decydują, od kiedy i na jakich konkretnie warunkach proces ten będzie przebiegał.

Jaskrawym tego przykładem jest informacja wynikająca z tajnego raportu Banku Światowego, który dziwnym trafem uległ ostatnio odtajnieniu i przeniknął do mediów. Wynika z niej, że należy dążyć do jak najszybszego włączenia krajów do strefy EURO
z pominięciem procedur dostosowawczych, wynikających z dotychczasowych zasad. Nawiasem pisząc nastąpiło natychmiastowe wyciszenie tej sprawy oraz uroczyste zaprzeczenie. No cóż, już carski minister Spraw Zagranicznych Gorczakow mawiał, że "wierzy tylko w informacje zdementowane". A tak na marginesie - świadomie, proszę Szanownych Czytelników, zawarłem w cudzysłowie słowo Polska, gdyż jako przymiotnik w żadnym przypadku nie odzwierciedla ono stanu faktycznego, a stwarza jedynie iluzję czegoś co już od pewnego czasu nie istnieje. Otóż mamy do czynienia z Rzeczypospolitą, ale z całą pewnością nie Polską.

Przyzwolenie narodu polskiego na odstąpienie od złotego na rzecz EURO będzie ukoronowaniem podstępnych, zakamuflowanych usiłowań wielkiej finansjery pozbawienia nas nadzoru nad systemem monetarnym i finansami - najpoważniejszej rubieży przesądzającej o samostanowieniu o sobie. Otóż złoty polski jest wartością narodu polskiego i z tego tytułu nigdy i w żadnym przypadku nie może być przedmiotem jakichkolwiek dyskusji czy też negocjacji zmierzających do rezygnacji z niego. Byłoby to zdradą narodu polskiego i samounicestwieniem się. Żadna władza ustrojowa wybierana przez naród polski, pod rygorem zdrady nie może decydować w przedmiocie imponterabiliów! Uzyskane - oczywiście w oszukańczy sposób - przyzwolenie nieświadomego narodu na zobowiązanie wstąpienia do strefy EURO w podstępnie przeforsowanym traktacie akcesyjnym do tzw. Unii Europejskiej już nosi znamiona najcięższego przewinienia zdrady państwa przez kształtujący się
od lat w Warszawie sprzedajny establishment polityczny.

W zastanych okolicznościach bierność wszystkich obywateli Rzeczypospolitej narodowości polskiej jest niedopuszczalna, a bierność inteligencji narodowej w szczególności. Należy doprowadzić natychmiast w kraju i wśród Polaków na emigracji do protestu bezpośrednio zakazującego władzom państwa jakichkolwiek działań odnoszących się do rezygnacji z polskiej waluty. Nie można w żadnym wypadku dopuścić do kolejnego oszustwa na wielką skalę. Nie może tym razem zaistnieć reguła - "Mądry Polak po szkodzie". Przy jakichkolwiek próbach zewnętrznego nacisku, np. straszenia RP Trybunałem w Strassburgu z tytułu odmowy spełnienia zobowiązania o przyjęciu EURO należy zdecydowanie zagrozić notą wystąpienia z tzw. Unii Europejskiej. Do wiadomości otoczenia zewnętrznego ostatecznie musi dotrzeć, że Polacy w
kwestiach dotyczących ich wartości dyskutować nie będą.

Podsumowując, zwracam uwagę Szanownych Czytelników, że takich instrukcji w
formie tajnych dokumentów o których naród polski nie ma zielonego pojęcia, może być wiele. Stąd gruntowne zmiany ustroju polityczno-gospodarczo-finansowo-
monetarnego w Rzeczypospolitej muszą jak najszybciej mieć miejsce, by na
powrót umieszczenie przymiotnika - Polska - miało jakikolwiek sens.

W. O.
ekonomista

2 kwietnia 2009

Wywiad z ks. Małkowskim

1 kwiecień 2009

Podzieleni biskupi nie bronią Polaków

Wywiad z ks. Małkowskim o najnowszej
publikacji IPN poświęconej ks. Jerzemu Popiełuszce,
selektywnej lustracji ludzi Kościoła i potrzebie jedności wśród biskupów



Foto:
ks. Stanisław Małkowski

- Historycy IPN zaprezentowali tom dokumentów "Aparat represji wobec ks.
Jerzego Popiełuszki 1982-1984", w którym pojawiła się informacja, że ks. bp Kazimierz Romaniuk i ks. bp Alojzy Orszulik zostali zarejestrowani przez SB jako osobowe źródła informacji. Tę wiadomość, w jakimś sensie wyrwaną z kontekstu, powielały media ogólnopolskie. Co się za nią kryje?

- Funkcjonariusze SB sami lub przez podstawione osoby mogli urabiać opinię księży biskupów lub pracowników kurii odnośnie ks. Jerzego czy innych księży. Biskupi mogli takie opinie przyjmować za dobrą monetę. Przypuszczam, że tak właśnie było.

- To znaczy, że funkcjonariusze SB kreowali opinie biskupów, które później nie byty weryfikowane?

- Kreowali opinie, które miały elementy prawdy, to znaczy były wiarygodne, ale służyły manipulacji. Zdarzało się, że biskupi wdawali się w rozmowy z esbekami na zasadzie przekazywania pewnych błahych informacji, tak żeby nikomu nie zaszkodzić - i liczyli, że otrzymają potrzebną im wiedzę. Jako przełożeni chcieli mieć dane o księżach. Wszystkiego nie mogli sami ogarnąć, a istniało przekonanie, że Służba Bezpieczeństwa ma kusząco dobry wywiad. Ta wymiana informacji była wzajemna. Jeden z księży, który był zarejestrowany jako TW bezpieki, a jest obecnie proboszczem dużej parafii w Warszawie, 30 lat temu chwalił się, że wie dużo o księżach, bo informacji udziela mu sama SB. Widać było, że tę wiedzę chętnie przyjmował.

- Biskup Kazimierz Romaniuk poinformował, że spotykał się z przedstawicielami SB z racji pełnionej funkcji rektora Seminarium Duchownego. Czy mógł uniknąć tych rozmów? Czy musiał podejmować te kontakty?

- W moim przekonaniu nie musiał. Byli inni przedstawiciele władzy, z którymi być może trzeba było jakieś kontakty podtrzymywać. Jeżeli ktoś się zgłosił jako funkcjonariusz SB, nie należało z nim rozmawiać.

- W jakim świetle stawia biskupów Romaniuka i Orszulika podanie informacji, że zostali zarejestrowani przez SB jako osobowe źródła informacji?

- Widziałem ostatni program "Misja Specjalna" w TVP na temat Okrągłego Stołu. Tam widać było księdza biskupa Orszulika, który przekazuje zakąski i ze wszystkimi się wita. Czuł się tam jak ryba w wodzie. Jego rola wyraźnie przekraczała funkcję obserwatora z ramienia Episkopatu. Słuchałem też prelekcji arcybiskupa Gocłowskiego, który był dumny ze swojej roli przy Okrągłym Stole. To wydarzenie z 1989 roku stało się pewną odskocznią dla niektórych osób, które zrobiły karierę w Kościele.

- Opowiadał Ksiądz historię kobiety, która podawała się za matkę jednego z księży, a była agentką SB. Przychodziła do ks. biskupa Romaniuka i przekazywała negatywne opinie o swoim rzekomym synu kapłanie.

- Celem wizyt owej kobiety u biskupa Romaniuka było oczernienie księdza, który za jakiś czas zrzucił sutannę. Zrobił to z różnych powodów - nie tylko z tego, że był źle widziany przez biskupa Romaniuka. Ale był to element gnębienia tego kapłana poprzez przekazywanie fałszywych informacji za pomocą podstawionej osoby. Łatwowierność biskupa spowodowała, że nie sprawdził telefonicznie, czy ta kobieta jest rzeczywiście matką owego księdza. Chętnie i łatwo niektórzy biskupi przyjmowali opinie podsuwane im przez Służbę Bezpieczeństwa.

- A można było się poruszać pośród tych opinii i nie ulec manipulacji?

- Myślę, że tak. Gdy mam do czynienia z przełożonymi w Kościele, jestem przekonany, że są ludźmi dobrej woli i wierzą w Chrystusa. Myślę, że nie chcą nikogo krzywdzić, a jeśli nawet, to takie krzywdy wychodzą później człowiekowi na dobre. Z moich akt wynika, że SB i Urząd ds. Wyznań starały się o to, żeby wysłać mnie do pracy na Wólkę Węglową - w nadziei, że jeśli tam trafię, nie będę głosił rekolekcji i kazań. Później prędko się okazało - wskutek życzliwości proboszcza, który mnie tam przyjął - że moje możliwości nie były ograniczone. Po jakimś czasie proboszcz powiedział mi, że kiedy biskup Romaniuk wysyłał mnie na Wólkę, stwierdził, że na pewno tego przydziału nie przyjmę. Była w tym jakaś intencja zaszkodzenia mojej osobie. Kiedy przydział przyjąłem - bo moją zasadą jest posłuszeństwo wobec przełożonych - proboszcz okazał mi dużą życzliwość, a przeniesienie nie okazało się karą. Wtedy w SB, co wynika z moich akt, zastanawiano się, w jaki sposób przez wzbudzanie intryg, fałszywych oskarżeń i konfliktów sprawić, żebym musiał stamtąd odejść. A ja nie odszedłem. Jestem na Wólce od stanu wojennego.

- Jaki z tego wniosek?

- Dzięki posłuszeństwu nawet coś, co wydawało się krzywdą, wychodzi na dobre.

- Panuje takie przekonanie, że negatywne oddziaływanie służb specjalnych kończy się na 1989 roku. Ksiądz był osaczany przez SB. Czy dziś służby działają podobnie?

- To jest tak jak z diabłem. Jemu najlepiej się działa, kiedy ludzie nie wierzą w jego istnienie. Dziś także widzę pewne skutki czyjegoś oddziaływania. Za komuny miałem znacznie większe możliwości wypowiadania się niż teraz. Dziś urabia się powszechną opinię wśród księży, że ks. Małkowski nie powinien wygłaszać homilii w Kościele. Na przykład w parafii Św. Stanisława Kostki w Warszawie jest tak szczelna blokada, że nawet nie wpuszczają mnie do konfesjonału.

- W publikacji IPN podano, że ks. Jankowski był kontaktem operacyjnym SB...

- Ja z księdzem Jankowskim większego kontaktu nie miałem. Mnie odstręczał jego styl i sposób bycia. Widziałem oczywiście pewne pozytywy tej postaci. Miał przecież rozbudowane kontakty. Odpychał mnie też jego związek z Lechem Wałęsą, bo bardzo wcześnie nabrałem podejrzeń, że Wałęsa jest człowiekiem uwikłanym.

- Ksiądz stwierdził, że małe zło w postaci rozmowy z esbekiem przynosi w przyszłości większe zło. Co to oznacza?

- Funkcjonariusz SB przedstawiał się jako reprezentant władzy, który może pomóc w konkretnych sprawach, np. wyjazdu zagranicznego, zdobycia materiałów budowlanych, stopnia naukowego czy awansu. Być może tak było, ale czegoś oczekiwał. Ta cena była zbyt duża.

- Czym w efekcie jest to większe zło?

- Po latach powstało zło uzależnienia od dawnych oficerów prowadzących. Z dawnego syndykatu zbrodni wyrósł aparat, który działa w tej chwili w Polsce i może na zasadzie szantażu czy poszukiwania dawnych zależności wykorzystywać to, że ktoś był TW bezpieki i teraz nie chce ujawnić pewnych zaszłości. Ale jest zmuszany, żeby pewnych decyzji nie podejmować, a pewne podejmować.

- Czy biskupi zarejestrowani w dokumentach byłej SB są dziś szantażowani? Wiedzą, co się wokół nich dzieje?

- Początkowo biskupi słyszeli zapewnienia ze strony Czesława Kiszczaka, że akta bezpieki na ich temat zostały zniszczone. Później się okazało, że te akta tylko częściowo zostały zlikwidowane. Tu wychodzi naiwność tych hierarchów, którzy uwierzyli słowom Kiszczaka, specjalisty od kłamstwa. Dziś akta są wydobywane selektywnie, ale niektórzy hierarchowie mogą uważać, że ich akta nie zostaną ujawnione. Obecny układ władzy jest tak skonstruowany, że nikt nie ma interesu w tym, żeby kompromitować na przykład biskupa Życińskiego czy biskupa Pieronka. Natomiast grupa trzymająca władzę może być zainteresowana tym, żeby kompromitować biskupów orientacji narodowej, prawicowej. Na tej zasadzie uderzono w biskupa Stanisława Wielgusa. Może mu się należało, ale jego zachowanie w czasie tej sprawy świadczyło o braku charakteru. Dziś arcybiskup Józef Michalik chwali biskupa Wielgusa za godne zachowanie w związku z tamtą sprawą. Jest jakaś solidarność korporacyjna wśród biskupów, która negatywnie rzutuje na możliwość rozliczenia się z przeszłością.

- Jaki jest dla polskich katolików negatywny skutek solidarności korporacyjnej biskupów?

- Taki, że Kościół nie zajmuje mocnego i zdecydowanego stanowiska wobec szybkiego demontażu państwa polskiego i pewnych bardzo istotnych zagrożeń dla bytu narodowego Polski i Polaków. Kościół powinien zachować się analogicznie do tego, jak się zachował w sierpniu roku 1920, kiedy pojawiło się zagrożenie ze strony bolszewików. Teraz ten neobolszewizm, neosocjalizm w innym wydaniu jest zagrożeniem nie mniejszym. Kościół powinien wezwać np. do krucjaty różańcowej, odpowiedzieć się po stronie ludzi, którzy być może nie w pełni zdają sobie sprawę z tego zagrożenia. Kiedy Polacy, którzy obecnie dali się nabrać na sztuczki polityków, wreszcie się obudzą, będą mieli żal do Kościoła, że ich nie bronił. A w tej chwili hierarchowie Polaków nie bronią, gdyż utracili jedność. Jeden czy drugi czasem powie coś mocno w Radiu Maryja, jak to robi biskup Edward Frankowski czy biskup Stanisław Stefanek. Natomiast cały Episkopat się nie wypowiada. Obserwujemy tu zmodyfikowaną poprawność polityczną, która oczywiście nie dotyczy wszystkich spraw - na przykład ochrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Tutaj biskupi wypowiadają się mocno i jednoznacznie. Poprawność polityczna biskupów rzutuje jednak na kształt polityki Unii Europejskiej wobec Polski i służalcze zachowanie polskich władz wobec ośrodków zagranicznych.

- Jak Ksiądz odebrał informację przekazaną po zakończeniu wyborów przez przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, że sprawa lustracji w polskim Kościele jest zakończona?

- Nie powinno być tego komunikatu. Jeżeli biskupi nie chcą się wypowiadać na ten temat, to niech lepiej milczą. Dobrze żeby się wypowiedzieli, ale nie w tym duchu, że sprawa jest zakończona. Siłą rzeczy niektóre akta będą wydobywane selektywnie.

- Jaki może być skutek selektywnej lustracji?

- Jednym z celów selektywnej lustracji - prowadzonej nie przez Kościół, tylko przez nie wiadomo kogo, na przykład uwikłanych dziennikarzy - może być oddziaływanie na ludzi, szczególnie młodych, przeciwko Kościołowi. Odwraca się uwagę od tego na przykład, że trzy czwarte dziennikarzy i dwie trzecie profesorów współpracowało z SB. A tylko jedna dziesiąta księży podjęła się takiej współpracy. Stopień uwikłania księży był też zupełnie odmienny. Inaczej trzeba patrzeć na łajdaka, dla którego łajdactwo stało się sensem życia, a inaczej na człowieka uwikłanego, który nie jest łajdakiem.

- Do czego są potrzebni grupie trzymającej władzę w Polsce biskupi, którzy boją się lustracji?

- Biskupi decydują o podejmowaniu pewnych zadań duszpasterskich. Nadają przecież kierunek pracy Kościoła. Jeżeli Kościół jedne tematy podejmuje, a innych nie, to może być dla władzy wygodne. Bogu dzięki, że Kościół broni rodziny, małżeństwa i życia. Niektórzy biskupi na Zachodzie na te tematy milczą. Nasz Episkopat jest lojalny wobec papieża Benedykta XVI, ale jeśli chodzi o zagrożenie państwa i bytu narodowego, biskupi się wycofali i pozostawili te sprawy demokracji. Ta demokracja zmierza szybko do nowego totalitaryzmu. Przed tym trzeba ostrzegać. Tymczasem zauważamy zachowania chwiejne, jak chociażby postawa ks. kardynała Stanisława Dziwisza wobec ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Brakuje hierarchy, który czułby się odpowiedzialny za Polskę.

- Mamy tu kryzys przywództwa?

- Brakuje interrexa. W sytuacji nierządu Kościół powinien wejść w taką rolę. Wśród ordynariuszy nie widzę jednak takiej postaci przywódcy.

- Kto mógłby być taką osobistością?

- Biskup Edward Frankowski jest sufraganem, ale jego znaczenie w Episkopacie nie jest takie, żeby mógł taką godność otrzymać. Natomiast duże nadzieje wiążę ze sprawą, po ludzku sądząc beznadziejną, intronizacji Chrystusa jako króla Polski. Biskupi wyraźnie do tego wezwali. W tej sprawie niestety Radio Maryja wprowadza zamęt, mówiąc o intronizacji Serca Chrystusa. W innych sprawach postawa tego radia jest bardzo dobra, ale w tej kwestii mamy zamieszanie. Z kolei pod presją kardynała Dziwisza krakowski ksiądz Piotr Natanek głosi intronizację Chrystusa Króla Wszechświata, co zupełnie zmienia sens zagadnienia. Ks. Tadeusz Kiersztyn, który w sensie teologicznym bardzo prawidłowo widzi tę sprawę, jest marginalizowany. Nie ma tu jednoznacznego domagania się, aby wola Chrystusa wyrażona wobec służebnicy Bożej Rozalii Celakówny została wypełniona. Trzeba intronizować Chrystusa na króla Polski. Gdyby biskupi jednym głosem zażądali tej intronizacji, to te tchórzliwe i byle jakie władze poddałyby się temu naciskowi. Była już taka możliwość za rządów PiS.

- Jaki byłby skutek intronizacji?

- Przede wszystkim ogromny skutek duchowy. Jeżeli uznana jest najwyższa władza Jezusa Chrystusa, z tego wynikają pewne konsekwencje. Nie wolno uchwalać praw sprzecznych z Dekalogiem. Nie można się podporządkować Unii Europejskiej, która forsuje neopogańskie ustawodawstwo. Nie można przyjmować traktatu lizbońskiego.

- A może hierarchia kościelna ma jakiś cel w tym, że nie porusza takich tematów, nie wznieca sporu. Do dziś panuje opinia, że szczęśliwie przeszliśmy przez zmianę ustroju bez ofiar, a obecny pokój i równowaga sił stanowią wielką wartość.

- Ale przecież masowe ofiary są. Cały naród staje się taką masową ofiarą. Nie wiem, co byłoby, gdyby z rozmów się wycofano, ale wiem że Okrągły Stół był kłamstwem i zdradą. Komuniści umówili się ze stroną reprezentowaną chociażby przez Jacka Kuronia, że pomogą sobie w eliminowaniu opozycji katolicko-narodowej - i mamy tego skutki.

- Dziękuję za rozmowę.

__________

Ks. Stanisław Małkowski - działacz opozycji w PRL. Odprawiał wraz z ks. Jerzym Popiełuszką Msze za Ojczyznę. Znalazł się na sporządzonej przez SB liście niewygodnych kapłanów przed ks. Jerzym. Orędownik dekomunizacji i lustracji.