Żona kapuś
Zofia Darowska-Beynar urodziła się w 1925 r. Jej ojciec był przedwojennym oficerem, który służył w Legionach i miał za sobą piękną kartę walk u boku Józefa K. Piłsudskiego. Popełnił jednak mezalians, bo ożenił się z kasjerką pracującą na poczcie. Małżeństwo zaważyło na jego dalszej karierze, której już nie zrobił. Ale na świat przyszła Zofia, ich jedyne dziecko. Wychowywana była w patriotycznej tradycji, w latach II wojny światowej należała do podziemia, a w czasie powstania warszawskiego walczyła w śródmieściu. Po jego upadku trafiała do różnych obozów, zaś koniec wojny zastał ją w Niemczech. Tam to poznała Irlandczyka, żołnierza brytyjskich sił zbrojnych, z którym wyjechała na "Zieloną Wyspę". Małżeństwo nie było udane i po paru latach szybko się rozpadło. Ale w początkach lat 50-tych, kiedy sporo Polaków starało się w różny sposób wydostać zza "żelaznej kurtyny", ona powróciła do kraju. Zamieszkała w Warszawie. Prawdopodobnie w powrocie do kraju pomógł jej Urząd Bezpieczeństwa. Coś musiało być na rzeczy skoro otrzymała mieszkanie w Warszawie oraz pracę najpierw w sekretariacie Szkoły Głównej Handlowej, następnie w recepcji stołecznego hotelu oraz w sekretariacie ministerstwa kultury i sztuki. Oczywiście w uzyskaniu tych prac bardzo pomocną była jej perfekcyjna znajomość języka angielskiego. W roku 1956 zaczęła donosić na współpracowników: studentów, naukowców, jak również informować o gościach przebywających w Grand Hotelu i wydarzeniach w ministerstwie. Zofia Darowska nie była kobietą oszałamiająco piękną. Niezbyt wysoka, drobna blondynka, zachwycała natomiast elegancją, obyciem, wdziękiem, ogólną wiedzą. To tym zdobywała sobie liczne grono znajomych, o których pisała potem w swoich meldunkach.
Paweł Jasienica bardzo dużą popularność zdobył po wydaniu "Polski Jagiellonów", a następnie "Polski Piastów", które należały do największych powojennych bestsellerów. O historii pisał tak, że każdy chciał to przeczytać. Jednakże mało kto znał poza kręgiem najbliższych znajomych przeszłość Jasienicy tj. powikłane losy żołnierza Armii Krajowej Lecha Beynara, urodzonego w 1909 r., który walczył w wileńskiej Armii Krajowej, a od wsi Jasienica, gdzie udało mu się schronić po odniesieniu ciężkich ran, przyjął literacki pseudonim. Już na początku 1946 związał się z kręgami Klubu Inteligencji Katolickiej. Podpisywał listy protestacyjne, a w latach 60-tych należał do sygnatariuszy "Listu 34", pierwszego tak znaczącego manifestu inteligencji przeciwko Polsce Ludowej. Wówczas popularnym pisarzem, wiceprezesem Związku Literatów Polskich oraz osobą o wysokim statusie towarzyskim postanowiła poważniej zainteresować się Służba Bezpieczeństwa. A że z wcześniejszych informacji wiedziano, że Paweł Jasienica ma słabość do kobiet - postanowiono to wykorzystać. Na jego to literackich spotkaniach zaczęła się pojawiać elegancka kobieta w średnim wieku, często zadająca pisarzowi niebanalne pytania. Po jednym z kolejnych spotkań na stołecznym Starym Mieście, podeszła oraz zapytała o szczegół z jego książki. Jasienica już wcześniej musiał ją zauważyć, skoro skorzystał z zaproszenia do jej mieszkania, gdzie jak informowała, wyłącznie pili kawę i rozmawiali. Jasienica miał wówczas żonę, od kilku lat chorującą. Te spotkania weszły im w nawyk, a ich efektem były każdorazowo przez nią pisane raporty.
W 1965 zmarła jego żona. Wtedy po raz pierwszy w przypadku Służby Bezpieczeństwa, tajny współpracownik wszedł w związek małżeński z osobą, którą rozpracowywał. Paweł Jasienica poprosił Zofię o rękę. Został przyjęty. Zapewne przepisy obowiązujące w SB nie zawierały wytycznych jak w takiej sytuacji należy postąpić. Zofia sama rozstrzygnęła ów dylemat. Nadal to pisała raporty dotyczące Pawła Jasienicy. Tak postępowała przez następne lata. Sprawiali wrażenie bardzo dobrego małżeństwa, spotykali się z licznymi znajomymi. Była przy tym troskliwą i dobrą żoną, głównie po wydarzeniach marcowych 1968 roku, gdy Gomułka w sposób niewybredny zaatakował pisarza. Towarzyszyła mu wiernie do śmierci w 1970 r. W latach siedemdziesiątych wdowa po pisarzu wyjechała do Francji, gdzie opiekowała się bogatymi starszymi osobami, nadal współpracując ze Służbą Bezpieczeństwa, informując przełożonych o środowiskach emigracyjnych. Jako wdowa po autorze bestsellerów (ponownie po roku 1970 wydawanych) uzyskała prawo do tantiem związanych ze wznowieniami. Nie zezwoliła też w latach siedemdziesiątych na wydawanie jego publikacji w edycjach emigracyjnych. Dumnie oraz godnie nosiła ciężar wdowy po Pawle Jasienicy. W Służbie Bezpieczeństwa zarejestrowana jako TW "Ewa". Zmarła w 1997 roku w hospicjum.
Andrzej Woźniak
Roman Dmowski - przywódca polskiego ruchu narodowego
- uroczystość rocznicowa
2 stycznia 2012 r. w Kościele p.w. Matki Boskiej Królowej Polski przy ul. Gospodarczej 7 w Lublinie odbyła się uroczystość poświęcona pamięci Romana Dmowskiego przywódcy polskiego ruchu narodowego. O godzinie 18.00 rozpoczęła się msza święta w intencji polskiego narodu oraz R. Dmowskiego najwybitniejszego przywódcy ruchu narodowego, wielkiego męża stanu Rzeczypospolitej Polskiej, twórcy narodowej doktryny politycznej. Mszę zakończył proces składania wieńców i wiązanek kwiatów pod pamiątkową tablicą Romana Dmowskiego i I. Paderewskiego przez przedstawicieli patriotyczno-narodowych organizacji oraz władz wojewódzkich i samorządowych. Druga część uroczystości miała miejsce w parafialnej sali gdzie młodzież Szkól Ekonomicznych imieniem A. Vetterów przedstawiła zgromadzonym inscenizację obrad historycznej konferencji w Wersalu, na której dyskutowano sprawę powstania polskiego państwa. Prof. dr hab. Mieczysław Ryba zreferował temat pt. "Roman Dmowski, jego polityczna myśl oraz działalność". Dr Piotr Makarzec przedstawił zagadnienie-Komitet Narodowy Polski. Odczytany został również referat dotyczący relacji Romana Dmowskiego oraz polskiej młodzieży o patriotyczno-narodowej orientacji. Cała uroczystość była uświetniona elementami muzycznymi w wykonaniu Pani Agnieszki Polak. Na zakończenie przedstawiony został archiwalny film z przebiegu pogrzebowych uroczystości Romana Dmowskiego. Obszerne fragmenty z przebiegu uroczystości zawarto w dołączonym materiale filmowym na YouTube.
Waldemar O.
redaktor "Biuletynu"
Pozdrawiam autora powyższego tekstu i życzę wszystkiego najlepszego. Choć ja nie jestem aż takim sympatykiem Dmowskiego to chciałbym powiedzieć, że po prostu w jego czasach była moda na tego typu poglądy. Jedynie jego stosunki z Marszałkiem i stosunki w ówczesnym polskim obozie narodowym (prawicowym) przypominają mi trochę dzisiejsze waśnie w PiS-ie.
OdpowiedzUsuńKsiążki Pawła Jasienicy powinny stać obowiązkowo na półce każdego Polaka. Jest to bardzo szczegółowy obraz Polski pierwszych Piastów. Napisana niezwykle przystępnym językiem. Można mieć wrażenie, że czytamy raczej powieść z literatury piękniej, a nie książkę historyczną. Moim zdaniem może łatwo wzbudzić zainteresowanie dzieci.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem relacje pana Waldemara O. z uroczystości ku pamięci Romana Dmowskiego. To się bardzo chwali - odwaga i czyn są u Was widoczne na pierwszy rzut oka. Jest to doprawdy straszne, że demonizuje się ruch narodowy i określa się niewybrednymi epitetami, stąd Wasza działalność wymaga postawy nonkonformistycznej, za co należy się Wam szacunek.
OdpowiedzUsuńPrzyznam się, że po raz pierwszy dokładniej przeczytałam o historii żony Jasienicy. Nie będę ukrywać - dla mnie to wstrząsające. Też żyłem w tamtych czasach. I z reguły się wiedziało o tych, co donoszą. Ale jakie to było donoszenie?! Że ktoś słucha Wolnej Europy? Albo że do kogoś przyszła paczka z zagranicy?! To, co zrobiła TW "Ewa" jest czymś, co wykracza nawet poza "tamte czasy"! I jak się mają ci, co oskarżyli Kapuścińskiego o współpracę z SB? Jak się mają jego "raporty", które na dobrą sprawę i w tamtych latach mogły iść do publikacji, do ewidentnych donosów, krzywdzących nie tylko Jasienice, ale i jego otoczenie? Gdyby Kapuściński nie podpisał lojalki, nie powstałyby takie dzieła literackie. Gdyby nie TW "Ewa" być może mielibyśmy więcej dorobku Jasienicy i innych? I co? To ten sam worek "współpracy"? I jak się ma relacja tych co odbierali te donosy? Że "Ewa" była nadgorliwa. Ze chciała zaistnieć, wszystko jedno w jaki sposób. Że podwójne życie sprawiało jej wręcz przyjemność. Bo sobą nie reprezentowała nic. Może czas najwyższy zacząć sortować te "worki"? A swoją drogą to bardzo smutna historia. I jakże trudna dla rodziny. Z jednej strony Jasienica, a z drugiej... osoba o żadnej moralności. I z tym trzeba sobie poradzić i żyć dalej. I wyciągać wnioski.
OdpowiedzUsuń