Powered By Blogger

11 stycznia 2009

Piszą o nas...


Foto: red. Michalkiewicz i Kol. Grzegorz Wysok

Otrzymałem list od mojego wiernego czytelnika i znajomego, który z przyjemnością zamieszczam na moim blogu. Jest to artykuł p. Stanisława Michalkiewicza, opublikowany m.in. w ostatnim numerze kanadyjskiego tygodnika pt. "Goniec".

Grzegorz Piotr Wysok

__________

Zimowy rajd z Turyngii do Polski

Nowy Rok rozpoczął się od bezprecedensowego ataku zimy. Jak wiadomo, w zimie powinno być ciepło, bo w przeciwnym razie społeczeństwo gotowe nabrać wątpliwości, czy aby na pewno zagraża nam globalne ocieplenie. Dlatego też media, które przy innych okazjach propagują globalne ocieplenie, biją na alarm, wskazując na "bezprecedensowy" charakter zimy w zimie. Przoduje w tym biciu na alarm posądzana o powiązania z razwiedką stacja telewizyjna TVN, wzbudzając w obserwatorach zrozumiałe zainteresowanie przyczynami, dla których funkcjonariusze WSI na tym etapie rozwoju dziejowego występują przeciwko zimie. Niektórzy podejrzliwcy wskazują na zbieżność tych alarmów z powodu "bezprecedensowego" ataku zimy w styczniu z wojną gazową Rosji z Ukrainą. Rzeczywiście, na tym świecie pełnym złości trudno tak od razu wykluczyć, że te alarmistyczne sygnały nie mają żadnego, ale to żadnego związku z ewentualną inspiracją ze strony GRU. Wszak niebezpieczne związki komunistycznej razwiedki wojskowej, przepoczwarzonej następnie w "demokratyczne" Wojskowe Służby Informacyjne, były tajemnicą poliszynela, więc wszystko jest możliwe. Również i to, że dla zwielokrotnienia psychologicznego efektu redukcji dostaw rosyjskiego gazu, postanowiono alarmować opinię publiczną "bezprecedensowym" atakiem zimy w zimie.

Dodatkowo sprzyja takim podejrzeniom okoliczność, że wobec gazowego konfliktu między rosyjskim Gazpromem a ukraińskim "Naftohazem" władze Rzeczypospolitej Polskiej prezentują diametralnie różne stanowiska. Prezydent Kaczyński stoi na nieprzejednanym stanowisku, by popierać Ukrainę, podczas gdy minister Radosław Sikorski na konferencji prasowej stwierdził, że najrozsądniej jest nie robić nic, a zwłaszcza unikać wszystkiego, co by zaogniało zaistniały konflikt.

Konflikt zaś zaistniał ponieważ Gazprom nie potrafił ustalić z Naftohazem warunków nowego kontraktu w sytuacji, gdy dotychczasowy właśnie się zakończył. Kontrowersyjna była zwłaszcza cena, jaką Naftohaz powinien płacić Gazpromowi. Rosjanie uważali, że Naftohaz jest nawet winien Gazpromowi 2 miliardy dolarów, ale Ukraińcy stanowczo temu zaprzeczali. W obliczu tych rozbieżności Rosjanie 1 stycznia zakręcili Ukrainie kurek z gazem. Rychło objawiły się następstwa tego kroku w postaci drastycznego ograniczenia dostaw gazu do państw trzecich. 7 stycznia Rosjanie zamknęli kurek z gazem całkowicie. Jak wyjaśnił premier Putin na konferencji prasowej z zagranicznymi dziennikarzami, "Ukraina powinna zapewnić techniczny tranzyt gazu w ramach swoich własnych zapasów" (za szcziot swoich sobstwiennych resursow). Wcześniej Naftohaz wielokrotnie deklarował, że gotów jest zagwarantować dostawy paliwa do Unii Europejskiej pod warunkiem, że Gazprom wydzieli dodatkowe paliwo na techniczne zabezpieczenie tranzytu. Gazprom zaś oskarżył Ukraińców o podkradanie gazu, czego nawet tamci specjalnie nie ukrywali, wskazując jednak, że używają go właśnie do technicznego zabezpieczenia tranzytu do UE, więc wcale nie "podkradają". W każdym razie to właśnie stało się pretekstem do całkowitego przerwania tranzytu rosyjskiego gazu przez Ukrainę. Jak dotąd, skorzystała na tym Białoruś, podnosząc opłaty tranzytowe o ponad 20 procent, Czy skorzystają na tym Rosjanie, czy Ukraińcy – to zależy, na kogo prędzej zniecierpliwią się europejsy. Nie jest jednak wykluczone, że strategiczne partnerstwo rosyjsko-niemieckie przetrzyma ten gazowy test równie dobrze, jak latem test gruziński, a jedynym efektem będzie przyspieszenie budowy gazociągu północnego pod powierzchnią Morza Bałtyckiego.

To by nawet dobrze wyjaśniało kontrowersję w tej sprawie między prezydentem Kaczyński, a rządem premiera Tuska, który musi akomodować się do stanowiska niemieckiego nie tylko ze względu na swój prawdziwy program, ale i na projekty ministra Sikorskiego, który podobno przymierza się do fotela sekretarza generalnego NATO. Jak wiadomo, Ukraina, w odróżnieniu od Niemiec w NATO nie ma nic do powiedzenia i nie jest wykluczone, że to może być przyczyna owego chwalebnego dystansu. Inna sprawa, że pierwszą ofiarą każdej wojny jest prawda i szczerze mówiąc – nie wiadomo, czy rzeczywiście Naftohaz zarwał Gazprom na 2 miliardy dolarów, czy nie. Poza tym konflikt gazowy nakłada się na nieporozumienia w klubie gangsterów w samej Ukrainie, gdzie trwa wojna na górze między prezydentem Juszczenką a "piękną Julią", czyli premierem Julią Tymoszenko. Cóż można o tym powiedzieć pamiętając, że "piękna Julia" prawdziwe pieniądze zobaczyła dopiero, gdy ruski Gazprom udzielił jej wyłączności na obrót ruskim gazem na Ukrainie? Ponieważ każde dziecko wie, że w Rosji sektor paliwowy jest domeną razwiedki, to może rzeczywiście lepiej powstrzymać się w tej sprawie przed kategorycznymi sądami a priori. W przeciwny razie łatwo się wygłupić, stając na nieprzejednanym stanowisku popierania jednego agenta przeciwko drugiemu.

A skoro już o agentach mogą, to okazało się, że "bez swojej wiedzy i zgody" (no naturalnie, jakże by inaczej!), zarejestrowany został w charakterze Kontaktu Informacyjnego SB, a konkretnie – Departamentu I MSW, czyli cywilnej razwiedki, sam JE abp Józef Kowalczyk, długoletni, można nawet powiedzieć - odwieczny nuncjusz Stolicy Apostolskiej w Warszawie. Kiedy okazało się, że "Rzeczpospolita" dotarła do różnych dokumentów, Katolicka Agencja Informacyjna opublikowała wywiad z Ekscelencją, w którym wyznał on klęczącemu przed nim red. Marcinowi Przeciszewskiemu, że "nigdy" nie zawiódł zaufania Jana Pawła II. Mimo tak kategorycznych stwierdzeń, na wszelki wypadek księża biskupi z diecezji małopolskich opublikowali oświadczenie, w którym deklarują swoje "zaufanie" do Jego Ekscelencji Nuncjusza, opatrując je imiennymi podpisami. Widocznie doszli do przekonania, że im więcej podpisów, tym Ekscelencja będzie niewinniejszy. Tymczasem okazało się, że komisja kościelna wydając oświadczenie oczyszczające Ekscelencję ze wszystkich podejrzeń, niektórych dokumentów w ogóle nie widziała, a nawet – w co trudno uwierzyć, niemniej jednak – nie przypuszczała, że istnieją! Chodzi zwłaszcza o dokument, w którym II sekretarz Ambasady PRL, powołując się właśnie na wynurzenia Ekcelencji, który wtedy Ekscelencją oczywiście jeszcze nie był, informuje warszawską centralę o kontrowersjach między prymasem Glempem a innymi biskupami na temat aspektów planowanej wizyty Jana Pawła II w Polsce. Mecenas Bednarskiewicz podczas telewizyjnej dyskusji z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim twierdził wprawdzie, że jest to "dokument prywatny", z sugestią, iż zawarte w nim informacje są pozbawione znaczenia, ale mógł mieć rację w sensie wyłącznie procesowym, gdzie tego rodzaju "kruczki" mają swój ciężar gatunkowy, natomiast merytorycznie wygląda to trochę gorzej.

W tej sytuacji aktywizują się ormowcy politycznej poprawności, którzy najwyraźniej rozpętują ofensywę donosów do organów ścigania. Reaktywowana przed dwoma laty żydowska loża B’nai B’rith widocznie zdążyła pozyskać zastępy tajnych współpracowników, którzy zasypują prokuratury donosami. Niekiedy donosy te trafiają do nadgorliwców w rodzaju prokuratora Jacka Misiora z Hrubieszowa, który doprowadził do skazania przez tamtejszy niezawisły sąd Arkadiusza Łygasa za rozplakatowanie przez niego tekstu wielkopiątkowej modlitwy o nawrócenie Żydów, autorstwa świętego papieża Piusa V. Ale Hrubieszów nie jest bynajmniej wyjątkiem, bo oto również w Lublinie toczy się śledztwo przeciwko Grzegorzowi Wysokowi, oskarżonemu – jakże by inaczej – o znieważenie narodu żydowskiego. Tutaj rewolucyjną czujność wykazała "Gazeta Wyborcza", która najwyraźniej nie zapomniała o leninowskich przykazaniach w sprawie "organizatorskiej funkcji prasy", ale również pan doktor Dariusz Libionka, który wprawdzie jeszcze nie jest "światowej sławy historykiem" jak Jan Tomasz Gross, ale robi co może, żeby nim zostać. Można w związku z tym powiedzieć, że od tej strony Polska jest przygotowana nie tylko na ratyfikację Traktatu Lizbońskiego, ale nawet na ewentualne zainstalowanie na polskich Ziemiach Zachodnich "drugiego Izraela", o którym latem wspominał w niemieckiej prasie pewien malarz. W Niemczech malarze dochodzą niekiedy do wielkiego znaczenia, toteż i tego autora lekceważyć nie można, zwłaszcza, że alternatywą lokalizacji "drugiego Izraela" na terytorium Polski była Turyngia.

Stanisław Michalkiewicz
prawnik, publicysta, sędzia Trybunału Stanu
współzałożyciel Unii Polityki Realnej


Test można również przeczytać na stronie:
- http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=626

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz