Powered By Blogger

15 marca 2011

Kolejny felieton Adama Leksa


Foto:
Wyk. Tadeusz Zieliński
Na zdjęciu - kol. Adam Leks


ROZMOWY KTÓRE MIEWAŁ
KRÓL SALOMON MĄDRY

Barbarzyńca w ogrodzie

"Jednym słowem - rzekł Szwejk - dobrze nie jest, ale nie należy tracić nadziei, jak mawiał Cygan Janeczek w Pilznie, kiedy w roku 1879 zakładali mu stryczek na szyję za podwójne morderstwo". Słowa te jak ulał pasują do sytuacji w jakiej znajduje się nasz kraj i Polacy, chociaż nikogo nie zamordowali, chyba, że chodzi o zabójstwo wirtualne. Zresztą niejednokrotnie w naszej historii Polska była stawiana w sytuacji bez wyjścia i tylko chyba dzięki Boskiej Opatrzności, zdołała jakoś przetrwać. Bo dzięki nam, to już raczej nie. Tak było w 1918 roku kiedy odzyskaliśmy niepodległość, choć przedwojenna propaganda piłsudczykowska mówiła co innego, tak było w 1989 roku kiedy Lech Wałęsa&Company podobno "osaczyli" strasznie komucha (notabene z wielką dla niego korzyścią). Jednym słowem - Bóg odwala za nas wszystko. Niestety nie potrafimy jednak sprzyjających okoliczności danych nam przez Opatrzność wykorzystać do końca i po nazbyt szybko odtrąbionym zwycięstwie, zamiast dobić wroga i przebić go osinowym kołkiem, dajemy mu w spokoju odetchnąć oraz przejść znów do ataku. Safandulstwo i niefrasobliwość należy do naszych stałych cech narodowych. Nasi wrogowie dobrze to znają i z nieubłaganą konsekwencją wykorzystują. Lecz gdy do tego dochodzi jeszcze kryzys Kościoła i agenturalność Jego elit - pamiątka po tamtym systemie - sytuacja staje się naprawdę groźna, gdyż nie wiadomo czyim głosem teraz przemawia. Czy mówi jeszcze to co chce, czy to co musi.

Takie mam podejrzenia, a właściwie pewność ("po owocach ich poznacie") w stosunku do katolickiego wydawnictwa "Znak", które w marcu wydało książkę uznanego "historyka" Tomasza Grossa "Złote żniwa", opowiadającą jak to pono Polacy dorabiali się na rabowaniu grobów doholokaustowanych Żydów. Choć publikacja ta na milę śmierdzi prowokacją, to "katolickie" wydawnictwo idzie utartym szlakiem oraz wydaje następną książkę tego słynnego paszkwilanta. Wprawdzie dyrektor wydawnictwa Danuta Skórka przeprosiła wszystkich, którzy czują się urażeni, i zadeklarowała, iż dochód ze sprzedaży zostanie przeznaczony na "cele społeczne", to jednak brzmi to jak zapewnienie walki z prostytucją, z dochodów ciągniętych z uprawiania nierządu. Inna sprawa czy ta sraj - taśma znajdzie jakiegoś nabywcę. I nie mówię tu wcale o ambasadzie Izraela czy też fundacji Batorego. Sytuacja nasza jest fatalna, powoli krok po kroku jesteśmy wyzbywani ze wszystkiego, następne pokolenia są obarczane gigantycznym długiem a tu jeszcze "katolickie" wydawnictwo bierze udział w kampanii oczerniania Polaków. Co na to pasterze Kościoła? Mówię o tych nieuwikłanych w agenturalną działalność... Kiedy wreszcie przestaną udawać, że nic się nie dzieje oraz chować głowę w piasek? Może wreszcie pora oddzielić ziarno od kąkolu, bo może się okazać, że nic nie robieniem podcinają tylko własną egzystencję, nie mówiąc już o zbawieniu duszy. Przypadek arcybiskupa Życińskiego powinien tu stanowić dla nich groźne memento. Czy naprawdę chcą aby Adam Michnik wygłosił laudacje dziękczynną na ich pogrzebie? Przypowieść o gnuśnym słudze też polecam ich uwadze.

Adam Leks

2 komentarze:

  1. Skoro Grossowi tak zależało na prawdzie o okupowanej Polsce to dlaczego nie opisuje policji żydowskiej, okrutnej dla swych rodaków i współpracującej z hitlerowcami? A to dlatego, że on chce "dołożyć" Polakom i żadna prawda go nie interesuje. Jeżeli chodzi o środowiska żydowskie to z reguły nie interesuje ich rzeczowe podejście do tematu, lecz jedynie interes Izraela. To zauważy każdy obiektywny czytelnik. Nie interesuje ich los ludzi, a jedynie los Żydów. I to jest najlepszy dowód na rasizm.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mieszkam od lat 90-tych zagranicą i nie raz stykałam się z polskimi Żydami (lub ich potomkami) na owym neutralnym gruncie. Już wtedy bardzo mnie uderzyło, że ich pamięć o postawie polskiego społeczeństwa jest bardzo różna od naszej. Z czasem zaczęło mnie to zastanawiać. Rozmawiałam z moimi dziadkami o holokauście i oni twierdzili, że szmalcownicy to był marginalny problem i że Polacy mieli ich w pogardzie. A jednak Żydzi pozostają przy swoim. A może było tak, ze polską pamięć kolektywną zdominowało spojrzenie inteligencji czy mieszkańców dużych miast, którzy byli nieco światlejsi. Do dzisiaj inteligencja uważa się za prawdziwych Polaków i lekceważy tzw. lud, a w tamtych czasach było to chyba jeszcze wyraźniejsze. Tymczasem prześladowani Żydzi najbardziej cierpieli od tak zwanej "ciemnej masy" i to wryło im się w pamięć. Może to owa różnica perspektywy tak wpłynęła na różny punkt widzenia.

    OdpowiedzUsuń