Powered By Blogger

23 kwietnia 2009

Piszą o nas...

Minęło pięć miesięcy od momentu, kiedy Prokuratura Rejonowa
Lublin-Połnoc przedstawiła naszemu Koledze zarzuty znieważenia Żydów, publicznego nawływania do nienawiści i propagowania ustroju faszystowskiego. Sprawa została podniesiona przez prokuraturę po zawiadomieniu lokalnej
"Gazety Wyborczej".

Tym razem głos zabrał polonijny tygodnik z Toronto pt. "Goniec", gdzie p. redaktor Stanisław Michalkiewicz zamieścił swój artykuł, który z przyjemnością przedstawiamy na internetowej stronie naszego pisma. Dziękujemy Redakcji za życzliwość, zaś szczególne słowa podziękowania kierujemy pod adresem autora publikacji, który wielokrotnie już wypowiadał się w tej sprawie.

Tadeusz Zieliński



25.04.2009

Ordnung muss sein!

Jak wiadomo, nasi Ojcowie-Założyciele to znaczy Aleksander Kwaśniewski, Tadeusz Mazowiecki, Waldemar Pawlak i Ryszard Bugaj, w 1997 roku wpisali do konstytucji, że Rzeczpospolita Polska jest "demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej". Trudno w jednym i stosunkowo krótkim zdaniu zmieścić więcej nonsensów i bełkotów, ale nie o to w tej chwili chodzi, by to "rozbierać z uwagą", niczym Wojski opowieść o królowej Dydonie przy okazji pojedynku Doweyki z Domeyką, tylko – że ten idiotyczny zapis mógł stać się przyczyną szalenie jurydycznej atmosfery, jaka ostatnio u nas zapanowała. Nawet dzieci, którym nauczyciele w szkołach mówią, że dwa i dwa równa się cztery, zamiast przyjmować to do aprobującej wiadomości, bezczelnie pytają pedagogów, czy mają na to świadków. Skoro atmosferą jurydyczną nasiąknęły nawet dzieci, to cóż dopiero mówić o politykach dorosłych, którzy z niejednego komina wygartywali?

Przoduje oczywiście były prezydent naszego państwa Lech Wałęsa, rozpaczliwie podciągając kalesony, żeby ukryć różne wstydliwe zakątki, ale co z tego, skoro, kiedy tylko podciągnie z przodu, to opadają mu z tyłu, a kiedy podciągnie z tyłu, to odsłania przody, a kiedy w rozpaczy wnosi ręce ku niebu, to już robi się ostateczna katastrofa i cała legenda na nic. Najgorzej, że z tych nerwów już sam nie pamięta, co opowiadał poprzedniego dnia, więc kolejne wersje legendy mnożą się jak króliki, wywołując mimowolny efekt komiczny. Ale nic nie ma za darmo i za każdą, nawet tak niewinną rozrywkę trzeba płacić i oto prokuratura w Bydgoszczy otrzymała rozkaz wszczęcia śledztwa, czy autorzy książki o Lechu Wałęsie, doktorzy Gontarczyk i Cenckiewicz, nie ujawnili aby tajemnicy państwowej. Nie bardzo wiadomo, o jaką tajemnicę w tym przypadku chodzi – czy o to, że Lech wałęsa był konfidentem Służby Bezpieczeństwa, czy o to, że potem przepoczwarzył się w płomiennego bojownika o wolność i demokrację oraz laureata pokojowej Nagrody Nobla, czy o to, że jako prezydent wypożyczył sobie tajne dokumenty z gdańskiej delegatury Urzędu Ochrony państwa, czy o to, że zapomniał tych dokumentów zwrócić, czy wreszcie o to, że oficer UOP sporządził jednak notatkę, jakie dokumenty w teczce Lecha Wałęsy były, a jakich już nie ma.

Akurat gdy piszę te słowa, w państwowej telewizji komentuje te tajemnice – nie wiadomo – bolesne, czy chwalebne - generał Gromosław Czempiński, który – jak mówią złośliwi – "samego jeszcze znał Stalina", a jeśli nawet nie znał, to ostrogi i szlify szlifował za głębokiej komuny, kiedy to podobnież zwerbował samego doktora Andrzeja Olechowskiego do sławnego "wywiadu gospodarczego". Dr Olechowski też kandydował na prezydenta Rzeczypospolitej, obok Aleksandra Kwaśniewskiego, tajnego współpracownika o pseudonimie "Alek", z którym w swoim czasie rywalizował również Lech Wałęsa. Kiedy uświadomimy sobie, że każdy z tych kandydatów do prezydentury był mocno trzymany za krocze przez oficerów prowadzących, a już bez wątpienia – przez ich zwierzchników, to utwierdzamy się w przekonaniu, iż punkt ciężkości władzy w III Rzeczypospolitej niezmiennie spoczywa poza konstytucyjnymi organami państwa. Ale nie o to chodzi, bo istotne jest, że śledztwo wszczęte przez prokuraturę w Bydgoszczy pokazuje, w jaki sposób rządząca Polską razwiedka będzie zakładała obywatelom knebel, pozbawiając ich konstytucyjnych swobód w zakresie swobody badań naukowych. Konfidenci świeccy i duchowni zostaną osłonięci mgłą tajemnicy państwowej i to najlepszego gatunku, a każdy zuchwalec, który zechce się przez tę zasłonę przedrzeć, umrze podwójnie – ciałem i duszą.

Nie jest to oczywiście sposób jedyny, bo oto onegdaj zostałem przesłuchany w charakterze świadka przez lubelską prokuraturę, która z donosu niejakiego pana Adamaszka, zatrudnionego w charakterze dziennikarza w lubelskiej edycji "Gazety Wyborczej", prowadzi postępowanie przeciwko Grzegorzowi Wysokowi, który wydaje biuletyn i prowadzi stronę internetową. Pan Adamaszek oskarżył go o antysemityzm i inne straszliwe zbrodnie. Prokuratura skorzystała z pomocy biegłego w osobie doktora habilitowanego Konrada Zielińskiego z UMCS, który najwyraźniej "powinność swej służby zrozumiał" i uwypuklił wszystkie przewinienia Grzegorza Wysoka, jak tam potrafił. Może jeszcze za dużo nie wie, ale gorliwości mu nie brakuje, bo oto zaniepokoił się ("niepokój budzi"), że Grzegorz Wysok jedyną analogię do rzezi Polaków na Kresach Wschodnich w roku 1943 znalazł w zagładzie Ormian. Pan doktor habilitowany Konrad Zieliński wysnuł z tego wniosek, że Grzegorz Wysok "zdaje się" w ten sposób "zaprzeczać istnieniu Holokaustu, jakkolwiek nie wyraża tego dosłownie". Co tu dużo mówić... Czy doktor habilitowany Konrad Zieliński, który tak bystro potrafi spenetrować każdą myślozbrodnię nie marnuje się aby na UMCS-ie? Jak tylko Rzeczpospolita Polska znowu zacznie w pełni urzeczywistniać zasady sprawiedliwości społecznej, powinien zostać profesorem belwederskim i to w pierwszej kolejności
-"bo nie jest światło, by pod korcem stało, ani sól ziemi do przypraw kuchennych" - przypomina poeta.

Jeśli więc komuś się wydawało, że wymiarowi sprawiedliwości zabraknie ofiarnych współpracowników w dziele wykrywania, demaskowania i piętnowania myślozbrodni, to lubelski przypadek musi go i oświecić i uspokoić. Ochotników nie zabraknie, tak samo, jak nie brakowało ich za czasów Chorążego Pokoju i jeszcze wcześniej – kiedy to surowa ręka zwalczała "tchórzliwe zamachy na niemieckie dzieło odbudowy". Najwyraźniej kolejna pieriedyszka powoli dobiega końca; pofikaliśmy sobie przez 20 lat – i wystarczy. Teraz nadchodzi Ordnung, który, jak wiadomo muss sein, jak to przy Anschlussie. Po co tubylczemu narodowi wolność słowa, kiedy powinno mu przecież wystarczyć do wierzenia kilka zbawiennych prawd, na straży których będą stali uczeni w rodzaju pana doktora habilitowanego Konrada Zielińskiego, o którym na pewno jeszcze niejedno usłyszymy. Bo że niezawisły wymiar sprawiedliwości musiał dostać stosowne rozkazy, to wydaje się pewne na podstawie mnożących się poszlak.

Na tle tych przygotowań do stopniowego pozbawienia naszego narodu konstytucyjnych swobód, jak nie pod pretekstem "tajemnicy państwowej", to pod pretekstem zwalczania "antysemityzmu", "ksenofobii", czy "rasizmu" – chociaż z tym ostatnim, po genewskich parkosyzmach, na razie lepiej chyba nie przesadzać – no i oczywiście – homofobii, czyli wszelkich przejawów sprzeciwu wobec uroszczeń sodomitów, na przekomarzania między Platformą Obywatelską oraz Prawem i Sprawiedliwością w związku z rozpoczęciem konkursu o 54 wesołych posad w Parlamencie Europejskim można spokojnie wzruszyć ramionami, chociaż oczywiście ta część werdyktu niezawisłego sądu, która zakazuje PiS-owi poruszania również w przyszłości tematów zawartych w zakwestionowanym spocie telewizyjnym, jest kolejną poszlaką wskazującą, że niezawisłe sądy stosowne rozkazy chyba otrzymały.

W tej sytuacji możemy z całkowitym spokojem oczekiwać na rezultat śledztwa, wszczętego przez Prokuraturę Krajową w sprawie finansowania kampanii wyborczej posła Janusza Palikota, któremu lubelscy studenci i emeryci wpłacali na fundusz wyborczy nawet po kilkanaście tysięcy złotych! Już tam iustitia wykaże ponad wszelką wątpliwość, że poseł Janusz Palikot ponad śnieg bielszym się stanie, jakby został skropiony hyzopem – bo jak oskarżać - to oskarżać, a jak oczyszczać – to oczyszczać.

Stanisław Michalkiewicz

Źródło: "Goniec"
nr 17(276) z 24-30 kwietnia 2009 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz