Przedstawiamy rozmowę jaką przeprowadził redaktor naczelny "Biuletynu" Grzegorz Wysok z jednym z najciekawszych oraz najbardziej niepoprawnych politycznie polskich autorów - Stanisławem Michalkiewiczem. Nasz bohater jest polskim prawnikiem, byłym sędzią Trybunału Stanu, publicystą i autorem książek o tematyce społeczno-politycznej.
Tadeusz Zieliński
- Jest 20 listopada, jesteśmy w siedzibie lubelskiego Klubu Inteligencji Katolickiej. Właśnie dobiegło końca spotkanie z p. Redaktorem Stanisławem Michalkiewiczem, który dzisiaj miał prelekcję dla licznie zebranych lublinian. Korzystając z okazji chciałbym zapytać Pana Redaktora na temat jego publikacji, która znajduje się w internecie na temat tzw. Judeopolonii. Ten wątek interesuje mnie o tyle, że jestem oskarżony w związku z tym, że też pisałem o podobnych sprawach, a Pan Stanisław również do tego wątku nawiązuje w kontekście historycznym jak i stara się zanalizować współczesne koncepcje Judeopolonii. Czy można prosić o krótką wypowiedź na ten temat?
- Rzeczywiście przypomniałem w publikacji dla gazety internetowej oraz papierowej pt. "Supernowa" - czasopismo to wychodzi w Polsce południowej - o Judeopolonii. Była taka koncepcja w okresie I wojny światowej utworzenia strefy buforowej między Niemcami, znaczy Ober Ostem a Rosją - strefy rozciągającej się od Zatoki Ryskiej na północy do wybrzeży czarnomorskich na południu, obejmującej dawne gubernie rosyjskie, które zostały przyłączone do Rosji w I rozbiorze Polski oraz gubernie czarnomorskie, które zostały przyłączone do Rosji przez Katarzynę.
- Czyli tzw. strefa osiedlenia...
- Wspólnym mianownikiem tych wszystkich obszarów było to, że leżały one na zachód od tzw. strefy osiedlenia, ustanowionej jeszcze ukazem przez Katarzynę w 1791 roku. Strefa osiedlenia to był ostatni ślad granicy polsko-rosyjskiej aż do 1917 r. Strefa osiedlenia dotyczyła Żydów. Na wschód od tej linii nie wolno się im było osiedlać, a na zachód mogli - w związku z tym większość Żydów europejskich mieszkała właśnie na zachód od linii osiedlenia w tej części wschodniej Europy. No więc ta koncepcja rzeczywiście się pojawiła, wyszła z kręgów syjonistów, Żydów syjonistów niemieckich, no i to jest fakt, więc nie ma co go ukrywać. Przypominanie tego faktu nie jest dowodem na cokolwiek poza tym, że jest to dowód na znajomość historii no i tyle...
- A koncepcja ta upadła, bo...
- Bo Niemcy przegrały wojnę. No więc nie wiadomo, być może tak by było. Historycy wskazują - moim zdaniem słusznie, że akt 5 listopada 1916 roku zapowiadający proklamowanie Królestwa Polskiego zjednoczonego z państwami centralnymi tak naprawdę podważał pomysł Judeopolonii - bo albo to, albo to, ale nigdy nie wiadomo, co by się stało gdyby... W każdym razie ta koncepcja się pojawiła i kwestionowanie tego faktu nie ma najmniejszego sensu. Po prostu jeżeli ktoś uważa, że to jest wymysł jakiś antysemitów no to jest durniem i nie ma co z nim się spierać, bo nie zna historii Europy.
- Ale dzisiaj gdy Unia Europejska, w każdym bądź razie polityka niemiecka wobec krajów Europy Środkowo-Wschodniej nawiązuje w pewnym sensie do koncepcji Mitteleuropy - tej z I wojny światowej, stawia Pan tezę, że w Polsce możemy mieć do czynienia z realizowaniem takiego scenariusza, iż na ziemiach polskich będzie ustanowione coś w rodzaju takiego kondominium żydowskiego, że Żydzi mogą stać się warstwą rządzącą, uprzywilejowaną oraz realizującą właśnie interesy niemieckie.
- Ja napisałem nawiązując do takiego żartobliwego wierszyka, wygłoszonego przez mojego przyjaciela mecenasa Stanisława Szczuka: "Jeszcze będzie w Polsce git z polską szlachtą polski Żyd", a Czytelnik mi skorygował tę przepowiednię, że "Jeszcze będzie w Polsce git polską szlachtą polski Żyd". I nie jest to wykluczone zwłaszcza gdyby na Bliskim Wschodzie coś poszło nie tak tym bardziej, że mamy do czynienia z taką widoczną gołym okiem podwyższoną aktywnością środowisk żydowskich narzucenia pewnego sposobu postępowania i pewnego sposobu wartościowania. Może być ono nakierowane na takie psychologiczne oraz socjologiczne przygotowanie tutejszej społeczności - jak ja nazywam "mniej wartościowych narodów tubylczych" na tego rodzaju polityczną niespodziankę.
- Ostatnio tzw. wydarzenia poznańskie i ta sprawa Żyda, któremu się przewidział Hitler jest takim niebezpiecznym znakiem, że właściwie nie wiemy, czego się mamy bać, bo z jednej strony są te procesy, które w różnych miejscach Polski są wytaczane różnym osobom, a tutaj mamy taki przypadek zwolnienia z pracy za to, że ktoś jest podobny do kogoś. O co tu chodzi?
- Bać nie powinniśmy się w zasadzie - a przynajmniej się starać, natomiast z czym możemy się zetknąć. Przypadek poznański o którym Pan wspomniał wskazuje na pewną nadgorliwość polskich władz - nie wiem, czy miejskich czy rządowych dlatego, że nie wiem - szczerze mówiąc - komu ten teatr podlega, czy tam Minister Kultury jest władny dokonywać zmiany na stanowisku dyrektora, czy władze miejskie. Czy to jest Teatr Miejski... Wszystko jedno jaki by nie był, to ta skwapliwość z jaką w podskokach się wykonuje - już nawet nie rozkazy, bo sugestie ambasady izraelskiej jest taka przygnębia-
jąca, zasmucająca, ale jednocześnie...
- Jednostronna...
- Nie tylko... Wie Pan, bo to jest przestroga co może się stać, do czego jeszcze możemy się posunąć w tej skwapliwości. Otóż wydaje mi się, że na takie rzeczy należy zwracać uwagę. Tam akurat ta Pani dyrektor została pozbawiona stanowiska za nazwanie tego swojego pracownika, tego izraelskiego tancerza "pieprzonym Żydem" czy "pierdolonym Żydem" - już nie wiem, bo "Gazeta Wyborcza" się nie mogła zdecydować co ona właściwie powiedziała, ale wszystko jedno - to za to została pozbawiona stanowiska. Więc pół żartem, ale pół serio - zaproponowałem w jednym z komentarzy, żeby rząd ogłosił taki wykaz, taki wokabularz sformułowań dozwolonych i zakazanych, że np. gdyby nazwała tego tancerza "Żydem solonym" czy to jeszcze się mieści w granicach dopuszczalnych... czy "pieprzonym" to wiadomo że nie, ale "solonym" jeszcze być może się mieści w granicach. Żebyśmy wiedzieli czego się trzymać...
- I strzeżmy się podobieństw. Nie bądźmy podobni do Hitlera, bo to też może być przyczyną kłopotów.
- No, tak... Znaczy wie Pan, człowiek nie ma wpływu na to, jak wygląda. Przynajmniej tak się mówi, chociaż styliści twierdzą inaczej, że można każdego ucharakteryzować jak się chce, ale rzeczywiście no, w gruncie rzeczy mamy do czynienia już nie to, że z jakimiś rzeczywistymi zagrożeniami, tylko zaczynamy mieć do czynienia z urojeniami. No i za to już nikt nie może brać odpowiedzialności.
- Dziękuję za rozmowę. Myślę, że jeszcze gdy będzie Pan ponownie w Lublinie to będzie okazja żeby porozmawiać. Proszę - oto nasze pismo.
- Bardzo dziękuję.
6 grudnia 2009
Wywiad redaktora Wysoka
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz