Powered By Blogger

23 października 2009

Wywiad z Wysokiem

Eskalacja procesów

23 IX Sąd Okręgowy w Katowicach skazał wydawcę i red. nacz. "Gościa Niedzielnego" na trzydzieści tysięcy złotych zadośćuczynienia oraz przeprosiny Alicji Tysiąc za rzekome porównanie pani Alicji Tysiąc do hitlerowskich zbrodniarzy odpowiedzialnych za zagładę Żydów w obozie Oświęcim-Brzezinka oraz za męczeństwo Żydów w gettach. Wyrok ten budzi wielkie wątpliwości. Nie tylko dlatego, że porównanie, za które "Gość Niedzielny" ma przeprosić powódkę w ogóle nie padło, lecz również ze względu na konsekwencje prawne oraz ustrojowe, jakie ze sobą niesie. Wyrok ten jest wymierzony w wolność słowa i w wolność prasy w Polsce. Jest to również próba cenzurowania debaty publicznej, która może zachęcić środowiska lewicowe w naszym kraju do narzucania swojego światopoglądu reszcie społeczeństwa poprzez wymiar sprawiedliwości.

Kilka tygodni temu oczekujący na skasowanie wyroku red. Grzegorz Braun sam został "skasowany" przez Sąd Najwyższy. Sprawa dotyczyła wypowiedzi na temat prof. Jana Miodka. Nie mogę przecież przepraszać za to, że otrzymawszy ważną informację, nie zatrzymałem jej dla siebie oraz nie zataiłem, tylko zdecydowałem się ostrzec opinię publiczną o tym, że jest dezinformowana. Dezinformacją nazywam zawsze agitowanie przeciwko lustracji przez osobę, która równocześnie zataja przed opinią publiczną fakt swoich związków z tajnymi służbami - fakt, który nie czyni jej bezstronną w tej sprawie - mówił Grzegorz Braun. 22 września 2009 r. przed Sądem Rejonowym w Lublinie stanął Grzegorz Wysok. Napisał on tekst o roszczeniach środowisk żydowskich wobec Polski. Przeciw redaktorowi naczelnemu lubelskiego "Biuletynu" wystąpił państwowy aparat ścigania powiadomiony przez dziennikarza "Gazety Wyborczej". Według oskarżonego, prokurator nie był w stanie sformułować konkretnych, jasnych zarzutów. Wygląda na to, że "Gazeta Wyborcza" stara się punktowo uderzać w osoby, żeby stworzyć precedensy i zastraszyć innych dziennikarzy.




Foto:
Wyk. Tadeusz Zieliński
Plac Litewski w Lublinie

Red. Grzegorz Wysok -
"Boję się, że Sądy w Polsce stają się
narzędziem w ręku pewnego lobby, które stara się
zaaplikować terror "politycznej poprawności"


O donosie "Wyborczej",
zarzutach prokuratury oraz opinii biegłego
z redaktorem Grzegorzem Wysokiem
rozmawia Rafał Pazio


22 września odbyła się w Sądzie Rejonowym w Lublinie rozprawa, wskutek doniesienia dziennikarza lubelskiego wydania "Gazety Wybiórczej" Karola Adamaszka, po Pańskich artykułach na temat roszczeń żydowskich wobec Polski. Pan, Panie redaktorze nazywa ten proces bezprecedensowym. Dlaczego?

- Może nie jest to jedyny tego typu proces w kraju, bo w tej chwili coraz więcej osób ma podobne. Jest to jednak pierwszy proces, który toczy się w Lublinie. Sprawa cięgnie się już od przeszło roku. W sierpniu 2008 roku po publikacji w "Gazecie Wyborczej" pióra Karola Adamaszka, prokuratura została zawiadomiona, że na łamach prowadzonego przeze mnie miesięcznika "Biuletyn" miałem znieważyć naród żydowski. Zarzucono mi również inne przestępstwa, których lubelska prokuratura nie potrafi nazwać w akcie oskarżenia. Na procesie 22 września złożyłem wniosek o doprecyzowanie zarzutów. Na podstawie obecnych nie wiem, w którym miejscu, a także jakimi słowami dokonałem znieważenia narodu żydowskiego.

Co wydarzyło się w Sądzie Rejonowym 22 września?

- Rozpoczęła się rozprawa. Przewodniczy jej pani sędzina Agnieszka Smoluchowska. Przybyło około 150 osób. Ucieszyło mnie, że istnieje jakiś odruch solidarności. Dzięki temu, że zgromadziła się tak liczna publiczność potraktowano mnie w sposób należyty. Wcześniej tak nie było, gdy próbowałem się bronić oraz składałem powiadomienia o popełnieniu przestępstwa przez biegłego Konrada Zielińskiego. Na podstawie jego oszczerczej opinii postawiono mi zarzuty. Wówczas Sąd zachowywał się skandalicznie - nie dopuścił publiczności, sędzia nie był ubrany w togę oraz nie zrobiono protokółu z posiedzenia, na którym złożyłem dodatkowe wyjaśnienia oraz dowody. Sąd podtrzymał postanowienie prokuratury, która odmówiła wszczęcia śledztwa przeciwko doktorowi Zielińskiemu. Przegrałem, a przecież ustawodawca przygotował rozwiązanie prawne, że biegły, który sporządza fałszywą opinię mającą być dowodem, nie może czuć się bezkarny. W moim wypadku tak właśnie było. Ta kuriozalna opinia stanowiąca analizę publikacji biuletynu jest jedyną podstawą oskarżenia. W sprawie było przesłuchanych około czterdziestu świadków. Byli to głównie radni miejscy. Nikt nie wskazał, gdzie to przestępstwo miałoby mieć miejsce. Część tychże osób popiera linię pisma, którą prezentuję. Inni świadkowie, których usilnie prowadziłem boje z prokuraturą, dopiero po interwencji prasy zostali uznani o dopuszczenie.

Jakie zarzuty stawia prokurator?

- Postawił mi zarzuty, z dwóch artykułów 256 i 257 - nawoływanie do nienawiści oraz podżeganie i propagowanie ustroju faszystowskiego. W opinii biegłego Zielińskiego są podstawy, aby takie zarzuty postawić. W lipcu ubiegłego roku napisałem artykuł w 65-lecie zbrodni na Kresach Wschodnich. Porównałem tam zbrodnię na Polakach na Wołyniu, do mordów dokonanych przez Turków w czasie pierwszej wojny światowej. Konkluzja biegłego brzmi: redaktor pisma Grzegorz Wysok zdaje się negować istnienie holocaustu, choć nie czyni tego wprost. Jest to wnioskowanie w niedopowiedzeniach. Takiego właśnie typu dowody zgromadzono przeciwko mnie.

Pańska sprawa zbiegła się z wyrokiem w sprawie Alicji Tysiąc...

- Teraz jest coraz więcej podobnych spraw. Jednak wyrok w sprawie Alicji Tysiąc zapadł z powództwa cywilnego. W moją sprawę zostało zaangażowane też państwo polskie. Mógłbym zrozumieć taką sytuację, gdyby osoby wymienione w artykule z nazwiska wysunęły przeciwko mnie zarzuty właśnie z powództwa cywilnego. Ale przeciw mnie zaangażowano autorytet państwa, uruchomiono organy ścigania, biegłych, wydano masę pieniędzy w momencie, gdy nie ma ofiary. Ja narodu i religii żydowskiej w ogóle nie oceniałem.

Jak się zachowywały osoby, które przyszły obejrzeć proces?

- Sala jest niezbyt duża i mogło wejść jedynie kilkanaście osób, głównie dziennikarze i członkowie mojej rodziny. Nawoływałem do spokoju, żeby nie powtórzyła się sytuacja z procesu Kobylański kontra Adam Michnik, gdzie sprowokowana publiczność zaczęła się zachowywać głośno i sala została opróżniona. Przed salą zgromadzeni modlili się. Był to znak solidarności, chociaż czułem się ciut niezręcznie, gdyż wyglądało to tak, jakby sposobiono mnie na śmierć.

Czy czegoś się Pan obawia w związku z tym procesem?

- Boję się, że Sądy w Polsce stają się narzędziem w ręku pewnego lobby, które stara się zaaplikować terror politycznej poprawności. Polskie sądy mogą być podatne na naciski medialne. "Gazeta Wyborcza" jest dziennikiem wpływowym. Młodzi sędziowie chcą awansować. Nie wiem, czy będą w stanie przeciwstawić się takiemu naciskowi. Nie obawiam się zarzutów od strony merytorycznej. Natomiast stronniczości doświadczyłem już na etapie śledztwa. Bo przecież prokurator w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" stwierdził w formie kategorycznej, że Grzegorz Wysok nawoływał do nienawiści wobec Żydów. Złożyłem protest, że użył formy niedopuszczalnej. Lecz prokuratura odrzuciła świadków, nie potrafiła sformułować aktu oskarżenia. To świadczy tylko o tym, jakie tam panują stosunki.

Jak Pan myśli, dlaczego takich spraw jak Pańska jest coraz więcej?

- "Gazeta Wyborcza" stara się punktowo uderzać w niektóre osoby, żeby stworzyć pewne precedensy oraz zastraszyć innych dziennikarzy, aby o tych sprawach nie pisali. Pan Adamaszek pewnie chciał się zasłużyć. To jest młody 24-letni człowiek, który dopiero wszedł w dorosłe życie. W 2008 roku obronił pracę magisterską pod ciekawym tytułem: "Naruszanie wolności słowa i wypowiedzi w Polsce po roku 1989". Chciał jednak pewnie zdobyć stały etat i upolował, jak sądził, antysemitę. Wydawało mu się, że łatwo ze mną pójdzie. Myślę również, że komuś zależy na tym, żeby eskalować niechęć do Żydów. Takie procesy sprawiają, że poprzeczka nastrojów antysemickich może się podnieść. Racją bytu "Gazety Wyborczej" jest to, żeby z antysemityzmem walczyć. Ale to właśnie działania "Wyborczej" są antysemickie. Żydzi mogą nie chcieć takich obrońców.

Na stronie internetowej dziękuje Pan Karolowi Adamaszkowi z "Wyborczej" i ostrzega, że zdeprawowanie w młodym wieku może na starość przynieść wyrzuty sumienia.

- Ponieważ taka postawa, jaką przyjął ten młody człowiek jest po prostu niegodna. Zastanawiałem się, skąd bierze się w młodych ludziach taka chęć dochodzenia do kariery poprzez denuncjowanie. Nie wiem czy jest to dziedziczne, czy środowisko, w jakie wszedł Karol Adamaszek deprawuje charaktery. Przecież może swoje życie ułożyć inaczej. Jednak dzięki jego donosowi "Biuletyn" stał się popularny i zwiększyła się liczba czytelników.

- Dziękuję za rozmowę.

Źródło:
"Najwyższy Czas!" nr 40 (1011)
z 3 października 2009 r., str. VII

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz