Powered By Blogger

22 marca 2011

Śmierć Ratajczaka niewyjaśniona

Foto:
Na zdjęciu - dr Ratajczak
na sali rozpraw


Niska wnikliwość śledczych

W czerwcu znaleziono ciało doktora Ratajczaka w samochodzie zaparkowanym przed Centrum Handlowym "Karolinka" w Opolu. Zwłoki były w stanie całkowitego rozkładu. Podczas postępowania opolskich śledczych nie odkryto zmian urazowych, które mogłyby być przyczyną śmierci. Przyjęto, że zmarły nadużył alkoholu. Poseł Zbigniew Nowak upublicznił kopię akt śledztwa. W omówieniu tych dokumentów pojawia się informacja o niskiej wnikliwości organów podczas wyjaśniania przyczyn śmierci dr Ratajczaka.

Dr Dariusz Ratajczak, historyk z Uniwersytetu Opolskiego został wyrzucony z pracy po wydaniu książki "Tematy niebezpieczne" - zbioru esejów historycznych, zawierających między innymi omówienie poglądów rewizjonistów Holokaustu. Właściwie nie było w Polsce osób lub organizacji, które byłyby w stanie powstrzymać komisję dyscyplinarną przed wyrzuceniem z pracy wykładowcy poruszającego tego typu tematykę. 11 czerwca 2010 roku odnaleziono martwego dr Ratajczaka w samochodzie stojącym na parkingu domu handlowego w Opolu. Wstępnie przyjęto, że przyczyną zgonu denata stało się ostre zatrucie alkoholem etylowym. Lecz już kilka dni później podano, że sekcja zwłok nie wyjaśniła przyczyn śmierci. Policjanci informowali, że zgon mógł nastąpić trzy lub cztery dni wcześniej, ale stan zwłok wskazywał na jeszcze odleglejszy termin. Z kolei ochrona marketu i klienci sklepu nie widzieli samochodu stojącego na parkingu kilka dni wcześniej. Tutaj pojawiła się kolejna poważna wątpliwość. Czy samochód z martwym doktorem wjechał na parking?

Pojawiały się także inne wątpliwości. Dr Jerzy Jaśkowski, były biegły Sądu Okręgowego w Gdańsku, pytał, jak to możliwe, że zwłoki znaleziono w stanie rozkładu, który musiał postępować kilka albo kilkanaście dni, lecz nikt nie pamięta, czy samochód faktycznie stał tyle czasu na parkingu. Dlaczego nikt wcześniej nie zauważył auta z ciałem? Ciało pozostawało za przednimi siedzeniami, tak jakby chciano je ukryć przed osobami, które mogłyby coś zauważyć. W mediach sugerowano, że Dariusz Ratajczak załamał się psychicznie i próbował popełnić samobójstwo. Jednak kilka tygodni przed śmiercią kupił samochód. Miał wyjechać do Holandii do pracy. Dr Jaśkowski jednoznacznie stwierdził, że jest to kolejne niewyjaśnione morderstwo, popełnione w celu zastraszenia wszystkich tych, którzy podejmują niepoprawne politycznie tematy. Pojawiały się nowe informacje, także ustalenia dziennikarzy zagranicznych. Tajemniczą śmierć łączono z głoszonymi przez Ratajczaka poglądami. Dziennikarzy z całego świata nurtowała przede wszystkim informacja o zaawansowanym rozkładzie ciała, które znajdowało się w samochodzie zaparkowanym przy markecie. Zaczęto zadawać pytania o udział służb specjalnych w całym zajściu. Czy jednak służby pozwoliłyby sobie na pozostawienie tylu śladów oraz powodów do tego, aby snuć rozważania o ewentualnym zabójstwie Ratajczaka? Chyba że prawdziwa hipoteza o zabójstwie "ku przestrodze".

5 lipca 2010 roku prokuratura nie miała już wątpliwości, że przyczyną śmierci doktora Ratajczaka był alkohol. Podczas śledztwa nie ustalono daty zgonu. Nie przedstawiono wniosków z zapisów monitoringu. Nie wyjaśniono kwestii samochodu marki Audi, który miał pojawić się na parkingu w pobliżu samochodu doktora. Nie wyjaśniono, jak ciało znalazło się między tylnymi a przednimi siedzeniami. Czy ktoś mógł podjechać autem Ratajczaka na parking? Siostra Dariusza Ratajczaka informowała także, że brat miał pieniądze ze sprzedaży mieszkania. Nie prowadzono jednak postępowania, aby zbadać okoliczności zdarzenia w kontekście napadu rabunkowego. Sam dr Dariusz Ratajczak wykładał historię na Uniwersytecie Opolskim. Wydał kilkaset egzemplarzy swojej książki pt. "Tematy niebezpieczne". Profesor dr hab. Witold Kulesza, były szef Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu zapowiedział złożenie w prokuraturze wniosku o ściganie Dariusza Ratajczaka za "typowy przykład kłamstwa oświęcimskiego". W czerwcu 2002 r. sąd ze względu na niską szkodliwość społeczną czynu, postępowanie przeciw historykowi umorzył. Uznano, że to co pisał Ratajczak nie jest przestępstwem.

W wielu publikacjach, szczególnie na prawicowych forach internetowych wyrażana jest negatywna ocena i pogarda wobec osób, które w opinii internautów zorganizowały coś na wzór nagonki wokół dr Ratajczaka po jego publikacji pt. "Tematy niebezpieczne". Potępienie i atak to metody, którymi się posłużono. Wydaje się bowiem, że na pracę naukowca powinno się odpowiedzieć inną pracą. W 2003 roku w rozmowie z Radiem Rodzina doktor Ratajczak mówił: Ja wprawdzie w sądzie tłumaczyłem, że przecież nie wyrażałem własnego zdania co do tych tez głoszonych przez rewizjonistów Holokaustu. Podkreślałem, że jedynie referowałem problem (a to wolno mi było robić); chciałem także powołać stosownych ekspertów w osobach profesorów Rainy oraz Bendera, ale sąd pozostawał niewzruszony. Uznałem, że sam jest władny określić, czy referowałem poglądy, czy też się z nimi zgadzałem. Raz jeszcze powtórzę: sprawa była od samego początku "kręcona z góry", szły dyrektywy z Ministerstwa Sprawiedliwości, że trzeba szybko "tego Ratajczaka załatwić". Jeżeli bowiem nie zrobimy tego teraz, to za chwilę pojawią się następni, którzy zaczną drążyć bardzo niebezpieczny temat.

Uważam, że na początku swojej kariery naukowej dr Dariusz Ratajczak chciał pokazać, że ma on rozeznanie w podejmowanych przez siebie kwestiach. Gdy weźmiemy jego książki, zobaczymy, że używa metody "relata refem". Pokazuje, że na Zachodzie są badacze, którzy negują Holokaust. Nic dziwnego że tam tacy są, ponieważ nie przeżyli okupacji, nie widzieli, jak były niszczone dwa narody, czyli Żydzi i Polacy - stwierdził prof. KUL Ryszard Bender. Doktor Ratajczak miał pewne wyczucie. Pokazywał nawet skrajny, dziwaczny stan badań zachodnich historyków. Nikt jednak nie przypuszczał, że tak to się skończy. Okoliczności śmierci dr Ratajczaka rodzą wiele domysłów. Przywołuje się tajemnicze zgony z okresu tzw. przemian ustrojowych w Polsce. Wspominane są "zabójstwa założycielskie" III RP oraz zgony księży: Stanisława Suchowolca, Stefana Niedzielaka czy Sylwestra Zycha. Tu również nie wyjaśniano okoliczności śmierci. O ile jednak tamte wydarzenia poruszały Polaków, ponieważ były przedstawiane oraz szeroko komentowane, o tyle informacje o okolicznościach śmierci doktora Ratajczaka pozostają gdzieś poza głównym nurtem prezentowanych wiadomości.

Rafał Pazio
redaktor tygodnika "Najwyższy Czas!"
wicestarosta Powiatu Wołomińskiego

7 komentarzy:

  1. Jego krew mają na rękach "dziennikarze" "Gazety Wyborczej" i szemrane "autorytety". Polacy, czy nie czas pokazać stalinowcom z tego szmatławca, że zabójstwo nie ujdzie im na sucho? Pokażcie klasę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie sądzę, że Ratajczaka zamordowali mściwi Żydzi. Sadzę, że to my go zabiliśmy. Brakiem solidarności. Obojętnością. Od dziesięciu lat każdy z nas obserwował jego los. Nie przeszkadzał nam wydany na nim bestialski wyrok. Chełpiąc się wolnością słowa, brakiem cenzury i tolerancyjnym prawem pozwoliliśmy go zaszczuć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem zszokowany śmiercią dr Ratajczaka. Pana doktora poznałem słuchając audycji radiowej w "Radiu Rodzina". Dostałem wtedy również i jego książkę. To co zrobiło na mnie największe wrażenie to fakt, iż nawet naukowe podejście do tematu holocaustu (gdzie poddaje się w wątpliwość jego skalę) było i jest zabronione prawnie. Zauważmy, że owe rzekome sześć milionów ofiar nazistowskiej eksterminacji (głównie Żydów) nie jest w ogóle poparte dokładną i rzetelna analizą, a jedynie wartością szacunkową.

    OdpowiedzUsuń
  4. Będę się modlić na tego człowieka. W "Wybiórczej" piszą, że zwłoki ś.p. dr Ratajczaka znaleziono w pozostawionym na parkingu samochodzie Renault Kangoo. Wiem jednak, że niektórzy świadkowie zaprzeczają tej wersji mówiąc, że samochód tam wcale nie stał, lecz został podrzucony. "Nowa Trybuna Opolska" napisała np. "O tym, że w samochodzie znaleziono zwłoki dr Ratajczaka, nieoficjalnie mówiono już w sobotę prawdopodobnie na podstawie leżącego we wnętrzu pojazdu umowy jego kupna sprzed trzech tygodni. Samochodem tym Ratajczak miał udać się do Holandii gdzie miał zacząć pracę w charakterze tłumacza w firmie zajmującej się handlem kwiatami". Oby sekcja zwłok rzetelnie odpowiedziała na pytanie o przyczynę śmierci!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za tę notkę, choć tak przykro się o tym dowiedzieć. Kompletnie załamująca historia. Znałem Dariusza Ratajczaka, niezbyt blisko, od wielu lat. Ostatnio rozmawiałem z Nim kilka lat temu - to nie był żaden fanatyk ani odrzutek i na pewno nie był antysemitą. To prawda, że chadzał własnymi drogami, ale to był zdolny, pełen pasji, sympatyczny człowiek.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem wstrząśnięty tą informacją. Dziwi mnie także kompletny brak wsparcia dla człowieka zaszczutego ze strony ludzi spoza "salonu". Szkoda, że nie wiedziałem o tak wielkiej krzywdzie dziejącej się obok nas. Na pewno bym wspomógł Pana Ratajczaka materialnie. To mi uzmysłowiło, że koniecznie trzeba rozpowszechniać informacje co wyprawia "salon" z ludźmi, z którymi się nie zgadza. Również niezbędne jest w przyszłości powołanie jakiegoś stowarzyszenia czy fundacji gromadzącej środki materialne do wspierania ludzi prześladowanych, wykluczanych, uniemożliwiającym im prace przez tzw. "salon" i obecnie rządzących. Na pewno bym pomógł tak jak to robiłem w stanie wojennym i za komuny. Prośba, aby każdy kto ma jakiekolwiek wiadomości o takich przypadkach szeroko je rozpowszechniał. Na pewno ludzie nie pozostaną obojętni, tak jak to było w przypadku Pana Wysoka. Brak informacji komu taka pomoc jest potrzebna powoduje możliwość zaszczucia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Żyjemy w kraju koncesjonowanej wolności słowa oraz koncesjonowanych pseudowolności obywatelskich - o pseudowłasności nie wspomnę. Niewielu z nas ma odwagę publicznie głosić swoje poglądy polityczne, religijne czy obyczajowe, a jeszcze mniej - tak jak dr Ratajczak - ma odwagę badać to co zostało już... PRZYJĘTE ZA DOGMAT (liczba 6 mln!!!).

    OdpowiedzUsuń