Powered By Blogger

13 kwietnia 2010

Tragedia, obłuda, znak...

Dla Redakcji "Biuletynu"...

Ostatnio żałoby narodowe trochę się zdewaluowały, bo ogłaszane są nie tyle z potrzeby serca, co ze względu na potrzebę kształtowania wizerunku. Katastrofa prezydenckiego samolotu w Smoleńsku, w następstwie której zginęła prawie setka wysokich dygnitarzy z prezydentem na czele, tygodniową żałobę całkowicie uzasadnia, nawet jeśli wielu ostentacyjnych żałobników będzie odczuwała Schadenfreude, nadzieję albo ulgę. Nie chodzi przy tym o snucie politycznych kalkulacji, bo w następstwie śmierci polityków jest to rzecz naturalna. Jak wspomina Adam Siedlecki, sławny przed wojną polityk, JE arcybiskup obrządku ormiańskiego Józef Teodorowicz, uczestnicząc w konwentyklu u ordynata Józefa Krasińskiego, na wieść o nagłej śmierci pewnego wybitnego polityka, w odróżnieniu od pozostałych uczestników, nie dał się ponieść emocjom, tylko zapytał gospodarza: "gdzie tu pan ma telefon, panie hrabio?" - oczywiście gwoli porozumienia się z kierownictwem swego stronnictwa, które koniecznie musi być na okoliczność zmian zapoczątkowanych śmiercią wybitnego polityka przygotowane.




Na tym właśnie polega żałoba narodowa, że towarzyszą jej gęste opary obłudy, więc przez miniony tydzień tymi oparami oddychaliśmy, a potem wszystko wróci do normy, to znaczy do politycznej wścieklizny charakteryzującej życie publiczne, zwłaszcza w ostatnich pięciu latach. Katastrofie w Smoleńsku wyjątkowego dramatyzmu dodaje zarówno moment, jak i miejsce. Miejsce, 70. Rocznica wymordowania przez NKWD polskich oficerów w Katyniu, leżącym zaledwie kilkanaście kilometrów od Smoleńska, do którego prezydencki samolot miał dolecieć, aby jego pasażerowie mogli wziąć udział w tej uroczystości. Moment, ponieważ katastrofa wydarzyła się w przeddzień przesuniętych o tydzień obchodów piątej rocznicy śmierci Jana Pawła II, który nie bez powodu uważany był nie tylko za głowę Kościoła, ale również za moralnego przywódcę naszego narodu. Ten niezwykły zbieg okoliczności wprost narzuca pytania, czy to jest jakimś znakiem dla nas, a jeśli tak, to co on może oznaczać?

Stanisław Michalkiewicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz