Powered By Blogger

17 marca 2011

Braun kolejną ofiarą represji

Znany i ceniony dokumentalista Grzegorz Braun od lat ciągany jest po sądach przez przedstawicieli żydowskiego lobby. 1 marca 2011 Sąd Okręgowy we Wrocławiu cofnął do ponownego rozpatrzenia sprawę, jaką reżyserowi wytoczyła dolnośląska policja. Redakcja "Biuletynu" publikuje najnowszy artykuł redaktora Adama Wojtasiewicza, który w minionym tygodniu poświęcił sprawie jeden ze swoich felietonów.

Tadeusz Zieliński

__________

Grzegorza Brauna przypadek niezwykły

Cała sprawa zaczęła się 12 IV 2008 roku, kiedy to, stojąc na uboczu na wrocławskim placu Katedralnym Grzegorz Braun przypatrywał się działaniom policji rozwiązującej manifestację środowisk narodowych. W pewnym momencie ubrany policjant zażądał od niego, aby opuścił miejsce obserwacji. Grzegorz Braun poprosił wylegitymowanie się. Funkcjonariusz "machnął" policyjną blachą. Po ponownej prośbie o wylegitymowanie się policjanci chwycili reżysera pod ramiona, powalili na ziemię, skuli kajdankami oraz strącili okulary, a kiedy już leżał obezwładniony, z głową przyciśniętą do chodnika, któryś z policjantów wyłamał mu z premedytacją oba kciuki. Skutego Grzegorza Brauna zawieziono na komisariat przy ul. Rydygiera, gdzie był przesłuchiwany "w charakterze świadka". Po trzech godzinach spędzonych na komisariacie Braun usłyszał, że nie ma podstaw do postawienia mu zarzutów oraz został wypuszczony. Kilka dni później mec. Marcin Strzeszyński złożył w imieniu Brauna dwie formalne skargi: we wrocławskim sądzie rejonowym i u komendanta wrocławskiej policji. Po kilku miesiącach obie skargi zostały odrzucone bez jakichkolwiek przesłuchań, ale Braun dowiedział się, że to on został oskarżony przez policję o znieważenie oraz poturbowanie funkcjonariusza na służbie - miał rzekomo uszkodzić policjantowi kciuk oraz obrazić go słowami "osiłek w kurteczce w kratę" i "bandyta".

Proces przed wrocławskim Sądem Rejonowym od początku toczył się za zamkniętymi drzwiami na wniosek "poszkodowanego" funkcjonariusza. Braun utrzymywał, że zarzut poturbowania policjanta jest absurdalny, a w sprawie znieważenia powiedział, że takie słowa istotnie padły z jego ust podczas przesłuchania na komendzie, kiedy to pytał funkcjonariuszy policji o dane personalne policjanta, który go obezwładnił: "Mozę któryś z panów powie mi, jak nazywa się ten osiłek w kurteczce w kratkę, który nie zechciał mi się regulaminowo przedstawić, a zachował się jak bandyta?". Po kilkunastu rozprawach, 21 września 2010 roku, sędzia Barbara Kaszyca wydaje wyrok: Grzegorz Braun jest winny znieważenia policjanta oraz uszkodzenia m kciuka oraz ma zapłacić 3200 zł grzywny. Wszystkie zeznania policjantów sąd uznaje za wiarygodne, wszystkie zeznania Brauna i jego świadków - za niewiarygodne. Obrońca reżysera apeluje i po pół roku, 31 marca 2011 roku, sędzia Anna Bałazińska Goliszewska uchyla wyrok sądu pierwszej instancji wytykając szereg błędów i uchybień, między innymi oparcie się wyłącznie na niespójnych zeznaniach policjantów. Po trzech latach od wydarzeń na pl. Katedralnym proces reżysera Grzegorza Brauna przed Sądem Rejonowym rozpocznie się na nowo.

__________

- Po trzech latach Pańska sprawa wraca do punktu wyjścia...

Grzegorz Braun: Na ostatniej rozprawie wzywałem sąd, by jeśli rzeczywiście ma mnie za winnego, wymierzył mi adekwatną karę, a nie karę, która jest drwiną z policji. A jeśli sąd chce ten wyrok zmienić, to żeby nie cofał do pierwszej instancji, bo nie chcę przez kolejne trzy lata chodzić po sądach. Niestety sąd cofnął sprawę do pierwszej instancji. A jak długo będzie trwała - nie mam zielonego pojęcia. Oczywiście można utrzymywać, że to sukces - skoro jedna pani sędzina nie widzi żadnych sprzeczności ani uchybień i uznała zeznania policjantów w całości za wiarygodne, zaś druga wytyka tej pierwszej szereg uchybień oraz uznaje, że sprawę należy jeszcze raz rozpatrywać, to jest to niewątpliwie sukces mojego adwokata. Z drugiej strony, znając dobrze polski wymiar sprawiedliwości, nie popadam w złudzenia i być może jest to tylko odłożenie sprawy czasie i swoisty unik polskiego wymiaru sprawiedliwości.

- Chce się Panu dalej walczyć?

- Ja z nikim nie walczę. Jestem nękany i napastowany przez państwo postpeerelowskie. Stawanie przed sądami w moim wypadku wiąże się ze znaczną stratą pieniędzy i czasu. Trudno nazwać inaczej jak nękaniem fakt, że postawiono moją osobę wobec groźby pozbawienia wolności. Jeżeli jeden człowiek grozi drugiemu, że go pozbawi wolności, to jest to przestępstwo. Mnie przez wiele miesięcy wymiar sprawiedliwości, prokuratura i policja groziły, że pozbawią wolności. Nikt mi nie mówił, że to żart, nie mrugał okiem w sądzie, więc jest to nękanie. Ale w istocie chodzi o rozstrzygnięcie w bardzo ważnej sprawie: czy to tajniacy mają decydować o tym, jaki jest limit dostępu przedstawicieli opinii publicznej do wiedzy na temat działań organów państwa.

- Z tej sprawy wyłania się wrocławski układ policja - prokuratura - sąd.

- Obawiam się, że jest to praktyka szersza, niż tylko Wrocław i Dolny Śląsk. To jest zła wiadomość dla wszystkich rodaków na temat dysfunkcyjności państwa polskiego. Gdyby ktoś rzeczywiście dopuścił się takiego przestępstwa to uważam, że powinien zostać natychmiast pozbawiony wolności, a nie puszczony z komisariatu, jak to nastąpiło w moim przypadku. A po drugie - takiemu przestępcy powinna zostać szybko wymierzona kara bezwzględnego pozbawienia wolności. I to koniecznie w świetle reflektorów, a nie za zamkniętymi drzwiami. Jestem państwowcem, a nie anarchistą i uważam, że życie funkcjonariuszy służby tak odpowiedzialnej jak policja - ludzi, którzy w razie potrzeby mają obowiązek ryzykować własnym życiem - powinno podlegać szczególnej ochronie. W żadnym wypadku nie wyobrażam sobie, żeby za napaść na funkcjonariusza, ktoś mógłby po trzech latach od zdarzenia wykpić się karą grzywny.

- Jakie są Pana najbliższe plany?

- Żeby nie wyjść na etatowego pieniacza i kryminalistę, powiem, że od czasu do czasu udaje mi się być reżyserem oraz dokumentalistą. Dlatego serdecznie zapraszam do oglądania mojego nowego filmu "Eugenika - w imię postępu". Emisja filmu została zaplanowana w TVP2 na 14 maja o godz. 16.50 - serdecznie zapraszam do oglądania. Być może uda się w tym roku doprowadzić do szczęśliwego zakończenia prace nad filmem pod roboczym tytułem "Transformacja". Chciałem, żeby film był gotowy na 20. rocznicę rozwiązania Związku Sowieckiego, ale nie wiem, czy uda mi się dotrzymać tego stachanowskiego terminu.

3 komentarze:

  1. Miejmy nadzieję, że ten kuriozalny proces będzie miał szybki i szczęśliwy koniec, a obecność Pana Brauna na manifestacji NOP/ONR nie będzie miała istotnego wpływu na decyzję sądu. Przecież żyjemy w państwie prawa, prawda? Zastanawiam się jednak, czy mamy darować tej hołocie kolejne przestępstwo. Wszak jest to złamaniem prawa przekroczenie kompetencji przez psiarnię, fałszywe oskarżenie, przemoc fizyczna i co kolejny raz morda w glebę i "radia słuchać"?

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani sędzia odniosła się do dziwnych sprzeczności, licznych uchybień oraz matactw w trakcie postępowania przygotowawczego. Z Pana Brauna - pokrzywdzonego zrobiono oskarżonego. Podczas manifestacji NOP napadło na niego pięciu policjantów, a tu oskarża się go o to, ze to on ich pobił. Nie dopuszczono żadnych świadków ani wniosków dowodowych Brauna, a większość rozpraw utajniono. Rodzi się pytanie, dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
  3. Brawo Panie Braun! Polacy, a zwłaszcza Ci młodzi potrzebują prawdy. Prawda to fundament! Na fundamencie kłamstwa nie zbuduje się niczego dobrego. Dzisiaj tak jak przed wiekami Polska potrzebuje Kościoła, ale Kościoła prawdziwego i przejrzystego. Polacy to nie Włosi, żyjący według zasady co boskie Bogu... Polacy i Kościół to jedno. Jeśli Kościół cierpi na lęk przed prawdą to cierpi też społeczeństwo polskie!

    OdpowiedzUsuń