Powered By Blogger

25 lutego 2010

Okrakiem na barykadzie

Wiktor Janukowycz został ostatecznie prezydentem Ukrainy. Obserwatorzy głowią się teraz, jaką politykę będzie prowadził. Jedni sugerują, że odda Ukrainę w pacht Rosji. Inni twierdzą, że nie zmieni zasadniczo wektorów polityki Kijowa oraz utrzyma jej pragmatyczny kurs. Oba scenariusze w wykonaniu nowego prezydenta Ukrainy są możliwe. Wydaje się jednak, że będzie realizował politykę pragmatyczną, liczącą się z realiami, Nie będzie kroczył koleinami Juszczenki, ale też nie wepchnie Ukrainy w łapy Moskwy, choć w stosunku do niej wróci do polityki, którą realizował Leonid Kuczma.

Z pierwszych gestów i wypowiedzi Wiktora Janukowycza raczej nie należy wyprowadzać dalekosiężnych wniosków. Na urząd prezydenta namaścił go na przykład Patriarcha Moskwy i Wszechrusi Cyryl w Ławrze Peczorskiej, tradycyjnej twierdzy moskiewskiego prawosławia, ale to może znaczyć niewiele. Juszczenko zabiegał na przykład, by Polska na inaugurację, jego prezydentury wypożyczyła mu buławę Chmielnickiego, ale chociaż nią potrząsał, nie kontynuował hetmańskiej polityki. Wprost przeciwnie, Moskwa szybko uznała go za patrona wszelkiej rusofobii. Wydaje się, że można zaryzykować opinię, iż podobnie będzie z Wiktorem Janukowyczem. Wypływa to z wielu przyczyn. Główną z nich jest sytuacja gospodarcza Ukrainy. Spadek, jaki nowy prezydent otrzymał w tej dziedzinie po poprzedniej ekipie, jest nie do pozazdroszczenia. Julia Tymoszenko do końca prowadziła politykę przekupywania elektoratu, w efekcie czego kraj coraz bardziej zbliża się do krawędzi bankructwa. Gdyby Julia Tymoszenko wygrałaby wybory prezydenckie, Ukrainę już za kilka miesięcy czekałaby katastrofa!

Tymoszenko także z tego powodu panicz¬nie boi się oddać stołek premiera. Wtedy bardzo szybko okazałoby się, że król czy raczej królowa jest naga. Będzie starała się jak najdłużej pozostać na fotelu szefa rządu, by po sobie posprzątać i jak największą winę za stan gospodarki przypisać Janukowyczowi. Znając jej zaciekłość i upór, można zaryzykować opinię, że Janukowycz sporo będzie musiał się napocić, zanim wyrzuci ją z dotychczasowej posady. Tymoszenko już zaczęła przyprawiać mu rosyjski garb i nie biorąc udziału w inauguracji Janukowycza, spotkała się z przybyłymi na nią unijnymi politykami. Chciała tym samym zademonstrować, że to ona jako premier realizuje proeuropejski kurs, a Janukowycz to polityk prorosyjski, który wyda Kijów na łup Kremla. Janukowycz, ripostując ogłosił, że z pierwszą wizyta uda się do Brukseli, a nie do Moskwy. Jego doradcy spowodowali też zapewne, że na inaugurację nie przyjechał Dymitr Miedwiediew. Zamiast z nim Janukowycz spotkał się w Kijowie z prezydentem RP Lechem Kaczyńskim, którego prosił, by Polska nadal była w Europie adwokatem Ukrainy. Niektórzy komentatorzy uznali to za chytry wybieg, ale jest w tym sporo przesady. Ukraina jak powietrza potrzebuje unijnych rynków i Janukowycz będzie się starał utrzymać jak najlepsze stosunki z Brukselą. Bez odzyskania europejskich inwestorów Ukraina może też stać się inwestycyjną czarną dziurą. Janukowycz doskonale to rozumie i wie, że musi być politykiem przewidywalnym. Czuje też za sobą oddechy oligarchów ze wschodniej Ukrainy, którzy duszą się we własnym kraju i chcą ekspansji na Zachód - także dlatego, że podobnie postępuje powiązany z nimi biznes rosyjski, szukający przyczółków w Europie. Janukowycz również musi się z nimi liczyć. Do Polski najprawdopodobniej również nie będzie miał on uprzedzeń.

Po swoim zwycięstwie Janukowycz wytknął wprawdzie Polsce, że zrobiła historyczny błąd, popierając przed pięciu laty Wiktora Juszczenkę, ale jednocześnie nadmienił, że nie będzie to miało żadnego wpływu na jego obecną politykę. Oświadczył, że opcje poszczególnych polityków nigdy nie wpływały na jego stosunek do narodu polskiego. Nadmienił także, iż będzie się starał, by w okresie jego prezydentury stosunki z Polską były nie tylko przyjazne, ale wręcz braterskie. I wydaje się, że nie jest to deklaracja bez pokrycia. Klan doniecki, z którym Janukowycz jest związany, od dawna prowadzi w Polsce gospodarczą ofensywę, której celem jest zdobycie przyczółków umożliwiających mu wejście na unijne rynki. Realizuje ją Związek Przemysłowy Donbasu, który wszedł w posiadanie huty i stoczni. Dla tej korporacji to bardzo ważne firmy. W minionym roku huta, jako jedno z nielicznych przedsiębiorstw działających w kartelu, wykazywała zyski. ZPD nie ukrywa, że liczy na dalsze możliwości gospodarczej ekspansji w Polsce. Janukowycz musi kontynuować współpracę z Zachodem nie li tylko z powodów gospodarczych, ale również i polityczno-pragmatycznych. Gdyby obrał jednoznacznie prorosyjski kurs, dostarczyłby tylko amunicji zwolennikom Juszczenki i Tymoszenko. Pogłębiłoby to podziały wewnętrzne na Ukrainie i sprawiło, że jego zapewnienie, iż będzie dążyć do ich zniwelowania, pozostałoby na papierze. Wcześniej czy później doprowadziłoby to jeżeli nie do rozpadu Ukrainy, to do wzrostu napięcia między dwiema częściami kraju, co uniemożliwiałoby efektywne sprawowanie władzy.

Oczywiście nie ma się co łudzić, że w stosunku do Rosji Janukowycz pójdzie śladem Juszczenki. W tym zakresie nowy prezydent zupełnie inaczej rozłoży akcenty. Z ukraińskiej polityki zniknie antyrosyjska retoryka. Między Ukrainą a Rosją nasili się też różnoraka współpraca gospodarcza oraz polityczna. Kijów wycofa się ze wszystkich niewygodnych dla Moskwy inicjatyw lansowanych przez poprzednika, zwłaszcza na postsowieckiej przestrzeni. Już zapowiedział, że uzna za nieistniejąca organizację GUAM, która zresztą od kilkunastu miesięcy funkcjonuje tylko na papierze. Janukowycz zrezygnuje zapewne z popierania Gruzji, rządzonej przez Michała Saakaszwilego, którego syna ojcem chrzestnym jest Juszczenko. Nowy prezydent wycofa się też zapewne ze wszystkich projektów energetycznych godzących w interesy Rosji. W jego opinii ich lansowanie przez Juszczenkę doprowadziło tylko do utraty przez Kijów "renty tranzytowej". Rosja zaczęła tworzyć omijające ukraińskie terytorium trasy przesyłowe dla swoich węglowodorów, w rezultacie czego ich ilość płynąca przez Ukrainę zmniejszyła się o jedną trzecią. Z punktu widzenia Rosji Janukowycz jest bez wątpienia dobrym prezydentem. Nie mężna go jednak uważać za "moskiewski projekt".

Marek Koprowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz