19 listopada 2008
Śmierć prezydenta
Śmierć prezydenta
W rocznicę zabójstwa Gabriela Narutowicza - pożegnanie z mitem
J. E. ks. Arcybiskup Józef Życiński, który ostatnio przeżywać musi męki niczym diabeł z ballady "Pani Twardowska" na skutek przypomnienia jego współpracy z IV Wydziałem SB, w czasie swego dytyrambu (1) z okazji Dnia Niepodległości był łaskaw (po który to już raz?) zaatakować polski obóz narodowy. Tym razem Ekscelencja z wrodzonym wdziękiem przypisał nielubianemu sobie stronnictwu winę za mord jakiego dopuścił się Eligiusz Niewiadomski na pierwszym prezydencie odrodzonej Rzeczypospolitej.
Tak się składa, że 16 grudnia przypada 86 rocznica tego smutnego wydarzenia warto więc (zwłaszcza, że jest dziś moda na wyjaśnianie tajemnic historii - Westerplatte, śmierć Sikorskiego) przyjrzeć się dokładniej kulisom tamtych wypadków. Czy naprawdę rację mają ci, którzy z mordu na Narutowiczu uczynili "bat" na narodowców, czy też prawda wygląda inaczej tak, że nawet "Historykom" (2) i "Filozofom" się nie śniła?
Od lat przyzwyczailiśmy się widzieć tę sprawę w taki oto sposób, że po przegranym głosowaniu w Parlamencie (kandydatem narodowców na urząd Prezydenta był hr. Maurycy Zamoyski) i oborze głosami socjalistów, mniejszości narodowych i zdezorientowanych ludowców masona prof. Gabriela Narutowicza na prezydenta - endecja dostała amoku. Rozpętano przeciw elektowi wściekłą kampanię prasową, wyprowadzono tłumy na ulice, rozgrzano do czerwoności emocje w wyniku czego niezrównoważony artysta, malarz Eligiusz Niewiadomski (oczywiście endek) zastrzelił w Zachęcie prezydenta RP (3).
Tymczasem w świetle skropulatnych badań (4) rysuje się zupełnie inny obraz tej tragedii. Czyn Niewiadomskiego prawdopodobnie nie był przejawem skrajnych, morderczych skłonności obozu narodowego lecz wynikiem przemyślnej i perfidnej prowokacji, która była dziełem obozu piłsudczykowskiego.
Plan i cel spiskowców był bardzo prosty. Zakładali oni (słusznie), że z powodu śmierci Narutowicza spowodowanej przez "endeka" (faktycznie Niewiadomski nie był członkiem żadnej narodowej organizacji) wybuchną w Warszawie masowe protesty i wielkie manifestacje robotników - socjalistów oraz licznych w tym mieście Żydów. Do manifestacji dołączą przygotowane zawczasu bojówki piłsudczykowskie i to one dokonają pogromu polityków i działaczy narodowych obwinionych o "moralne sprawstwo" zabójstwa Prezydenta. Wśród ofiar "spontanicznego gniewu ludu" znalazłby się m. in. gen. Józef Haller, którego już wcześniej próbowano wmanipulować w kierowanie akcją antynarutowiczowską - posługując się grubymi nićmi szytą prowokację policyjną.
Po dokonaniu krwawej rozprawy z narodowcami do akcji miał wkroczyć Piłsudski stając na czele wojska - ukrócić anarchię i bezprawie, jako czynnik rzekomo neutralny i stojący ponad podziałami partyjnymi.
Plan ten genialnie prosty w tym wypadku nie wypalił a to z powodu dwóch osób. Pierwszą był przywódca PPS Ignacy Daszyński, który kategorycznie odmówił swoim partyjnym towarzyszom udziału w "mokrej robocie" i ostro sprzeciwił się zaplanowanej rzezi; (5) drugą gen. Sikorski, który po zabójstwie Narutowicza ujął w ręce stery rządów i uniemożliwił piłsudczykowski zamach stanu i rzeź narodowców. Tutaj być może należy szukać przyczyn śmiertelnego antagonizmu między Sikorskim a piłsudczykami.
Co do samego zabójcy E. Niewiadomskiego, proces, który mu wytoczono był przygotowany i prowadzony bardzo niestarannie. W czasie śledztwa i na rozprawie nie starano się dociec wszystkich okoliczności mogących rzucić światło na faktycznych inspiratorów zbrodni. Ignorowano ważne zeznania świadków. Sam zabójca wziął całą winę na siebie a ówczesne media zrobiły z niego oszołoma i wariata. W istocie Niewiadomski jako były funkcjonariusz kontrwywiadu (dwójki) w czasie wojny 1920 mógł być do zbrodni nakłoniony przez byłych współpracowników. W każdym razie zrobiono wiele aby ułatwić i umożliwić mu dostęp do prezydenta. Ochrona też nie stanęła na wysokości zadania. Znaków zapytania jest bardzo wiele.
Piłsudski osiągnął swoje dopiero w maju 1926 kiedy w wyniku wywołanej wojny domowej obalił rząd Witosa i prezydenta Wojciechowskiego instalując własny system zwany "sanacją" ale to już inna historia.
Nasuwa się mimo woli analogia do późniejszych poczynań tow. Stalina, który podobny mechanizm (zabójstwo Sergieja Kirowa - 01.12.1934 - sekretarza leningradzkiej komórki partii bolszewickiej) wykorzystał do krwawej rozprawy z towarzyszami i rozpoczęcia "wielkiej czystki". Czyżby nasz "geniusz niepodległości" był mimowolnym nauczycielem "umiłowanego przywódcy ludu pracującego i całej postępowej ludzkości"?
Grzegorz Piotr Wysok
__________
1) Dytyramb - z gr. żałosna pieśń kozła na cześć Dionizosa. W przenośni podniosła mowa.
2) Chodzi o prof. KUL Jerzego Kłoczowskiego - TW "Historyk" (okres współpracy z SB 1957-1987) przyjaciela JE ks. Józefa Życińskiego - TW "Filozof" (okres współpracy 1977-1990) zaangażowanego w obronę prof. Kłoczowskiego jak i wszystkich agentów byłej bezpieki z Bolkiem na czele.
3) Do utrwalenia takiej wizji wśród szerokich kręgów przyczynił się w znacznym stopniu film J. Kawalerowicza "Śmierć prezydenta" - zresztą warsztatowo znakomity.
4) Np. J. Giertych "O Piłsudskim", Londyn 1987, rozdział XII.
5) Szczegóły można znaleźć we wspomnieniach polityka PPS Adama Pragiera pt. "Czas przeszły dokonany", Londyn 1966. Pragier uważa, że była to największa w życiu Daszyńskiego zasługa jaką oddał Polsce. Zob. też M. Ruszczyc "Strzały w Zachęcie", Katowice 1987, s. 185-196.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz