Powered By Blogger

15 czerwca 2009

Po wielkim laniu


Foto:
Declan Ganley
przewodniczący "Libertasu"

Niedzielne wybory do Parlamentu Europejskiego przy dość dużej frekwencji
(24,5%) potwierdziły zdominowanie polskiej sceny politycznej przez tzw. "Bandę czworga" (PO, PiS, SLD i PSL). Ugrupowania patriotyczne, narodowe i konserwatyw-
ne idące w rozproszeniu ("Libertas", Prawica Rzeczypospolitej i UPR) poniosły po
raz kolejny porażkę, po której nasuwają się następujące uwagi.

Po pierwsze - formuła Komitetu Wyborczego "Libertas" okazała się dla Polaków nieczytelna i nie wzbudziła zaufania patriotycznego elektoratu. Odstręczała już sama obcobrzmiąca nazwa kojarząca się (niesłusznie!) z liberalizmem, z którego to słowa uczyniono coś w rodzaju diabła do straszenia ludu. Zaufania nie wzbudził też patron "Libertasu" p. Declan Ganley, któremu przypisywano (w zależności od potrzeby chwili i opcji) bycie agentem amerykańskim bądź do wyboru rosyjskim. Wielu w te uporczywie powtarzane pogłoski uwierzyło - tak jakby liderzy innych "polskich" partii
nie byli niczyimi klientami czy jurgieltnikami.

Wreszcie postawę otwartej wrogości wobec tej inicjatywy wyraziło kierownictwo Ra-
dia Maryja (pomimo, że na listach "Libertasu" można było znaleźć wielu wypróbowa-
nych przyjaciół tej rozgłośni), które w tych wyborach "poszło na całość" nachalnie stręcząc naiwnym słuchaczom masoński PiS i zionąc nienawiścią do polskich narodowców. Do tego wszystkiego doszła jeszcze niechęć wobec "Libertasu" ze stro-
ny grupki skupionej wokół Marka Jurka - dogryzającej gdzie się tylko dało swoim konkurentom. Budzi to uzasadnione pytanie - o co właściwie chodzi tym ludziom?
Czy oby nie są oni kolejnym koniem trojańskim na polskiej prawicy?

Ostatecznym gwoździem do trumny "Libertasu" okazało się jednak zaproszenie
na Kongres w Rzymie i Madrycie "człowieka drobnych krętactw" czyli b. prezydenta
Lecha Wałęsę, który za pieniądze p. Ganleya wziął udział w tych imprezach. Obecność "Bolka" na Kongresie odrzuciło resztę wahających się sympatyków nie przysparzając wbrew oczekiwaniom kierownictwa Komitetu nowych zwolenników, dostarczając za to amunicji dla ataków naszych konkurentów z PiS. Smród po
tym żałosnym posunięciu będzie trzeba teraz długo wietrzyć. Nie chciano zrozu-
mieć, że podstawowym warunkiem dla zaistnienia w Polsce silnej formacji pa-
triotyczno-narodowej jest rozbicie partii Kaczyńskich
, bo wyłącznie jej dotychczasowy elektorat (skutecznie zwodzony m.in. przy pomocy Radia Maryja) może stanowić
jakiś znaczący potencjał przy głosowaniu.

Wniosek płynący z tych nieszczęsnych wyborów wydaje się więc oczywisty. Doty-
chczasowe kierownictwo ruchu narodowego nie nadaje się do swojej roli, musi być
co rychlej zastąpione lub przynamniej uzupełnione o nowych ludzi mających o wiele bardziej realistyczny ogląd spraw politycznych i nie przytępione długotrwałym przebywaniem w towarzystwie wzajemnej adoracji - instynkty. Oby tylko z tej lekcji
jaką jest wyborcza porażka umiano skorzystać. Z formułą "Liebertasu" - tak uwiera-
jącą wielu z nas - rozstajemy się bez żalu i dalej robimy swoje.

Grzegorz Piotr Wysok

1 komentarz: