Powered By Blogger

15 maja 2010

Felieton Adama Leksa

ROZMOWY KTÓRE MIEWAŁ
KRÓL SALOMON MĄDRY


Ernesto Che Guewara i Chłopcy z Placu Broni

Kiedyś rozmawiając z kolegą zastanawialiśmy się nad podobizną Che Guewary, jak to jest, że tacy dranie i mordercy mają takie "branie" wśród młodzieży i innych? W końcu wspólnie doszliśmy do wniosku, że wystarczy aby jakiś sławny buc zaczął obnosić się z koszulką z podobnym indywiduum, aby inni zaraz poszli za jego przykładem. Współczesna moda polega właśnie na bezmyślnym małpim naśladownictwie. Kiedyś do swoich idoli czy bohaterów trzeba było się upodobnić naśladując ich zachowanie, teraz tylko wystarczy być do nich podobnym zewnętrznie (koszulka). Inna sprawa że dawni idole często byli tego warci, że byli wzorem dla innych ze wszech miar godnym do naśladowania, teraz zaś można sprzedać nawet gówno, byle w ładnym opakowaniu. Spełniło się zatem proroctwo Waldemara Łysiaka, iż dzisiaj łatwo być człowiekiem kulturalnym, albowiem poziom kultury obniżył się do poziomu każdego z nas.



Foto:
Wyk. Tadeusz Zieliński
Na zdjęciu - kol. Adam Leks

Pamiętam jak w moich siermiężnych czasach, lekturą szkolną była książka "Chłopcy z Placu Broni" Ferenca Molnara. Bohaterami jej były starsze dzieci, które bawiąc się w wojsko tworzyły paramilitarne - jakby dzisiaj określono "faszystowskie" - grupy. Oddziały te w różny sposób rywalizowały ze sobą staczając między innymi potyczki. Najczęściej stosowaną w nich amunicją były "bomby" czyli kule ubitego rękami piachu. W kulminacyjnym momencie książki, kiedy obydwa "wojska" toczyły ze sobą zaciętą walkę o Plac Broni, przybywa na pole walki słaby cherlawy Nemeczek, który mimo choroby, z gorączką, śpieszy kolegom na pomoc, kiedy losy "bitwy" zaczynają się niebezpiecznie przechylać na stronę wroga. Z determinacją atakuje Ferigo Acza "wodza" chłopców przeciwnej grupy i powstrzymuje go przed uwolnieniem braci Pastorów i Sebenicza z budki, dzięki czemu szala zwycięstwa przechyla się na stronę Chłopców z Placu Broni. Wycieńczonego chłopca do domu odnosi jego komendant Janosz Boka. Tam słaby Nemeczek zaczyna majaczyć. Wezwany lekarz mówi ojcu, że chłopiec niedługo umrze, gdyż jego stan jest zły. Zmęczony wszystkim Nemeczek umiera po paru minutach od wyjścia lekarza.

Przed domem Nemeczka Boka spotyka Feriego Acza, który przyszedł dowiedzieć się czegoś na temat stanu zdrowia chłopca. Boka załamany odejściem przyjaciela udaje się na Plac Broni, aby szukać ukojenia. Tam dowiaduje się, że Plac został sprzedany pod budowę domu (Europejskiego?) Boka pociesza się jedynie tym, że Nemeczek, który oddał życie za Plac, nie dożył chwili sprzedania "ojczyzny". Tylko chory Nemeczek, który nosił w "wojsku" najniższy stopień szeregowca był zdolny do takiej ofiary. Czyż to nie piękna książka i wzór poświęcenia godny do naśladownictwa? Pamiętam jak wtedy płakałem po obejrzeniu filmu (nie umiałem jeszcze czytać) i nikt nie był w stanie mnie pocieszyć. Dzisiaj natomiast dzieciom i młodzieży do głów jest wtłaczany polipoprawny scheiss o równości płci, dyskryminacji rasowej, tolerancji, homofobii, co u normalnego niezindoktrynowanego człowieka musi wywoływać odruch wymiotny.Czy wobec tego, można się dziwić muzułmanom, że mają nas w głębokiej pogardzie? My odkrywcy Ameryk, potomkowie Krzyżowców, wyprawiający się w kosmos zaczynamy odwracać się od tego co czyniło nas wielkimi. Symbolem odejścia jest właśnie kult Ernesto Che Guevary - sadysty, zbrodniarza, mordercy oraz gwałciciela. Jak dużo musi upłynąć wody w Wiśle i innych rzekach aby zbóje, degeneraci oraz osobnicy nienormalni przestali robić u nas za bohaterów?! Kiedyś za komuny potrafiliśmy wychowywać nasze dzieci jak trzeba. Czyżby teraz bylibyśmy głupsi? A może tylko gnuśni?!

Adam Leks
Redaktor "Biuletynu"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz