Powered By Blogger

19 czerwca 2010

Awantura o agenta...

Podawał się za biznesmena, ale jak wszystkie znaki na niebie oraz ziemi wskazują jest oficerem wywiadu zamieszanym w zamach na lidera palestyńskiego Hamasu. Jest ścigany mocą europejskiego nakazu aresztowania, ale zapewne ocali skórę. Uri Brodsky jest bowiem agentem izraelskiego Mossadu, ujęto go w Warszawie, a o jego wydanie upominają się niemieckie władze. Lecz gdyby przychylić się do ich prośby zapewne podniósłby się wrzask, że Polacy znów wydają Niemcom Żydów. Poniżej publikujemy najnowszy artykuł p. Olgierda Domino.

Redakcja "Biuletynu"

__________

Na początku czerwca służba graniczna na lotnisku Okęcie zatrzymała mężczyznę, który chciał wjechać do Polski z paszportem Uri Brodsky. Posiadacz tego dokumentu albo był przekonany o swej kompletnej bezkarności albo też wykalkulował, że w Warszawie panuje całkowity bałagan i nikt nie orientuje się, iż obywatel izraelski o tym nazwisku podejrzany jest o współudział w logistycznych przygotowaniach styczniowego zamachu na lidera radykalnego ugrupowania palestyńskiego Hamasu p. Mahmuda al-Mabhuha, który od lat był dla Izraela istnym cierniem w boku. Służby bezpieczeństwa państwa żydowskiego zarzucały mu m.in. uprowadzenie oraz zamordowanie dwóch izraelskich żołnierzy w 1989 roku. Poza tym był on odpowiedzialny za dostawy broni do Strefy Gazy, a takiej antyżydowskiej aktywności nie można puścić płazem. W styczniu tego roku zwłoki Mabhuha znaleziono w luksusowym hotelu "Al Bustan Rotana" w Dubaju. Służby Zjednoczonych Emiratów Arabskich oskarżają o morderstwo izraelski wywiad. Oczywiście Izrael w żywe oczy zapiera się jakichkolwiek powiązań z domniemanymi mordercami arabskiego handlarza bronią. Jednak śledczy z Dubaju podejrzewają, że zlikwidowało go komando dwudziestu sześciu izraelskich agentów posługujących się w tej morderczej akcji obcymi paszportami. Dwunastu z nich posiadało brytyjskie, sześciu - irlandzkie, czterech francuskie, trzech australijskie, z kolei jeden niemieckie dokumenty tożsamości.

Oczywiście polscy pogranicznicy nie działali na chybił trafił. Posłuchali podszeptów swych niemieckich kolegów. Łapiąc na naszym terytorium Żyda działającego na szkodę Niemiec wykazali się chyba zbędną nadgorliwością i zrodzili podejrzenia, że nasze służby są już teraz tylko filią służb bezpieczeństwa zachodniego sąsiada. Domniemany Brodsky został zatrzymany na podst. zarzutu prowadzenia działalności szpiegowskiej na rzecz obcego wywiadu na terenie RFN a także pomocy w nielegalnym pozyskaniu dokumentów. Jest też poszukiwany jest w Niemczech za pomoc w zdobyciu paszportu nieuprawnionej do tego osobie, która brała aktywny udział przy uśmierceniu lidera Hamasu. Według ustaleń Prokuratury Federalnej w Karlsruhe 18 czerwca 2009 roku Brodsky miał też towarzyszyć owemu drugiemu domniemanemu agentowi Mosadu, który składał wniosek paszport w urzędzie meldunkowym Kolonii. Mężczyzna ów twierdził, że na stałe mieszka w tym mieście. Przedstawił też wyciąg z aktu małżeństwa swych rodziców, którzy rzekomo byli ofiarami prześladowań nazistów. Mając "mocne" argumenty na paszport nie musiał on długo czekać. Zdobywszy papiery na nazwisko Michael Bodenheimer człowiek ten wyjechał do Dubaju na krótko przed zamachem na Mabhuha i tam sprawnie przeprowadził swą mokrą robotę. Sęk w tym, że prawdziwy Michael Bodenheimer to rabin, który mieszka spokojnie w Tel-Awiwie i jak zaklina się na wszelkie świętości nie ma nic wspólnego z operacją w Dunaju.

Taka ciuciubabka z prawdziwą tożsamością Bodenheimera rodzi też wątpliwości, czy na Okęciu ujęto prawdziwego Brodsky'ego. Zatrzymany nie wypiera się, że tak istotnie się nazywa. Ale też i słusznie dowodzi, że nie jest jedynym Urim Brodskym żyjącym na świecie. Jest przekonany, że mógł nastąpić błąd co do jego tożsamości. Ale według prokuratury, paszport Brodsky'ego nie budzi wątpliwości. O tym, że Niemcy domagają się wydania właściwego człowieka świadczyć mają jego karty kredytowe. Te dokumenty nie zawierają jednak elementów biometrycznych (linii papilarnych czy siatkówki oka). Odciski palców pobrano Brodsky'emu zaraz po zatrzymaniu i natychmiast zostały one wysłane do Prokuratury Federalnej w Karlsruhe. I chociaż o rezultatach porównania nic jeszcze nie wiadomo to już samo zatrzymanie podejrzanego w Polsce doprowadziło do dyplomatycznych komplikacji. Izraelska ambasada w Warszawie interweniowała w tej sprawie u polskiego rządu. Chce powstrzymać ekstradycję swojego człowieka od zadań specjalnych do Niemiec. Z kolei w Berlinie liczą, że Uri Brodsky szybko trafi w ich łapy. Domagają się od strony polskiej, by "dotrzymała ustaleń i umów międzynarodowych". Sprawa ma polityczny wymiar, ale posiada też podstawy prawne, które w tym wypadku mają duże znaczenie, poucza Michael Hartmann, poseł SPD oraz członek gremium parlamentarnego w Bundestagu.

Polska znalazła się pomiędzy młotem a kowadłem, gdyż Izrael naciska, aby Żyda nie wydawać Niemcom i pozwolić mu wrócić do kraju. Władze w Tel-Awiwie obawiają się, że Niemcy mogą z czasem przekazać podejrzanego do Dubaju. I chcą temu zapobiec za wszelką cenę. W obronę rzeczywistego czy też "klonowanego" Uriego Brodsky’ego mocno zaangażowało się też dwóch członków izraelskiego gabinetu. Pozwolę sobie przypomnieć, że Polska nie jest częścią Niemiec i podejmuje swe decyzje całkowicie suwerennie. Liczę też, że serdeczna przyjaźń łącząca nasze kraje pomoże zapobiec w przekazaniu go Niemcom - twierdzi minister turystyki Stas Miseżnikow. Dodał, iż "Polska powinna powiadomić Niemcy, że odeśle mężczyznę do Izraela i jeśli są jakieś zarzuty wobec niego to mamy system prawny, który udowodnił swoją wiarygodność wobec prawa międzynarodowego". A minister transportu Izrael Kac kategorycznie przypomina, że "Izrael musi sprzeciwiać się ekstradycji któregokolwiek ze swoich obywateli do krajów trzecich i stosować wszystkie środki, by zapewnić im powrót do swego ojczystego kraju". Ministerstwo Spraw Zagranicznych ograniczyło się jedynie do potwierdzenia informacji o "aresztowaniu obywatela Izraela w Polsce" podkreślając, że izraelski konsulat zajmuje się tą sprawą.

Walka o agenta Mosadu doprowadziła do dyplomatycznych tarć pomiędzy Berlinem a Tel-Awiwem, chociaż obie strony odżegnują się od tego zdecydowanie. Izrael jest zaś zaprzyjaźnionym krajem, a Mossad należy do zaprzyjaźnionych służb. Nie oznacza to jednak, że przyjaciele mogą w naszym kraju sięgać po wszystkie środki i metody lub je tolerować - tłumaczą przedstawiciele władz w Berlinie. Z kolei Izraelczycy ironicznie przypominają, że Niemcy dość często kompletnie ignorują obecność na swojej ziemi nawet najbardziej znanych międzynarodowych terrorystów z państw Bliskiego Wschodu, a tu raptem z powodu działań wywiadowczych jednego agenta służb sojuszniczego Izraela wszczynają tyle hałasu. W grę włączyła się także trzecia strona. Ekstradycji Brodsky'ego domagają się również Zjednoczone Emiraty Arabskie. A postawienie go tam przed sądem popiera również rodzina zabitego lidera Hamasu. Wzywam wszystkie państwa, których sfałszowanymi paszportami posłużono się przy mordowaniu mego brata, by wydały tych kryminalistów policji w Dunaju, bo tylko na miejscu zbrodni mogą oni zostać sprawiedliwie osądzeni - twierdzi Hussein al-Mabhouh, brat zgładzonego.

Polska nie podjęła jeszcze decyzji w sprawie ekstradycji Brodsky'ego. Teoretycznie ma na to 40 dni, ale rzeczniczka prasowa prokuratury w Warszawie Monika Lewandowska stwierdziła, że "na pewno nie będziemy czekali do końca, aby sformułować wniosek o wydanie ściganego stronie niemieckiej". Dodała, że strona polska czeka na oryginał dokumentu Interpolu i sprawdzenie autentyczności paszportu Brodsky'ego. A kiedy je otrzyma, "od razu skieruje wniosek do Sądu Okręgowego o wydanie aresztowanego do Niemiec". Papiery takie dostarczono sądowi w ubiegłym tygodniu. Ale co będzie, jeśli władze Polski ostatecznie zdecydują się na ekstradycję domniemanego izraelskiego szpiega do Niemiec? Są trzy warianty dalszego rozwoju wydarzeń. Uri Brodsky może zostać uwięziony już w trakcie procesu sądowego. Ale też zaraz po przejechaniu mostu na Odrze nakaz aresztowania może zostać cofnięty, co spowoduje natychmiastowe uwolnienie agenta. Istnieje również możliwość, że Uri Brodsky nie spędzi za kratami niemieckich aresztów ani dnia czy godziny. Po odebraniu mu paszportu i wpłaceniu wysokiej kaucji p. Brodsky na czas dochodzenia sądowego pozostanie na wolności oraz odpowiadać będzie z wolnej stopy.

Olgierd Domino

2 komentarze:

  1. Jak Icek mordować Hamas to jest piękne, ale jak Icka stawiać przed sąd to jest wielki antysemityzm. Naród niemiecki jest skrajnie proizraelski, ale mają poważanie dla samych siebie oraz granice szacunku dla własnego państwa prawa. Tych wartości najwyraźniej nie ma w swej służalczości Polska, bo inaczej Brodsky już dawno byłby w RFN. Ten agent wywiadu jest podejrzany o współudział w kolejnym izraelskim mordzie, dlatego można się spodziewać, że Polska go nie przekaże władzom niemieckim i powie Izraelowi, że następnym razem Żydzi mają tylko powiedzieć Polakom, by oni sami zamordowali wskazanego przez Izrael człowieka, bo wtedy uniknie się podobnych kłopotów. Polacy jako naród, który dał światu Jana Pawła II bardzo chętnie zamordują kogo trzeba. Operacji tej nadamy kryptonim "in vitro". Czyż nie sprawdziliśmy się w irackiej rzezi i czyż za nią nie są odpowiedzialni tow. Kwaśniewski i Belka, którzy cieszą się powszechnym uznaniem w Polsce? Polska państwem prawa? To fikcja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Różne tożsamości nie powinny stanowić pretekstu dla władz Judopolonii dla opóźnienia niezwłocznego przekazania Żyda Niemcom zgodnie z oficjalnym niemieckim wnioskiem ekstradycyjnym. Znamienne jest której partii zwolennicy są za opóźnieniem ekstradycji.

    OdpowiedzUsuń