Powered By Blogger

5 września 2009

Nie tędy droga do pojednania...

4 VIII 2009 r.


Śpiewamy w czasie okupacji
czyli nie tędy droga do pojednania

Wspólne oświadczenie Episkopatów Polski i Niemiec z 25 sierpnia 2009 przywołuje
na myśl tytuł filmu, który pewien reżyser francuski zrealizował w Paryżu w 1942 r. Brzmi on "Śpiewamy w czasie okupacji". Skąd to skojarzenie? Myśl przewodnią oświadcze-
nia można streścić mimo składanych w tekście deklaracji następująco - "Uwolnijmy się od przeszłości doskwierającej naszym panom zza Odry i nie drażnijmy bestii, od
której zależy nasza przyszłość w eurokołchozie". Skoro Niemcy rządzą Unią Europejską i sprawują nadzór nad marionetkowym rządem Polski, trzeba śpiewać na nutę miłą
dla niemieckiego ucha. Innymi słowy mądrość i dojrzałość nakazuje przystosować się do standardów okupacyjnych. Jak bowiem należy rozumieć znaczenie użytych w tekście pojęć: "właściwe rozumienie II wojny światowej" i "rezygnacja ze stereotypów". Czy chodzi o właściwe rozumienie z punktu widzenia prawdy historycznej czy właś-
ciwe tzn. użyteczne dla wygody Niemców, którym prawda nadzwyczaj doskwiera. Czy powszechne wśród Polaków poczucie krzywdy ze strony narodu niemieckiego to stereotyp, z którego należy zrezygnować?

Redaktorzy dokumentu przytaczają cytat ze słowa biskupów polskich i niemieckich
z 1995 r.: "Tylko prawda może nas wyzwolić. Prawda, która niczego nie upiększa, ni-
czego nie pomija, która nie dopomina się wyrównywania krzywd". Zgoda, tylko jak
ma się ta deklaracja do oświadczenia z 25 sierpnia 2009 r.? Brak w nim przede wszystkim fundamentalnego stwierdzenia, że naród niemiecki demokratycznie wybrał zbrodniczą ekipę rządów Hitlera i zaakceptował program tego rządu. Program ten
to integracja europejska oparta na hegemonii Niemiec i eksterminacji Słowian oraz Żydów. Stąd wynika powszechna odpowiedzialność tego narodu wobec Polaków. Niemcy idąc podbijać Polskę mieli powszechne przeświadczenia, że spełniają
akt sprawiedliwości dziejowej. Czuli się bowiem pokrzywdzeni postanowieniem Tra-
ktatu Wersalskiego, który pozbawił ich Wielkopolski, Pomorza Gdańskiego i części Śląska.



Brak również w oświadczeniu wyrażenia prawdy, która wyjaśnia fundamentalne róż-
nice mentalności Polaków i Niemców. Oba narody należą bowiem do dwóch różnych cywilizacji. Polacy do cywilizacji łacińskiej zbudowanej przez Kościół katolicki na fundamencie klasycznej definicji prawdy, na Ewangelii i prawie rzymskim. Tu naród jest podmiotem a aparat państwowy przedmiotem służącym narodowi. Niemcy zaś należą do cywilizacji bizantyjskiej. Tam z kolei aparat państwowy jest najważniejszy, naród zaś to zasób sił i środków potrzebnych do sprawnego działania aparatu. Pra-
wda w tej cywilizacji jest orzekana przez kierownictwo państwa i wyraża to, co kie-
rownictwo uzna za użyteczne dla tego państwa. Innymi słowy, rząd ma zawsze rację
a naród ma posłusznie wykonywać polecenia rządu. Z niniejszego porównania pryncypiów cywilizacyjnych wynika zasadnicza trudność w porozumieniu i pojedna-
niu obu narodów. Redaktorzy przemilczają ten fakt. Tymczasem bez zmierzenia z
nim nie ma mowy o uczciwym dialogu i rzeczywistym pojednaniu.

Jest jeszcze jedna zasadnicza trudność w porozumieniu. Redaktorzy zapisali zda-nie: "Bóg jest źródłem pokoju". Dla nas Polaków to oczywiste. Jak jednak jednać się
z Niemcami, którzy wyrzucili Boga ze swoich serc? Pojednanie jest darem Boga, o który trzeba się modlić. Czy jednak można oczekiwać modlitwy o pokój i pojednanie od narodu, który nie wierzy w Boga i ma głębokie poczucie krzywdy z tytułu utraty Ziem Zachodnich na rzecz Polski? To głębokie poczucie krzywdy wynika z niemieckiego utylitarnego rozumienia prawdy. Prawdą jest to, co dla nas jest użyteczne. Stąd poczucie krzywdy bandyty, którego zmuszono do oddania tego, co ukradł. Niemiecki państwowy bandyta zawłaszczył Śląsk, Pomorze oraz Wielkopolskę. I nagle musiał zwrócić swój łup, gdy nie powiodła się siłowa metoda integracji europejskiej.

Cywilizacyjne różnice w pojmowaniu prawdy i dobra oraz daleko zaawansowany
proces neopoganizacji Niemiec stanowią zasadniczą trudność w rzeczywistym a nie werbalnym procesie pojednania. Konsekwencją neopoganizamu współczesnych Niemiec jest realizowany po cichu program germanizacji naszych Ziem Zachodnich, hegemonizacja Polski, niszczenie polskiej gospodarki za pomocą narzędzia Komi-
sji Europejskiej i korumpowania polskich polityków. Oczywiście w niniejszym do-kumencie nic się o tym nie wspomina, jest natomiast coś co budzi szok u każdego myślącego katolika. Redaktorzy oświadczenia wprowadzili do dokumentu kościelnego masońską i globalistyczną terminologię: "europejski dom", "fundamentalny postęp dziejowy", "integracja europejska", "wspólnota europejska". Brawo. Pod tymi pojęcia-
mi mogliby się podpisać Danton i Robespierre - "ojcowie" rewolucji francuskiej i prekursorzy zbrodni ludobójstwa, nauczyciele Adolfa Hitlera w praktycznej realizacji idei postępu.

Przytoczone tu słowa przywołują z pamięci wypowiedz papieża Pawła VI o dymie szatana, który przeniknął do Kościoła. Z Niemcami trzeba szukać sąsiedzkiego modus vivendi. Konieczny jest dialog, ale oparty na prawdzie i żywotnym interesie niepo-
dległego państwa polskiego. Narodowy interes Polski nikomu nie zagraża, nikogo nie krzywdzi i może być realizowany tylko w suwerennym państwie polskim. Dlatego pasterze Kościoła w Polsce winni pilnie wsłuchiwać się w głos Chrystusa i prowadzić naród do zbawienia zgodnie z Jego poleceniami a nie regułami "politycznej po-prawności". Trzeba jasno powiedzieć, że Unia Europejska jako produkt masoński jest dziełem szatana sprzeciwia się Bożemu dziełu stworzenia i zbawienia oraz stanowi część procesu globalizmu czyli czwartej bestii Apokalipsy. Dlatego katolicka Pol-
ska nie może wiązać nadziei na pomyślną przyszłość w utopijnym dziele szatana.

Sławomir Krzyżanowski
współpracownik Instytutu Edukacji Narodowej
przy Radiu Maryja w Lublinie
redaktor "Biuletynu"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz