Powered By Blogger

2 marca 2009

Kradną dzieci!


Foto:
Wyk. Tadeusz Zieliński
Na zdjęciu Kol. Adam Leks

Felieton Adama Leksa

Faszystowski rząd Donalda Tuska nie zważając na żadne świętości nacjonalizuje nasze dzieci. Okazuje się aż nadto, że dopóki istnieje rząd Platformy, dopóty nikt z nas oprócz mienia nie może już być pewnym nawet prawa do własnych pociech. Wszystkie dzieci są nasze - mówił znany pedagog Janusz Korczak. Jeżeli nasze to i państwowe - zauważa Tusk i czyni z tego odkrycia odkrycia niecny użytek. Tego typu działania to typowy przykład omnipotencji państwa w sferach dotąd dla niego zakazanych.

Innym równie bolesnym przejawem takiej ingerencji może być "walka" o prawa kobiet, ochrona mniejszości seksualnych, prawo do eutanazji nazywane eufemistycznie prawem do "godnej" śmierci (w praktyce oznaczające śmierć z pragnienia i głodu), prawo do aborcji (związane także z prawami kobiet) czy wreszcie walkę z przejawami antysemityzmu, ksenofobii, rasizmu, faszyzmu, nacjonalizmu lub jakiegoś innego "izmu"(oczywiście oprócz komunizmu lub jego odmiany). Nie ma co - z braku sukcesów gospodarczych dzisiejsze rządy koncentrują się wyłącznie na wojnie z własnymi obywatelami, podejmowanej także jak podejrzewam w celu odwrócenia uwagi od własnej niemocy w sprawach ekonomicznych. Natomiast gdy wypadnie konieczność pochwalenia się jakimś sukcesem to rząd Tuska stosuje taktykę znaną z książki pt. "Paragraf 22", polegającą na głośnym chwaleniu się czymś czego powinien się wstydzić (przykład z wprowadzeniem euro). Ten sposób wobec przychylności mediów na ogół nie zawodzi.

No dobrze, ale odbiegliśmy od tematu. Od niedawna puszczana jest w telewizji reklama, w której jakaś znana aktorzyna próbuje nam insynuować, że codziennie ktoś krzywdzi dziecko (pewnie zwyrodniały rodzic) i namawia nas aby w razie podsłuchania takich sygnałów przez drzwi, niezwłocznie na takiego osobnika donieść. Innymi słowy jest to wezwanie do rewolucyjnej czujności. Mając na uwadze fakt, iż wielkość sztuki polega między innymi i na tym, że tchórz może grać w niej bohatera, radziłbym państwu bredni tego pana nie brać na serio. Pewnie gdyby mu ktoś lepiej zapłacił to równie udanie przekonywałby nas do czegoś wręcz odwrotnego. Kto wie czy nawet w końcu, jak mawiał Mickiewicz "nie dałby sobie w pysk napluć za tyle a tyle, gęby by nie obtarł a forsy później nie przeliczył". Dopiero teraz rozumiem dlaczego aktorska profesja dawniej nigdy nie była łączona z honorem i należała zawsze do zawodów lekkiego prowadzenia.

No dobrze, ale załóżmy że ten pan miał jednak rację i ów płacz dobiegający przez drzwi był głosem pełnym frustracji, niezadowolenia, strachu czy nawet bólu dziecka. Lecz nie musi to od razu oznaczać, że ktoś się nad nim znęca! Równie dobrze mogłoby sie okazać, że troskliwy rodzic nakazał swojej pociesze posprzątać zabawki, umyć zęby, ręce, podzielić się słodyczami. Mogłoby też oznaczać, że miłujący mądrą miłością opiekun zakazał swojemu przeziębionemu potomkowi jedzenia lodów, picia zimnej wody, zeskakiwania z wysokiego parapetu, odkręcania kurków z gazem i wiele, wiele innych rzeczy. Pamiętam jaka obrzydliwością dla mnie było picie tranu i jakich przemyślnych forteli używałem aby od tego przykrego obowiązku móc się wymigać. Również nie zapomnę jak chowałem się do szafy ze strachu przed zastrzykiem. Gdyby ktoś mnie wtedy zapytał o zgodę na jego wykonanie, pewnie nigdy by jej nie otrzymał. Lecz teraz pewnie nie byłbym takim człowiekiem jakim jestem a kto wie czy nawet w ogóle bym istniał!

Nie ma co, to rodzice od wieków wiedzą lepiej co jest dobre dla ich pociech, a nie różni mądrale z ministerialnych gabinetów. No bo jak można wyobrazić sobie inaczej wcielanie pomysłów Tuska w życie? Przed wykonaniem każdego zastrzyku pisać prośbę o pozwolenie do jego gabinetu?! Albo może od razu lepiej uznać, że odrabianie lekcji jest ciężarem tak wielkim, że powinni zająć się nimi rodzice. Dbanie o porządek i czystość traktować zaś za zajęcie wielce stresujące. Mówienie prawdy za niepotrzebne utrudnianie sobie oraz innym życia. Lecz nawet przyzwalając na to wszystko jaką mamy gwarancję, że wyrośnie z naszej pociechy coś wartościowego? Inną sprawą jest to, że nie żądając od niego zupełnie niczego czynimy mu tylko wielką krzywdę której później nie będzie w stanie nikt nigdy nadrobić. To już chyba lepiej wychowywać po staremu chociaż mniej postępowemu. A wyrywanie pięciolatków spod opieki rodziców za pomocą "poboru" do szkoły to może nie współczesne barbarzyństwo?! Jeżeli nie to może dobrodziejstwo?! Oj chyba rację miał ktoś mówiąc, że wielką sztuką jest zrobienie komuś prezentu z jego prawa do niewolnictwa.

Reasumując - to mimo wszystko nie twierdzę, że istnieją przypadki prawdziwego znęcania się nad dziećmi czy wręcz pedofilii. Jednak rząd Tuska czyni bardzo wiele by to wszystko było wrzucane do wspólnego wora, włącznie ze sprawami mocno naciąganymi. Nie dostrzega, że są to często wypadki dotyczące jedynie marginesu społecznego oraz zboczeńców którzy po zdemaskowaniu powinni być jak najrychlej usuwani. Najlepiej poprzez karę śmierci. Nie wierzę bowiem w możliwość reedukacji takich osobników. Ale pewnie na tak genialny pomysł "nasz" rząd nigdy nie wpadnie. A raczej od dawna już nie może. Więc dlaczego do cholery wciąż udaje, że jest nasz?!

Adam Leks

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz