Docierają do nas głosy, że niektóre z naszych filmów są za ostre i zbyt krzywdzące, a poza tym atakuje się w nich wszystkich: rząd, opozycję, wymiar sprawiedliwości a nawet poszczególne osoby. Otóż nigdy nikomu nie obiecywaliśmy, że będą łagodne i że nie będzie bolało. Zdarza się, że niektóre są wulgarne (piekielny kocioł Michnika), a może nawet niesmaczne. Ale gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Są też lepsze lub gorsze. Bardziej by nas martwił zarzut, że nie są śmieszne lub nie są zrozumiałe, bo to wada filmu główna, warsztatowa. Jednakże w optyce naszej redakcji plenerowe reportaże są unikalną bronią polityczną, która niczym snajperskie pociski dość często boleśnie i celnie trafiają naszych wrogów. Z sygnałów jakie docierają wynika, że są one oglądane w pierwszej kolejności i najlepiej zapamiętywane. Szczególnie filmy Kol. Sendeckiego często bardzo dowcipnie oraz zwięźle streszczają ważkie myśli zawarte wcześniej na stronach naszego pisma. Fakt, że krytyka przeważnie pojedynczych klipów filmowych pojawia się częściej niż wobec materiałów pisanych jest prostą konsekwencją łatwości ich odbioru. Mniej osób ma zastrzeżenia do obszernych publikacji zamieszczanych na blogu po prostu dlatego, że znacznie mniej osób je czyta w całości oraz czuje się kompetentnymi do prowadzenia głębiej udokumentowanej polemiki. Nie zamierzamy jednak zrezygnować z prowadzenia strony internetowej "Biuletynu" ani zasadniczo zmieniać jej formuły, ponieważ jednocześnie wiemy jak bardzo irytuje nasze pismo obnażany w ten sposób obóz przeciwnika oraz jak wielką rolę pełni w uświadamianiu najprostszych, a pożądanych politycznie skojarzeń. Inną cenną rolą realizowanych przez nas filmów jest to, że łamią one socjotechniczny monopol przeciwnika na styl prześmiewczy, stosowany głównie dotąd przy wykpiwaniu wartości naszej strony frontu. Wyśmiewając wroga czynimy go mniej groźnym i zachęcamy ludzi do przełamywania narzucanych im ocen. Są wreszcie takie filmy, które stanowią element pożądanej higieny psychicznej: docinamy na przykład pyszałkowatym lub nikczemnym urzędnikom sądowym (proces Ryszarda Milewskiego) oraz wyśmiewamy słabostki własnego obozu niedojdów, który jak na razie jest dla polskich wyborców tylko rozczarowaniem. I tę rolę zamierzamy utrzymać w przyszłości, bo prawdziwa cnota krytyki się nie boi.
Tadeusz Zieliński
Video 1:
Uwaga Antifa!
Wyśmiewając wroga
czynimy go mniej groźnym
i zachęcamy ludzi do przełamywania
narzucanych im ocen...
27 maja 2010
Pytanie o filmy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz