Powered By Blogger

10 stycznia 2010

O nowej roli Ducha Świętego


Foto:
Wyk. Tadeusz Zieliński
Na zdjęciu - kol. Adam Leks


ROZMOWY KTÓRE MIEWAŁ
KRÓL SALOMON MĄDRY

O nowej roli Ducha Świętego we współczesnym Kościele

Niedawno będąc z kolegami u pewnego księdza byłem świadkiem ciekawej rozmowy. W czasie jej trwania pobożny kapłan coraz to podawał budujące przykłady cudownych nawróceń zatwardziałych grzeszników. Po każdej następnej historii kończącej się jak zwykle powrotem marnotrawnego syna na łono Kościoła nie omieszkał nigdy wtrącić, że stało sie to z Łaski Bożej, nie miał z tym nic wspólnego, nie "naprzykrzał" się ludziom swoją wiarą oraz że nie nawracał ich "na siłę". W swej posłudze kapłańskiej czyli metodzie ewangelizacji bez ewangelizacji upatrywał klucz do sukcesu. Duch Święty pełnił w niej główną rolę odwalając za niego czarną robotę, co w końcowym efekcie objawiało się nową skruszona owieczką gotową do nawrócenia, oczywiście na chwałę Kościołowi.

Swoimi doświadczeniem ów kapłan dzielił się z nami z takim zapałem i wiarą w to co robi - a właściwie mówi, że zaprawdę już nie wiedziałem po co Duchowi Świętemu potrzebna jeszcze jest osoba księdza. Po powrocie do domu kiedy ciemne opary zasnuwające mój umysł ustąpiły wschodzącemu słońcu, zacząłem mieć pewne wątpliwości. Po pierwsze skąd ów poczciwy kapłan mógł wiedzieć czy w swojej posłudze nie zebrał tego co posiał kto inny i to dawno temu? Czasem słowo jak ziarno czeka wiele lat, zanim w człowieku wzejdzie. Po drugie osoba księdza nie chcącego nikomu się "narzucać" i "naprzykrzać" oraz w swej bojaźliwej posłudze wyczekująca na wyręczającą moc Ducha Świętego niewiele ma wspólnego z postawą prawdziwego katolickiego kapłana.

A może lepiej niczego od wiernych już nie żądać bo mogliby, co nie daj Boże, obrazić się na Pana Boga, przez co ich zbawienie stałoby się mocno problematyczne. I po co w ogóle ludziom na kazaniach przypominać jeszcze o Dekalogu, skoro to może im sprawiać tylko przykrość oraz wprawiać w nieprzyjemny dysonans poznawczy. O nieuchronności śmierci już nie wspomnę gdyż dla młodych to tylko "strachy na lachy" a dla starszych zaś niepotrzebne hercklekoty w i tak już nadmiernie obciążonym życiu zawodowym, nie mówiąc już o znanej u nas niewesołej doli emeryta. Słowem sam żyj i daj żyć innym, czyli kult świętego spokoju w całej okazałości. Z tego zaś do owsiakowego "róbta co chceta" droga niedaleka oraz lekka. Tylko czy to będzie jeszcze Ewangelia Jezusa, czy czyjeś prywatne "objawienie"?

Człowiek to istota dziwna i w najmniej oczekiwanym momencie może u niego nastąpić nawrócenie. Dlatego tak ważny jest klimat prawdziwej wiary wytwarzany wokół jego osoby. Kiedyś Kościół bez problemu go stwarzał. Nie twierdzę, że nie robi tego i teraz, ale wydaje mi się, że jest go stanowczo za mało i chyba nie jest on najlepszej jakości. A przydałoby się go nam znacznie więcej, bo ponoć "extra Ecclesiam nulla salus"(poza Kościołem nie ma zbawienia), chociaż krążą o tym już rozmaite słuchy. W końcu przecież nawet w Piśmie Świętym pisze "miecz wam przyniosłem, nie pokój". Zresztą obawiam się, że niektórzy księża mylą pokój ze spokojem.

Adam Leks

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz