Powered By Blogger

10 marca 2009

Pałką w wolne słowo


27 luty 2009 r.

Rada Etyki Mediów krytykuje
Radio Maryja za emitowanie antysemickich wypowiedzi

Rada Etyki Mediów (REM) skrytykowała Radio Maryja za dopuszczanie do wygłaszania na antenie antysemickich poglądów. Jest to reakcja na wypowiedź prof. Bogusława Wolniewicza z 31 stycznia br. podczas audycji nadawanej na żywo.

"Trwające u nas od dziesięciu lat, lekko licząc, nachalne forsowanie kultury żydowskiej i żydowskiego punktu widzenia staje się już nie do zniesienia! Przynajmniej dla mnie, Bogusława Wolniewicza" - powiedział profesor filozofii Uniwersytetu Warszawskiego.

Rada oświadczyła, że "przyzwalanie na wykorzystywanie wolności słowa do szerzenia jawnie antysemickich poglądów zawartych w wymienionym powyżej wystąpieniu prof. Wolniewicza oraz pozostawianie tego rodzaju wypowiedzi bez komentarza przez prowadzących audycję i zarząd stacji narusza podstawowe normy etyczne oraz obowiązujące w Polsce prawo".

Rada wezwała też Radio Maryja, by nie dopuszczało do tego rodzaju wydarzeń w przyszłości. "Wzywamy Radio Maryja do dołożenia wszelkich starań celem niedopuszczania do tego rodzaju wydarzeń w przyszłości" - napisano w oświadczeniu.

W lutym zawiadomienie do prokuratury w sprawie wypowiedzi prof. Wolniewicza skierowało Stowarzyszenie Otwarta Rzeczpospolita, wyjaśniając, że podczas audycji prowadzonej m.in. przez Jerzego Roberta Nowaka, z rozgłośnią połączył się Bogusław Wolniewicz. "Jego ponad ośmiominutowa wypowiedź zawierała w sobie wiele treści antysemickich" - oceniło Stowarzyszenie.

Podczas wspomnianej audycji prof. Wolnieiwcz powiedział też m.in.: "W zakresie gorliwego wykazywania się swoim filosemityzmem, ukochaniem wszystkiego co żydowskie, trwa u nas zresztą jakieś dziwne współzawodnictwo między panem premierem i panem prezydentem. W grudniu pan prezydent ostentacyjnie wprowadził w Polsce świętowanie żydowskiego święta Chanuki. Palił świeczki w oknach swego pałacu, chodził w jarmułce, bawił się z rabinem w jakieś gry chanukowe. Ja nie mam nic przeciwko żydowskiemu świętu Chanuka, niech je sobie obchodzą. Ale pytam: co nas, Polaków, obchodzi Chanuka?".

Prof. Bogusław Wolniewicz pochodzi z Torunia, ale większość życia zawodowego związany był z katedrą filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Często gości w mediach o. redemptorystów, gdzie zwykle omawia tematy stosunków polsko-żydowskich.

Źródło: KAI

__________


Foto:
prof. Bogusław Wolniewicz

O prosemickim pałkarstwie
i zwalczaniu wolnego słowa w Polsce
Wywiad z prof. Bogusławem Wolniewiczem, filozofem i logikiem, twórcą ontologii sytuacji, tłumaczem i komentatorem Ludwiga Wittgensteina:

- W wypowiedzi dla Radia Maryja powiedział Pan m.in., że "nachalne forsowanie żydowskiego punktu widzenia staje się nie do zniesienia". Rada Etyki Mediów skrytykowała Radio Maryja za dopuszczanie Pańskich - jak stwierdzono - antysemickich wypowiedzi. Jak Pan ocenia reakcję REM?

Prof. Wolniewicz.: Żądanie od Radia Maryja, żeby nie dopuszczało mnie na antenę, jest żądaniem, by stosowało cenzurę prewencyjną. Zarzut, który mi się stawia, jest typowy dla pani Bajer (przewodniczącej REM). Zarzuca mi się "jawny antysemityzm" ani słowem nie mówiąc, na czym on polega. To, co robi samozwańcza Rada Etyki Mediów, jest zwykłym szerzeniem lewackich oszczerstw.

- Czy nie uważa Pan, że Rada Etyki Mediów jest instytucją, którą nie ma się co przejmować?

Prof. W.: Zgadzam się w pełni. Radą Etyki Mediów absolutnie nie mam zamiaru się przejmować, bo jest to sitwa uzurpująca sobie rolę, do której nie ma ani prawnej, ani moralnej podstawy.

- Jednak tzw. komentatorzy mediów publicznych posługują się opiniami REM...

Prof. W.: Bo są z tej samej sitwy. Komentatorzy mediów przydają sobie splendoru, powołując się na "Radę". Z kolei Rada Etyki Mediów zyskuje dzięki nim pozór jakiegoś autorytetu. Istnieje cały system politpoprawnego zniewalania opinii publicznej. Ogromna część mediów i różne sitwy typu tej "Rady", "Otwartej Rzeczpospolitej" czy "Fundacji Helsińskiej" próbują zadławić wolność słowa. Dziś ten system działa o wiele skuteczniej niż w PRL, bo z pozoru jest policentryczny. Niby jest wiele odrębnych organizacji, ale wszystkie grają na jedną nutę.

- Mamy tu taki efekt orkiestry.

Prof. W.: Tak. Tego porównania użył kiedyś arcytrafnie ks. biskup Adam Lepa. To jest orkiestra, tylko jej dyrygent jest gdzieś głęboko zakonspirowany.

- Panie profesorze, czym jest zarzut antysemityzmu?

Prof. W.: Narzędziem nowych pałkarzy, prosemickim pałkarstwem. Pałkarstwo polega na tym, że nie dopuszcza się do rzeczowej dyskusji z przeciwnikiem, tylko ucisza się go pałką. Mamy tu pałkarstwo nowej generacji, używa się tam pałki elektroniczno-psychologicznej. Bez merytorycznego uzasadnienia rzuca się z wyzwiskiem "antysemita" np. w Bogusława Wolniewicza. To nie jest zarzut, to jest uderzenie pałką. Jest pewna komplementarność między antysemitami i prosemitami. Jedni i drudzy uważają, że nie ma pomiędzy nimi nic pośredniego. Jeśli nie jesteś prosemicki to znaczy, że jesteś antysemicki. I na odwrót - jeżeli nie jesteś antysemicki to znaczy, że jesteś prosemicki. Pałkarstwo nie dopuszcza rzeczowej dyskusji, dopuszcza tylko niszczenie wroga.

- Powiedział Pan, że prezydent Lech Kaczyński i premier Donald Tusk prześcigają się w pomysłach, aby przypodobać się środowiskom żydowskim. Na ile ta chęć przypodobania się wpływa na decyzje, które podejmują?

Prof. W.: Odpowiedzi na pańskie pytanie udzielił osobiście p. prezydent Kaczyński w wywiadzie dla dziennika "Rzeczpopolita" z 17-18 maja 2008 roku. "W Izraelu czuję się jak w domu" - tak brzmi tytuł tego wywiadu. Na pytanie o cele, które chce realizować, p. prezydent Kaczyński odpowiada: "Mieć dobre relacje z Izraelem to mieć dobre relacje z krajem, który ma wielki wpływ na światowy układ sił". Lech Kaczyński i Donald Tusk - jakkolwiek inne są motywy ich działalności - mają państwo Izrael i naród żydowski za wielką siłę polityczną, którą próbują sobie skaptować. Uważam, że się w tej kalkulacji mylą, ale tak kombinują. Wiedzą, że środowiska żydowskie mają wpływ na media, a media mają wpływ na wybory. Obaj aspirują do prezydentury, więc starają się, jak mogą.

- Czy ma Pan poczucie, że Pana wypowiedzi mogą coś zmienić?

Prof. W.: Nie mam takiego poczucia. Mam tylko poczucie obowiązku - jeżeli jest okazja, żeby przedstawić inny punkt widzenia niż politpoprawny, to trzeba to czynić. Można by mieć do mnie słuszny żal, że miałem okazję coś powiedzieć, a nie powiedziałem. Uważam za powinność filozofii wyrażać to, co wielu chciałoby wyrazić, a nie może.
I mam też powód bardziej osobisty. Prosemickie pałkarstwo doszło do takiego rozbestwienia, że - jak napisał mi jeden ze słuchaczy Radia Maryja - są rzeczy, które stały się w Polsce tak nietykalne, iż ludzie boją się o nich już nie tylko mówić, ale nawet słuchać. Dziś to, żeby nie bać się prosemickiego pałkarza, staje się dla wolnego człowieka kwestią honoru. Wolny człowiek tym różni się od niewolnika, że nie boi się mówić, co myśli. Pałkarz chce go zniewolić.

- Powiedział Pan, że jawne zabieganie prezydenta i premiera o poparcie środowisk żydowskich wywołuje w Polakach odruch sprzeciwu. A ten sprzeciw traktowany jest jako antysemityzm, o którym mówi się później na całym świecie. Jak odnaleźć się w tej sytuacji, wiedząc, że taki mechanizm (prowokacja, sprzeciw, pomówienie o antysemityzm) działa. Czy ostre wypowiedzi nie powodują, że później wykorzystuje się je do wystąpień antypolskich? Czy istnieje inna metoda reakcji?

Prof. W.: Nie istnieje. Na prowokatora nie ma metody. Do prowokacji trzeba się ustosunkować, ale zawsze rzeczowo. Bo prowokator chce nas z tej rzeczowości wytrącić. Rzeczowa dyskusja to jego przegrana.
Tak np. buduje się w Polsce polskim kosztem Muzeum Historii Żydów Polskich, przy czym nazwa "muzeum" to tylko kamuflaż. To nie będzie żadne muzeum - to będzie centrum antypolskiej propagandy. Tego nie można przemilczać. Kilka miesięcy temu przeczytałem, że planowany koszt budowy podwoił się ze 100 do 200 milionów zł. Jest kryzys, nie ma na szpitale, a na antypolskie pseudomuzeum dodaje się lekką ręką drugie tyle, ile miało być. I media milczą. Tu jest potrzebny sprzeciw - stanowczy, ale rzeczowy.

- Mówił Pan także o roszczeniach finansowych. Chodziłoby o 1000 dolarów od każdego Polaka w ramach rekompensaty za straty Żydów związane z drugą wojną światową. Jak rozwiązałby Pan ten problem?

Prof. W.: Bardzo prosto. Sejm powinien wydać w tej sprawie ustawę złożoną z dwu zdań. Mianowicie taką: "Wszelkie roszczenia majątkowe związane z zaszłościami i następstwami drugiej wojny światowej Rzeczpospolita Polska uznaje za definitywnie zamknięte. Ze swojej strony Rzeczpospolita żadnych takich roszczeń ani nie zgłasza, ani przyjmować nie będzie". I koniec, raz na zawsze. Będzie ryk? Niech będzie. Lepiej słuchać ryku szantażystów niż im płacić.

- Ale dziś nikt takiej uchwały nie przygotuje i nie przegłosuje!

Prof. W.: To będziemy płacić, a Tusk będzie miał nadal 51 procent poparcia. Na tym polega kryzys naszego systemu politycznego. Nie ma w narodzie ducha walki.

- Dlaczego w Polsce doszło do powstania takiego kryzysowego systemu, w którym stosuje się taktykę ciągłych ustępstw?

Prof. W.: To są jakieś bardzo głębokie procesy cywilizacyjne. O wiele szersze niż nasz kraj. Na naszych oczach gaśnie gwiazda Ameryki. Na prezydenta wybrali sobie teraz tego czarnego pajaca, co stało się zresztą tylko ostatecznym przypieczętowaniem końca ich światowej hegemonii. Nie to mam za złe Obamie, że czarny. Mam za złe trzy inne rzeczy. Po pierwsze - że to lewak czyli jeden z tych, co zrujnowali ducha Ameryki. Po drugie - że wybrano go według kryteriów czysto rasowych, a ja jestem przeciwny stosowaniu kryteriów rasowych gdziekolwiek. Po trzecie zaś - wyznaję zasadę, którą przekazał mi mój nauczyciel, prof. Tadeusz Czeżowski: gdy się jest gdzieś mniejszością, to nie należy pchać się tam do głównego ołtarza.

- Co nas może uchronić przed tymi zmianami?

Prof. W.: Jeżeli gaśnie Ameryka, gaśniemy i my. Ale nie o nas tu chodzi, tylko o cywilizację Zachodu, zagrożoną przez napór Azji od zewnątrz i przez piątą kolumnę lewactwa od wewnątrz. Jedyną siłą, która mogłaby się temu przeciwstawić, jest chrześcijaństwo. Sami jako Polska jesteśmy za słabi, ale przy oparciu się na Kościele powszechnym byłaby jakaś szansa. Jednakże to z kolei zależy od losów samego Kościoła - czy jego przewodnikom starczy wyobraźni i odwagi, by tchnąć w cywilizację Zachodu nowego ducha walki.

- Dziękuję za rozmowę.

Wywiad autoryzowano.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz